Finlandia słaba, ale taką kadrę aż chce się oglądać. Bez Krychowiaka i Zielińskiego gra się łatwiej i lepiej

Finlandia słaba, ale taką kadrę aż chce się oglądać. Bez Krychowiaka i Zielińskiego gra się łatwiej i lepiej
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Tak właśnie powinniśmy rozprawiać się z europejskim czwartym garniturem. Z wysoko wygranego meczu z Finlandią (5:1) można wyciągnąć sporo pozytywów. Kądzior, Moder, Walukiewicz - oni mogą z radością myśleć o kolejnych spotkaniach z orzełkiem na piersi. To spotkanie pokazało też, że nasz środek pola nie potrzebuje za wszelką cenę duetu Krychowiak-Zieliński.
Takiego początku spotkania za kadencji Jerzego Brzęczka chyba nie było. A przecież “Biało-Czerwoni” mierzyli się wcześniej z jeszcze słabszymi rywalami niż niemrawa i niepoukładana Finlandia. To chciało się oglądać właściwie od pierwszego gwizdka słowackiego sędziego. Kamil Grosicki już szarżował, zanim ostatni kibice zasiedli na trybunach gdańskiego stadionu. Wszyscy grali aktywnie. Ochotę do gry praktycznie całej drużyny widzieliśmy gołym okiem. Nikt nie stopował akcji, nikt nie robił zbędnych kółeczek. Odrzuciliśmy rutynę, stawiając na polot i finezję w tej dotychczas smutnej jak wiadomo co reprezentacji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Super-środek

I o to chodziło. Właśnie tak powinni prezentować się polscy piłkarze w starciu przeciwko rywalom pokroju Finlandii. Imponował środek pola, inteligentnie grali skrzydłowi, napastnicy uprzykrzali życie defensorom rywali. To się po prostu zazębiało. Zresztą duetowi centralnych pomocników warto poświęcić kilka słów. Jakże przyjemnie dla oka wyglądali Jakub Moder i Karol Linetty. Rozumieli się znakomicie. Współpracowali, szukali wzajemnie, uzupełniali, napędzali grę Polski. Okej, naprzeciwko byli bezbarwni Finowie, na dodatek w częściowo rezerwowym składzie. Ale Moder i Linetty zdali egzamin z wyróżnieniem. Rywalizacja w środku pola na Euro zapowiada się pasjonująco.
Swoją drogą, występ duetu piłkarzy związanych z Lechem Poznań każe sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński naprawdę są niezbędni tej drużynie. No nie są. Mamy alternatywy, i to wysokiej klasy. Da się żyć bez duetu, który niegdyś dał tej reprezentacji sporo (szczególnie Krychowiak), lecz nie można go traktować jako must-have podstawowej jedenastki układanki Brzęczka. Spójrzmy, jak wyglądał “Krycha” na tle tej samej Finlandii, przeciwko której szaleli Moder i Linetty. Pomocnik Lokomotiwu wszedł na boisko z ławki rezerwowych. Zaczął od bezsensownej straty. Jego sposób gry był wyjątkowo irytujący. Podsumował występ kryciem na radar przy golu rywali, kiedy to, zamiast doskoczyć do przeciwnika, postanowił oddalony o metr-dwa podziwiać jego piękny strzał w “okienko” bramki Drągowskiego.
Krychowiak od dawna nie mógł przełożyć udanych występów w lidze rosyjskiej na reprezentację. Jak słusznie zauważył Marcin Żewłakow w studiu “TVP Sport”, były gracz Sevilli i PSG wprowadził do gry zbytnią rutynę, co przy okazji spowodowało zgaśnięcie rozpędzonego wcześniej Linetty’ego (kapitalnie zachował się przy trzecim golu!). Samą rutyną i oklepanymi schematami nigdzie nie zajedziemy. Na pewno nie do ćwierćfinału Euro. Jeśli mamy wybór między Krychowiakiem i nieobecnym dziś Zielińskim, serwującymi to, co znamy i dotychczas nas męczyło, a świeżym duetem Moder-Linetty, warto zwrócić się ku opcji numer dwa. Czy to przesada? No dobrze, ale co mamy do stracenia? Na pewno obaj zasłużyli na grę za kilka dni z Włochami.

