Festiwal żenady w Mielcu, kuriozum, kolejna absurdalna decyzja klubu. Polska piłka nigdy nie będzie normalna

Festiwal żenady w Mielcu, kuriozum, kolejna absurdalna decyzja klubu. Polska piłka nigdy nie będzie normalna
Marcin Kadziolka/shutterstock.com
Zgodnie z tym, co pisał nasz dziennikarz Tomasz Włodarczyk, Stal Mielec postanowiła zwolnić Leszka Ojrzyńskiego. Na siedem spotkań przed końcem sezonu, gdy klub ma realne szanse na utrzymanie w Ekstraklasie. Absurd? Mało powiedziane. To nie pierwszy raz, kiedy w Mielcu fundują festiwal żenady.
W polskiej piłce mogliśmy przez lata przyzwyczaić się do różnych absurdalnych ruchów i sytuacji na szczeblu decyzyjnym w klubach. Mieliśmy właścicieli, którzy żonglowali trenerami jak piłeczkami tenisowymi. Była “rekinowa” ekipa Marzeny S. w Krakowie. Był Dominik Midak w Gdyni, który o mało co nie doprowadził tamtejszej Arki do bankructwa. Od lat z problemami natury organizacyjnej zmagają się w Koronie Kielce. Ale to, co od jakiegoś czasu wyprawiają w Mielcu, jest dowodem na aktualność popularnego hasła z lat 90.: “organizacyjnie Stal Mielec”. I, jak się domyślacie, daleko temu stwierdzeniu do komplementu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Organizacyjnie Stal Mielec

Klub z Podkarpacia zdecydował się na zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego po weekendowym remisie z Wartą Poznań. Tego samego Leszka Ojrzyńskiego, który 11 listopada został zatrudniony z misją ratowania Ekstraklasy w Mielcu. Czy zatem Stal właśnie straciła szanse na utrzymanie? A może traci do bezpiecznego miejsca tyle punktów, że spadek jest właściwie pewny?
Nic z tych rzeczy. Dzisiaj, 12 kwietnia, beniaminek z południowo-wschodniej Polski wprawdzie okupuje ostatnie miejsce w tabeli, ale ma na koncie 20 punktów. To o jeden mniej niż Podbeskidzie Bielsko-Biała. O trzy mniej od Cracovii, o pięć od Wisły Płock. Co istotne, mielczanie rozegrali też jedno spotkanie mniej od konkurencji. Zostało im do nadrobienia zaległe starcie z Rakowem Częstochowa. Jest więc realna szansa na wydostanie się ze strefy spadkowej i pozostanie w elicie na przyszły sezon. Biorąc pod uwagę te okoliczności, wyrzucenie z pracy Leszka Ojrzyńskiego zakrawa o absurd.
Ojrzyńskiemu nie będzie dane dokończyć dzieła. Być może Stal by spadła. Wówczas pożegnanie szkoleniowca byłoby zupełnie zrozumiałe. Ale tego się nie dowiemy. Dowiedzieliśmy się za to, że władze Stali Mielec absolutnie nie są poważne. Jak słyszymy, trener Ojrzyński został zaskoczony zwolnieniem z dnia na dzień. Wcześniej nic nie wskazywało na taki obrót spraw.
Szkoleniowiec zdołał poprowadzić Stal w piętnastu spotkaniach. Czternastu w lidze i jednym w Pucharze Polski. Przegrał tylko pięć z nich! Pięć! Zanotował łącznie trzy zwycięstwa, siedem remisów (jeden w PP) i pięć porażek. W Ekstraklasie daje to średnią punktową 1.07 pkt na mecz.
Screen leszek ojrzyński stal mielec
transfermarkt.pl
Żaden świetny rezultat? To prawda. Ale w końcu Ojrzyński objął zespół chyba najsłabszy kadrowo, który od początku rozgrywek był skazany na heroiczną batalię o utrzymanie. Do zespołu z Podkarpacia wprawdzie dołączyli zimą: Aleksandyr Kolew, Maciej Jankowski, Albin Granlund i Jonathan de Amo, ale umówmy się - cały kwartet to piłkarze pasujący umiejętnościami najwyżej właśnie do drużyny z dołu ligowej tabeli. Jeśli to miał być gwarant utrzymania w lidze, to w Mielcu chyba nie założyli okularów. Albo wzięli plusy zamiast minusów. Chociaż o jakichkolwiek plusach w zarządzaniu klubem trudno w Mielcu mówić.

Absurd goni absurd

Kilkanaście dni temu było głośno o zamieszaniu z Krzysztofem Sobierajem, byłym piłkarzem Arki Gdynia i asystentem Leszka Ojrzyńskiego w Wiśle Płock. Były już trener Stali ściągnął “Sobiego” do Mielca. Sobieraj poprowadził nawet jeden trening w zastępstwie za swojego mentora, po czym… klub zmienił zdanie i uznał jednak, że Sobieraja zatrudniać nie zamierza. Tuż po tym, jak ten uporządkował parę spraw i podjął decyzję o wyjeździe z Gdyni na południe kraju. Cała afera na linii Stal-Sobieraj prawdopodobnie skończy się w sądzie.
A przecież o wyjątkowym “talencie” włodarzy Stali przekonaliśmy się już na starcie sezonu, niedługo po awansie mielczan do Ekstraklasy. Trener Dariusz Marzec, dziś opiekun wspomnianej już Arki, architekt awansu, został zwolniony jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek. Dlaczego?
- Przyszedłem do Stali z dwoma współpracownikami. Pozostali ludzie byli w klubie już wcześniej. Akceptowałem to, ale przed sezonem władze chciały włączyć do sztabu także trenera drugiej drużyny. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie to, że z tego powodu zwolniona miała zostać jedna z dwóch osób, które pojawiły się w klubie ze mną. Nie zgodziłem się na to - mówił Marzec w wywiadzie z Maciejem Rafalskim dla “TVP Sport”.
Dzisiejsza absurdalna decyzja o zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego to zatem nie pierwszy “wyskok” szefów Stali. Jeśli nowy szkoleniowiec utrzyma zespół w Ekstraklasie, władze klubu będą mogły triumfować. Ale nie o to tutaj chodzi. Chodzi o sam fakt i sposób rozstania z Ojrzyńskim. W Mielcu znowu pokazali brak klasy. Każdy kolejny trener zapewne pięć razy się zastanowi, zanim przyjmie ofertę ze Stali.
Nowi beniaminkowie w postaci Warty Poznań i ekipy z Mielca mieli dodać tej lidze świeżości. I o ile Warta zostanie tutaj na dłużej, a już skradła serca neutralnych obserwatorów Ekstraklasy, o tyle po Stali nikt płakać nie będzie. Po ewentualnym spadku pożegnamy mielczan zupełnie bez żalu.

Przeczytaj również