Gdyby nie Griezmann, mógłby dziś zastępować Ramosa. To on ma być nowym liderem obrony Bayernu

Gdyby nie Griezmann, mógłby dziś zastępować Ramosa. To on ma być nowym liderem obrony Bayernu
Amel Emric / Sipa / PressFocus / Własne
Lucas Hernandez ma w swoim dorobku złoty medal mistrzostw świata, ale mógłby grać w reprezentacji Hiszpanii, gdyby nie telefon od Didiera Deschampsa trzy miesiące przed mundialem w Rosji w 2018 roku oraz rozmowa z ówczesnym, klubowym kolegą z drużyny, Antoinem Griezmannem. Griezmann, który przez pięć lat występował u boku Hernandeza w Atletico Madryt, przyznał, że wywierał na koledze presję i “męczył go”, by ten w końcu się zgodził. To on wyjawił też, że pełniący wtedy rolę selekcjonera reprezentacji Hiszpanii Julen Lopetegui kontaktował się wcześniej z bocznym obrońcą i solidnie “zbadał grunt”.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
Hernandez występował we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach Francji od kategorii do lat 16 aż do kategorii do lat 21, ale trzy lata temu stanął przed punktem zwrotnym i zrządzeniem losu, na które czekał, by spełnić swoje ambicje.
- Od dawna czułem się bardziej Hiszpanem niż Francuzem - tłumaczył sam piłkarz. - Hiszpania dała mi wszystko pod względem osobistym i zawodowym. Nawet jej językiem mówię lepiej. Moim krajem pozostaje jednak Francja. Kiedy otrzymałem powołanie od trenera, nie zawahałem się nawet na sekundę, zanim powiedziałem mu, że jestem gotowy dać z siebie wszystko w tej koszulce.
Chwilę później był już mistrzem świata, w wieku 22 lat. W Rosji Hernandez zagrał na lewej obronie we wszystkich siedmiu meczach w podstawowym składzie i zaliczył nawet dwie asysty przy golach: Benjamina Pavarda w 1/8 finału przeciwko Argentynie oraz Kyliana Mbappe w finałowym spotkaniu z Chorwacją. Jego życie nigdy nie miało już być takie samo.
Hernandez, urodzony w Marsylii, gdzie jego ojciec Jean-Francois - agresywnie grający, lewonożny środkowy obrońca - występował w latach 1995-1998, dorastał w Hiszpanii. Tam jego tato zakończył karierę, zanim pewnej nocy wyszedł z domu i rozpłynął się w powietrzu, pogrążony w długach. Lucas dzielił od tamtej pory życie z mamą Laurence, jej rodzicami oraz młodszym bratem Theo, który grał w młodzieżowych zespołach i rezerwach Atletico, a potem przeszedł do Realu Madryt i Milanu.
- To były piękne, ale trudne czasy - wspominał Hernandez. - Pamiętam, że moja mama pracowała po godzinach, aby nas wyżywić. Zabierała nas na mecze i treningi. Theo i ja zawdzięczamy jej wszystko. Jedyne, co mogliśmy zrobić, aby przez to przejść oraz dać jej coś w zamian, to nie przestawać walczyć i starać się, by nasze marzenia stały się rzeczywistością.
Piłka nożna stanowiła jego siłę napędową od najmłodszych lat. Skauci Atletico zwrócili na niego uwagę w wieku 11 lat, kiedy występował w Rayo Majadahonda, małej drużynie z zachodnich przedmieść Madrytu. Filozofia i duch nowego klubu, a później Diego Simeone, wpłynęły na styl jego gry oraz charakter.
- Lubię bronić, rywalizować, być agresywnym na boisku - opisywał Hernandez. - Uwielbiam pojedynki, odbiory i przechwyty piłki. Kiedy byłem młodszy, moimi idolami byli Fabio Cannavaro oraz Carles Puyol, czyli inne typy zawodników, ale obaj bardzo twardzi, silni i fizyczni. Sposób, w jaki grało Atletico, tj. dobre bronienie po to, by móc dobrze atakować, nigdy odwrotnie, do mnie pasował i wyglądał bardzo podobnie do nastawienia reprezentacji Francji, kiedy do niej dołączyłem. Deschamps i Simeone mają wiele wspólnego. Liczy się dla nich tylko jedno: wygrywanie. Nie czułem się zatem zdezorientowany i mogłem się szybko przystosować.