Rośnie nam klasowy stoper

Kto? Oczywiście Sebastian Walukiewicz. Tak oceniliśmy jego występ w pomeczowych notach:
Ocena “8”. Znakomicie grał Walukiewicz. Uważny, pewny w defensywie, zdecydowany, inteligentny. Wygrywał pojedynki z przeciwnikami i popisywał się świetnym rozegraniem piłki. Gratulacje.
W tych kilku zdaniach zawarta jest kwintesencja występu obrońcy Cagliari. Kiedyś do gry w kadrze aspirował Bartosz Salamon, również specjalizujący się w umiejętnym rozgrywaniu futbolówki, świetnie czujący się z nią przy nodze. Walukiewicz to zawodnik kilka klas od niego lepszy. Pomimo młodego wieku jest się czym zachwycać. Nie bez przyczyny były gracz Pogoni Szczecin robi dobre wrażenie w Serie A. To defensor piekielnie inteligentny, a przy okazji sprawnie wypełniający swoje podstawowe obowiązki. Przeciwko Finom imponował decyzjami, ustawieniem, zdecydowaniem, grą w powietrzu. No i dał kilka takich podań, że można było tylko przyklasnąć.
Jasne, pewnie nie uniknie błędów w biało-czerwonej koszulce. Tak jak nie unika ich w Cagliari, gdzie właśnie zaczyna poważne granie i naukę u boku takiego specjalisty jak słynny Diego Godin. Ale Walukiewicz ma niesamowity potencjał. To kapitał na lata. Na dekadę. Zobaczymy, jak spisze się w starciu z Italią, z piłkarzami, których zna z włoskich boisk. Na razie reprezentacyjny debiut wypadł okazale. Kamil Glik, gdy po Euro prawdopodobnie odejdzie na kadrową emeryturę, może spać spokojnie. Walukiewicz nie tylko powinien mu dorównać, ale także dysponuje papierami, by go przerosnąć.

Wreszcie powód do radości

Rzadko mogliśmy się przy kadrze Jerzego Brzęczka uśmiechać. No, może po meczu z Izraelem. Teraz wreszcie jest szansa wypowiedzieć się o niej generalnie w superlatywach. I niech nawet ktoś uzna, że to przesada. Ale gdy słowa pochwały się należą, warto je uwypuklać. To nadal Finlandia, ale przypomnijmy sobie potyczki z Łotwą czy Macedonią. Eksperyment selekcjonera się powiódł. Zmiennicy dali radę. Świeża krew była impulsem. Wiemy, że na 8 miesięcy przed Euro trener ma spory wybór we właściwie każdej formacji.
Może polegać na Kamilu Grosickim, który mecz z Finami zapewne zapamięta do końca życia. Skrzydła imponują. Może, zgodnie z słowami z wcześniejszej fazy tego tekstu, spokojnie szukać rozwiązań w środku pola bez Krychowiaka czy Zielińskiego, o ile starczy mu odwagi. Może być spokojny, gdy wyleci mu ktoś z duetu Glik-Bednarek. Ma komfort na bokach obrony, gdzie większym problemem od jakości piłkarzy są ich rozmaite problemy zdrowotne. O bramce nie ma co mówić, szacunek dla Drągowskiego. Z przodu swoje zrobił szczególnie Milik, ważnego gola zdobył Piątek. Robert Lewandowski mógł z radością bić brawo i żartować na ławce rezerwowych. Tym większa szkoda, że Milik straci najbliższy kwartał w karierze klubowej. Ale za to Jerzy Brzęczek ma otwartą furtkę na kolejne testy w listopadzie, właśnie w linii ataku.
Tak, po tym meczu mamy pełne prawo być zadowoleni. Tak, w weekend Włosi mogą sprowadzić wszystkie radosne głowy na ziemię, wyjaśniając zachwyty nad Walukiewiczem, Moderem, Linettym czy kimkolwiek innym. Na chwilę obecną jednak trener Brzęczek może odetchnąć z ulgą. Niech nie zmarnuje wypracowanego dziś kapitału i korzysta ze zdolnych podopiecznych, nie tylko w ramach eksperymentu. Na marginesie, to zamiast rozmów o książce poświęconej selekcjonerowi, dominują głosy zachwytu nad popisem reprezentacji Polski. I oby tak częściej. A na pewno do niedzieli.

Przeczytaj również