Duży zawód Legii Warszawa. Talent zniknął z radarów. Co dalej? Czesław Michniewicz z radą. "Jestem przekonany"

Duży zawód Legii Warszawa. Talent zniknął z radarów. Co dalej? Czesław Michniewicz z radą. "Jestem przekonany"
Adam Starszynski / PressFocus
W 2022 r. rozegrał w Legii Warszawa ledwie 199 minut. W rubryce asysty i gole zero sąsiaduje obok jedynki. Bez wątpienia więc jest to dorobek więcej niż skromny, zwłaszcza że mowa o ofensywnym pomocniku. Do drużyny był wprowadzany na spokojnie, miał rosnąć wraz z upływem czasu i zyskanym doświadczeniem. I rzeczywiście wydawało się, że zaczyna wkraczać na właściwą ścieżkę rozwoju. W pewnym momencie jednak coś stanęło, by potem całkowicie się posypać. Jaka więc przyszłość czeka Ernesta Muciego?
Czy Ernest Muci pokazał w Legii swój potencjał? A może ten wcale nie był tak duży, jak na początku wydawało się skautom i trenerom?
Dalsza część tekstu pod wideo

Albański Messi

Do Warszawy trafił przed rokiem w wieku 20 lat z metką albańskiego Messiego. Szybko udowodnił to na treningach, w trakcie których imponował grą z piłką przy nodze, ruchliwością i groźnymi uderzeniami. Czesław Michniewicz cmokał z zachwytu i w swoim stylu szybko nadał mu przydomek, właśnie od nazwiska argentyńskiego gracza PSG.
- Trener rzeczywiście cmokał. Pamiętam, że po pierwszym treningu, czy sparingu, w którym zagrał Muci, a ja wówczas ćwiczyłem indywidualnie, koledzy wołali mnie i powtarzali: dawaj, zobacz, jaki Messi! Rzeczywiście robił duże wrażenie w grze jeden na jeden, dobrze strzelał prawą nogą z dystansu. Perełka - tak wtedy myślałem - wspomina Igor Lewczuk, w tamtym czasie piłkarz Legii.
Szybko jednak okazało się, że treningi to jedno, a mecze drugie. Muci dostawał mało szans - przez całą rundę wiosenną 2021 r. tylko 236 minuty. W klubie mówiło się wówczas, że ma problem z przyzwyczajeniem się do nie nadzwyczajnego przecież tempa gry w Ekstraklasie.
- Zarówno moment, w którym trafił do Legii, jak i pozycja oraz sposób gry, nasuwały porównania z Ondrejem Dudą. Różnica polegała na tym, że Duda szybko wskoczył na oczekiwany poziom - twierdzi Michał Żewłakow, ekspert “Canal+”.
W Legii mówiono, że młody Albańczyk ma przyzwyczajać się do rozgrywek, oswajać z polskimi wymogami. Dostał sporo czasu.
- Muci musi poczekać na szansę, ciężko pracować. Widzę, że coraz swobodniej porusza się między kolegami, swobodniej rozmawia, żartuje, zna każdego zawodnika z imienia, pseudonimu. Będzie gotowy do gry, dostanie minuty. Jestem przekonany, że będzie rósł razem z naszą drużyną, ale musi być bardzo cierpliwy - uważał wtedy Czesław Michniewicz.
Trener mówił nam też wówczas, że piłkarz wciąż ma juniorskie nawyki, które trzeba krok po kroku eliminować oraz o tym, że nikt w zespole nie otrzyma miejsca na kredyt. W Warszawie plotkowało się wówczas, że piłkarzowi nie odpowiadała pozycja w drużynie, oczekiwał więcej. Michniewicz zaprzeczał i twierdził, że na swoją sytuację reagował prawidłowo - zaciskał zęby i pracował.
- To prawda, nie przypominam sobie, by coś “furkał” do trenera. To raczej spokojny zawodnik, może nawet za bardzo? Wydaje mi się jednak, że rozumiał swoją sytuację i moment w karierze - twierdzi Lewczuk.