Mimo że jego naturalną pozycją jest środek defensywy, co mógł odziedziczyć po ojcu, zarówno do pierwszego zespołu Atletico, jak i narodowej drużyny Francji Hernandez przebił się jako silny, eksplozywny i bezkompromisowy lewy obrońca.
- Jestem już przyzwyczajony do gry po lewej stronie, ale potrafię występować na obu pozycjach - skomentował. - Przejście z jednej roli do drugiej nie sprawia mi problemu, nawet podczas tego samego meczu. Mój brat jest typowym lewym obrońcą, znacznie mocniejszym ode mnie w grze ofensywnej. Ja jestem jednak lepszym obrońcą, bez wątpienia!
- To mój żołnierz! - opisał nowego wówczas kadrowicza przed ostatnim mundialem Griezmann.
Kiedy Hernandez odszedł z Atletico do Bayernu Monachium latem 2019 roku, chciał postawić sobie nowe wyzwanie i, jak sam przyznał, wyjść ze strefy komfortu. Najpierw musiał jednak poddać się dwóm operacjom (prawego kolana oraz prawej kostki) w tym samym roku. Doznał też kilku innych kontuzji, w rezultacie których odegrał poboczną rolę w ubiegłorocznym, zakończonym ostatecznie triumfem Bayernu, mini-turnieju Ligi Mistrzów. Wszedł na raptem sześć minut w końcówce ćwierćfinałowego pogromu Barcelony aż 8:2.
- W poprzednim sezonie Alphonso Davies był najlepszym lewym obrońcą na świecie - zwrócił uwagę Hernandez. - Nie chowam zatem urazy. I tak byłem częścią tej przygody.
Poprosiwszy o koszulkę z numerem 21 - tym samym, który nosi zazwyczaj w reprezentacji, ale którego nikt w Bayernie nie ośmielił się założyć od czasu przejścia na emeryturę przez byłego kapitana i ikonę bawarskiego klubu, Philippa Lahma - musiał zaadaptować się do ofensywnej gry opartej na posiadaniu piłki i bronieniu daleko od własnej bramki. Czymś przeciwnym niż w Atletico.
- Musiałem poprawić moje podania - przyznał Hernandez.
Po 18 latach życia w Hiszpanii musiał nauczyć się również nowego stylu życia.
- Brakuje mi lokalnej szynki i codziennego kontaktu z Tomem Lemarem i Antoinem Griezmannem - nie ukrywa.
W Bayernie spotkał za to innych rodaków w osobach Pavarda, Kingsleya Comana oraz Corentina Tolisso, co pozwoliło mu zachować rutynę towarzyszącą mu w dni wolne: wyjście na spacer do pobliskich lasów i wędkowanie w nieodległych jeziorach.
- Wędkuję od dziecka - zdradził. - Nauczyli mnie tego tato i dziadek. Po prostu to kocham, a tu odnalazłem do tego raj. Odkryłem nawet niesamowite miejsca bogate w szczupaki, sandacze i pstrągi, czy lokalną specjalność. Moje muzyczne i kulinarne smaki, poza francuskim serem, pozostają jednak bardzo hiszpańskie. Moja żona Amelia jest Hiszpanką. Mój syn Martin urodził się w Madrycie, dwa tygodnie po mistrzostwach świata. Kiedy jestem w Hiszpanii, czuję się Hiszpanem. Ale kiedy jestem we Francji, czuję się Francuzem.
A kiedy jest w Niemczech, jest dziś zawodnikiem Bayernu, kolejnym mistrzem świata w tej drużynie. Ale za to niezwyczajnym: 80 milionów euro, jakie zapłacono za jego transfer, stanowi rekord w historii klubu. Hernandez ma nadal dopiero 25 lat. Już wydaje się, że to dobrze wydane pieniądze.
***
Patrick Urbini pisze dla tygodnika France Football
Obserwujcie go na Twitterze @purbini
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ

Przeczytaj również