"Guardiola zrujnował na odległość wielu obrońców we Włoszech". Ale jego nie zdążył. "Wojownik z innej planety"

"Guardiola zrujnował na odległość wielu obrońców we Włoszech". Ale jego nie zdążył. "Wojownik z innej planety"
Foto Fotografo01 / IPA/SIPA/PressFocus
Krew ściekająca strugami po przepoconej twarzy, obolałe łokcie po obijaniu boków rywali i gest uderzenia się pięściami po klatce piersiowej, zupełnie tak, jakby był gorylem. Trudno inaczej wyobrazić sobie Giorgio Chielliniego, jednego z ostatnich obrońców starej szkoły. I jednego z najlepszych defensorów przynajmniej ostatniej dekady.
Giorgio Chiellini z pewnością nie jest elegancki. Nie przypomina Alessandro Nesty, ani swojego wielkiego idola, Gaetano Scirei. Sztuki bronienia nie dokonuje w sposób dyskretny. Nie ma eksplozywności, która cechowała Fabio Cannavaro, nie popisuje się doskonałymi długimi podaniami jak jego wieloletni kolega, Leonardo Bonucci. Jego żywiołem są bezpośrednie starcia i wieczna walka z napastnikami zagrażającymi bramce.
Dalsza część tekstu pod wideo
W dzisiejszym futbolowym świecie jest gatunkiem praktycznie wymarłym. Do tego mającym problemy z tym, by zaakceptować zmiany, które zaszły w mentalności i podejściu obrońców nowej szkoły. Jednak bez najmniejszych problemów potrafi wskazać winnego tego stanu rzeczy; jest nim pewien Hiszpan, który wpłynął na umysły piłkarzy na całym świecie.
- Pep Guardiola zrujnował na odległość wielu obrońców we Włoszech. Właściwie to zrujnował całe pokolenie - twierdzi Chiellini.
Jego zdaniem, choć Hiszpan nigdy nie pracował w Serie A, to i tak jest współodpowiedzialny zmianom, jakie zaszły we włoskiej piłce.
- Guardiolismo sprawiło, że dzisiaj obrońcy wiedzą jak nadawać tempo grze i świetnie wyprowadzać piłkę, ale nie mają pojęcia jak kryć i bronić. Niestety, taka jest prawda. Kiedy byłem młody, ciągle ćwiczyliśmy grę jeden na jednego i krycie. Dzisiaj włoscy defensorzy nie mają pojęcia jak kryć przy wrzutkach - powiedział w wywiadzie dla “Corriere dello Sport” piłkarz Juventusu.
Jego zdaniem miało to ogromny wpływ zarówno na włoski futbol, jak i na reprezentację Włoch.
- To przykre, ponieważ tracimy nasze DNA i cechy charakterystyczne, które sprawiały, że wyróżnialiśmy się na tle innych krajów. Wszyscy obrońcy myślą o grze do przodu, brakuje takich, którzy zastraszali rywali, zapominamy o naszej tradycji. Straciliśmy tożsamość Maldiniego, Baresiego, Cannavaro, Nesty, Bergomiego, Gentile, Scirei...w rocznikach 1984-1995 mamy tylko Leonardo Bonucciego - wyliczał Włoch. - Przez dekadę nie stworzyliśmy ani jednego dobrego obrońcy. Mam nadzieję, że dokonamy resetu i stworzymy od nowa włoską piłkę - podsumował w wywiadzie z 2018 roku Chiellini.
Oczywiście zaznaczał wówczas, że Pep Guardiola to fantastyczny trener z wielkim piłkarskim umysłem, jednak z zarzutów wobec Hiszpana nie wycofał się nigdy. I patrząc na część włoskich obrońców - Mattie Caldarę, Alessio Romagnoliego, czy Daniele Ruganiego - faktycznie widać ogromną różnicę. Niekoniecznie są oni gorsi od swoich poprzedników, za to z pewnością są inni. Spokojniejsi, mniej agresywni, lepsi technicznie.
Najlepszym przykładem jest Alessandro Bastoni, obrońca niesamowicie utalentowany, mimo zaledwie 22 lat już grający na bardzo wysokim poziomie, jednak tak różny od Chielliniego jak to tylko możliwe. Lubujący się w idealnych wrzutkach a nie ich przecinaniu, doskonale czujący się w kreowaniu akcji, a nie ich niszczeniu.
- Sami siebie krytykowaliśmy za to, że nie gramy piłką, doprowadziliśmy do hispanizacji, guardiolizacji naszej piłki. Nagle staliśmy się małymi chłopcami, wyprowadzającymi piłkę od obrony, kryjącymi strefą, grającymi w futbol Barcelony Pepa Guardioli - narzekał Chiellini. - Myślę jednak, że ostatnio znaleźliśmy kompromis, ludzie zrozumieli, że musimy stać się lepsi w rzeczach, które były nam wcześniej obce, jednak bez porzucania zalet, które mieliśmy w historii - podsumował Włoch ostatnie lata we włoskiej piłce.