Progres

Latem 2021 r. wydawało się, że Muci może nie wskakuje, ale wchodzi na oczekiwany poziom.
- Na obozie pracował bardzo rzetelnie, widać było, że Michniewicz wiąże z nim nadzieje. Może nie na jutro, ale na pojutrze? - ocenia Wojciech Dobrzyński, naczelny portalu “Legioniści.com”, obserwujący na co dzień treningi i zgrupowania Legii.
Wprawdzie w klubie liczyły się wówczas głównie eliminacje europejskich pucharów i w Ekstraklasie Legia wystawiała głównie zmienników, ale Albańczyk cztery razy z rzędu zaczynał ligowe mecze w pierwszym składzie. I odgrywał w nich niepoślednią rolę. Przede wszystkim strzelił pięknego, dającego wygraną gola z Wisłą Płock.
W pucharowych eliminacjach Albańczyk grał jednak mało, ledwie 51 minut, ale zdążył pokazać się jako wartościowy zmiennik. Szczególnie w Zagrzebiu, gdzie po uderzeniu z dystansu uratował drużynie remis 1:1.
Kibice Legii zacierali ręce. Mogli bowiem przypuszczać, że przejęcie w drużynie boiskowych rządów przez Muciego to już tylko kwestia bliskiej przyszłości. Zwłaszcza, że dobrą dyspozycję potwierdził, choć dostał tylko siedem minut gry, w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Europy w Moskwie. Albańczyk przeprowadził rajd lewym skrzydłem, a następnie idealnie zagrał do Kastratiego, który strzelił Spartakowi zwycięskiego gola. Była to jego debiutancka i zarazem, jak na razie, jedyna w Legii asysta. Swoją drogą, odbiła się ona szerokim echem w całej Europie.

Powrót do punktu wyjścia

- Bardzo solidnie pracował, zasługiwał na szansę już w spotkaniu przeciwko Leicester, ale do planu na Anglików potrzebowałem innych wykonawców. Wystąpił za to jako cofnięty napastnik w Neapolu i zagrał nieźle. Wydawało mi się, że staje się piłkarzem podstawowego składu, był tego już bardzo bliski - wspomina Czesław Michniewicz.
Łącznie w grupie LE Muci zagrał w czterech spotkaniach i nazbierał 191 minut. Zdarzały mu się przebłyski, ale głównie już tylko rozczarowywał. W Ekstraklasie było lepiej. Strzelił jeszcze trzy gole - Górnikom z Łęcznej i Zabrza oraz Piastowi. Problem w tym, że dwa z tych spotkań Legia przegrała.
- Jak Duda szybko doszlusował poziomem do drużyny, tak Muci nie potrafił. Ale nie wiem, czy to jego wina. Mądrość trenera polega bowiem na tym, że nie daje myśleć piłkarzom o złych rzeczach, rozpamiętywać niewykorzystane sytuacje. Muci miał niezły początek sezonu. Od trenera zależało, jak to wykorzysta. Wydaje się, że Czesław Michniewicz umiejętnie wprowadzał go do drużyny, a progres był widoczny - uważa Żewłakow.
W sumie jesienią 2021 r. w lidze i Pucharze Polski 21-letni dziś pomocnik uzbierał 962 minuty. Zespół grał jednak w tym czasie fatalnie, notował rekordowe serie porażek, a Muci wtopił się w tę spiralę słabości. Znikał na wiele minut, nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry. Często przechodził obok meczów.
- No nie jest to typ lidera, który pociągnie za sobą zespół nie tylko umiejętnościami, ale i osobowością. Grał lepiej, gdy i drużyna prezentowała się bardzo dobrze - twierdzi Lewczuk.
Jednocześnie Michniewicz podkreśla, że nigdy nie miał zastrzeżeń do podopiecznego, a podczas słynnej, swej ostatniej przedmeczowej odprawy w Legii, podawał nawet Albańczyka za wzór profesjonalisty.
Przebieg obozu w Dubaju, taktyka stosowana przez trenera Aleksandara Vukovicia, ale przede wszystkim zmiany personalne i dużo miejsca do zagospodarowania w ofensywie po odejściach Emreliego i Luquinhasa sugerowały, że Muci może liczyć na miejsce w wyjściowym składzie.
- Nie sposób było mieć zastrzeżenia do jego pracy na zgrupowaniu. Muci potrafił wielokrotnie dawać sygnały, że może wskoczyć do pierwszego składu - ocenia obecny w Dubaju Dobrzyński.
Jednak Albańczyk zagrał w podstawowej jedenastce tylko raz, w przegranym spotkaniu przeciwko Warcie. Na portalu “Legioniści.com” został wtedy oceniony następująco:
"Był autorem pierwszego celnego strzału Legii, jednak zaznaczmy, że miał on miejsce w 45. minucie... Piłkę z łatwością wyłapał Lis. Starał się, miał ambicję, ale wszystkie jego decyzje były bardzo przewidywalne lub po prostu złe. Zabierał się z futbolówką, miał pomysł, po czym szybko odbierali mu ją rywale".
- Bardzo lubię takich piłkarzy, te techniczne "dziesiątki". Z przyjemnością oglądam jak grają. Taki jest też Muci. Bardzo wiele potrafi. Rzecz jednak w tym, że w futbolu najważniejsza jest powtarzalność. "Erni" robi coś wspaniałego, a potem nie ma go przez długie minuty, czy nawet kilka meczów, by znowu błysnąć. Raz na kilkadziesiąt prób to i mnie wyjdzie jakiś drybling. Może w klubie innym niż Legia to by wystarczyło. Tutaj na pewno nie - komentuje Lewczuk.
Po tej przegranej z Wartą atmosfera przy Łazienkowskiej zrobiła się bardzo nerwowa, zwłaszcza że "Wojskowi" mieli przed sobą bardzo ważny w kontekście walki o utrzymanie wyjazd do Niecieczy. Zawodnika zabrakło jednak w kadrze meczowej. Wkrótce potem pojawiła się informacja, że piłkarz został karnie przesunięty do rezerw, która okazała się fałszywa. Jak się wówczas dowiedzieliśmy, trenerzy nie byli zadowoleni z tego, jak pracuje i jak reaguje podczas treningów i meczów.
- Jest od roku w Warszawie, a wciąż nie może wejść na poziom, do którego jest predestynowany. Nie chcemy, by 21-letni piłkarz zadowalał się tym, co jest, zwłaszcza że to za mało. Musi zrozumieć, że obroni się tylko zaangażowaniem i ciężką pracą - usłyszeliśmy wtedy w Legii.
Dopytaliśmy, jak tamta sytuacja wpłynęła na zawodnika i jak zareagował.
- To była jedna z prób dotarcia do niego. Trudno powiedzieć, by się udała. Muci jest niewątpliwie utalentowanym zawodnikiem, ale w dalszym ciągu ma kłopoty z intensywnością w grze oraz pracą w defensywie. Największym jego problemem jest jednak to, jak reaguje na niepowodzenia. On znika. Nie walczy, nie daje trenerom sygnału, że jest gotowy do rywalizacji o miejsce w składzie. W sytuacji, gdy Vuković ma do dyspozycji Josue, a po bokach Wszołka i walecznego Rosołka, to dla Ernesta po prostu brakuje miejsca - mówią nam w Książenicach.
Potem Muci wrócił do kadry meczowej, wszedł cztery razy z ławki, ale za każdym razem rozczarowywał. W Białymstoku przeciwko Jagiellonii znów zabraknie go w wyjściowym składzie.
- Nie dziwię się. Trener wyciąga wnioski na podstawie postawy piłkarza na treningach. Miejsce w składzie stanowi nagrodę za postawę na zajęciach przez cały tydzień - komentuje Żewłakow.

Przyszłość

Co więc czeka zawodnika?
- To wciąż bardzo młody piłkarz o ogromnych możliwościach i perspektywach. Na pewno nie jest przeszacowany. Jednocześnie "Erni" potrzebuje wsparcia od trenera. By dobrze się prezentować, musi mieć poczucie, że trener mu ufa i jedno, drugie nieudane zagranie, czy występ nie zaważą na jego pozycji w drużynie. Moje zaufanie miał. Nie wiem, jak było w ostatnich miesiącach, ale jestem głęboko przekonany, że Legia może jeszcze mieć z niego duży pożytek - twierdzi Czesław Michniewicz.
- Na ten moment najlepszym rozwiązaniem byłoby wypożyczenie Muciego. Powinien pójść do miejsca, w którym będą na niego stawiać, by się odbudował, ale przede wszystkim zapracował na nową szansę w Legii. Zdecydowanie może jeszcze sporo w piłce osiągnąć. Ale za chwilę w Warszawie pojawi się nowy trener i kto wie? Może będzie widział w nim podstawową "dziesiątkę"? - dowiadujemy się z kolei w Książenicach.
- To wciąż taka wielka nadzieja... Chyba jeszcze można się łudzić, że nowy trener coś z niego wyciśnie, bo potencjał ma. Tylko czas ucieka - mówi Dobrzyński.
- Michał Żewłakow porównywał go do Dudy, a mnie się bardziej kojarzy z Michałem Masłowskim, gościem o niesamowitych umiejętnościach, który jednak potrzebował ogromnego zaufania od trenera i wielu występów, by pokazać pełnię możliwości. Muci też taki jest, trzeba by mu dać serię meczów. Tylko w Legii po paru przegranych trener żegna się z posadą. Który więc zaryzykuje posadę kosztem promowania jednego piłkarza? - twierdzi Lewczuk.
- Musimy wziąć pod uwagę, że to młody chłopak, ma za sobą pierwszy, trudny rok. Może mu to pracuje w głowie? Z drugiej strony klasowi piłkarze wyciągają wnioski z trudności, korzystają i idą dalej. Tutaj tego nie widać. Jednak zmiana szkoleniowca, to nowe otwarcie kolejna szansa Muciego. Jeśli Josue odejdzie, to znów zrobi się więcej miejsca. Ernest może z tego skorzystać - mówi Żewłakow.
- Nie wiem tylko, czy będzie w stanie. Jego osobowość, sposób w jaki reaguje pokazuje, że największym problemem jest jego głowa. Jeśli się to nie zmieni, to nie wiązałbym z nim w Legii wielkich nadziei - powątpiewa na koniec Lewczuk.

Przeczytaj również