Kochani wrogowie

Giorgio Chiellini zawsze szukał na boisku wroga, z którym mógł walczyć. Jeśli ten odpowiadał mu pięknym za nadobne - stawał się jego ulubieńcem. W Serie A jego serce podbiło zwłaszcza dwóch napastników, Edinson Cavani oraz Zlatan Ibrahimović.
Pojedynek przeciwko Urugwajczykowi z 2013 roku przeszedł do historii. Piłkarze Napoli i Juventusu toczyli ze sobą wojnę przy każdym stałym fragmencie, na każdym metrze boiska. Cavani, obłapiany, pociągany i uderzany łokciami wpadał w furię. W końcu nie wytrzymał i powalił Włocha na murawę, a ten nie był dłużny i chwilę później pociągnął rywala z całej siły za bujne włosy. Tego już było za dużo dla Edinsona, który w kolejnej akcji nawet nie patrzył na piłkę i z całej siły uderzył Chielliniego łokciem w głowę.
To była po prostu dwuosobowa piłkarska wojna, wydawało się, że obaj zawodnicy się nienawidzą i po zakończeniu meczu rzucą się sobie do gardeł. Tymczasem gdy zabrzmiał ostatni gwizdek, panowie przybili piątki i wymienili się koszulkami.
- Nikt mnie nigdy tak nie poobijał jak Chiellini, to najtrudniejszy obrońca na jakiego można grać. Lubię z nim walczyć, jest twardy, agresywny, przykład włoskiego stylu. A ja lubię takich defensorów - zachwycał się Cavani. - To obrońca, którego najbardziej szanuję. Jest jednym z najlepszych na świecie, naprawdę lubię to jak broni. On żyje dla tej gry - nie mógł wyjść z podziwu Urugwajczyk. A starcia tej dwójki były tak porywające, że nawet kibice Juventusu życzyli Napoli, by Edinson kiedyś do nich wrócił.
Drugim ulubieńcem Włocha stał się Zlatan Ibrahimović. Na początku kolega z zespołu, po chwili znienawidzony zdrajca. - “Ibra” był tym napastnikiem, który przeszył moje serce. Byliśmy kolegami, byłem bardzo młody i zawsze próbowałem się z nim mierzyć na treningach. Pilnowałem go na każdym kroku, także po to żeby zyskać uznanie trenera i reszty zespołu. Zaakceptowanie pojedynku ze Zlatanem oznaczało zyskanie szacunku - wspomina Chiellini.
A kiedy Ibrahimović odszedł do Interu, z miejsca stał się głównym ligowym celem dla obrońcy “Juve”.
- Lubię grać przeciwko wielkim napastnikom, zawsze sprawiało mi przyjemnosć walczenie z najlepszymi. Zlatan był najlepszym jakiego widziałem, robił różnicę wszędzie, gdzie przychodził. To zdecydowanie największy wróg w mojej karierze - twierdzi Chiellini. Szwed zresztą nie pozostawał mu dłużny: - Chiellini to zdecydowanie najostrzejszy i najtrudniejszy do zgubienia obrońca z jakim grałem, przeciwko niemu zawsze najbardziej cierpiałem - chwalił Włocha Zlatan.

Posklejana głowa

“Obrywanie” od rywali to stały aspekt kariery Giorgio Chielliniego. Czterokrotnie łamał nos, a to, ile razy zalewał się krwią z rozbitej głowy, jest trudne do zliczenia. Do tego stopnia, że widok Włocha owiniętego bandażami lub innym materiałem hamującym krwawienie, bądź mającego założoną maskę, stał się czymś zupełnie normalnym.
- Mam na swojej głowie niezłą kolekcję. W trakcie tych wszystkich lat założono mi chyba ze sto szwów - żartuje włoski obrońca. - Krew mi nie przeszkadza, zwłaszcza moja. Dla mnie bronienie to przyjemność. Zablokowanie kluczowego strzału to czysta frajda. Te wślizgi w ostatniej chwili i wybicia piłki z linii bramkowej dają mi dużo więcej satysfakcji niż zdobywane gole. Strzelanie jest fajne, ale to nie moje życie. Jest nim uniemożliwianie, by ktoś strzelił - podsumował Chiellini.
Trudno nie mieć wrażenia, że gdyby Giorgio Chielliniemu odebrać boiskową ambicję i charakter wojownika, to byłby piłkarzem dość średnim. Nieociosanym, wręcz topornym, sprawiającym wrażenie, że prowadzenie piłki nie należy do najprostszych rzeczy na świecie. Co o tyle dziwne, że zaczynał jako lewy obrońca, a we Fiorentinie grywał nawet jako lewy wahadłowy, co dziś trudno sobie wyobrazić.
Jednak jego mentalność i inteligencja sprawiły, że stał się jednym z najlepszych obrońców swojej ery. Prawdziwym wojownikiem, który na boisku walczy na każdym metrze i nie daje ofierze nawet chwili na złapanie oddechu.
- Każdy obrońca ma swoją rolę, ja jestem tym najbardziej agresywnym. Idę polować na moich rywali wysoko na boisku, skupiam się na starciach jeden na jeden i wygrywaniu pojedynków fizycznych. Leonardo Bonucci jest naszym reżyserem, a Andrea Barzagli profesorem - opowiadał o swoich zadaniach w słynnym tercecie “BBC” Juventusu.
Nie bez powodu Walter Mazzarri wskazywał właśnie Chielliniego jako punkt odniesienia dla wszystkich włoskich obrońców i mówił, że jest prawdziwym wzorem dla każdego obrońcy. Problem w tym, że trenował wówczas Torino, a kibice tego klubu uznali to za prowokację i domagali się jego rezygnacji. Ale Mazzarri chwalił piłkarza “Starej Damy” także wtedy, gdy prowadził Napoli.
- Chiellini jest z innej planety, on sam może kryć trzech rywali - zachwycał się włoski trener.
Zresztą, gdyby chcieć wypisać wszelkie pochwały, trzeba by napisać oddzielny artykuł; van Persie opowiadał, że chciał by Arsenal ściągnął Giorgio, ponieważ nikt w klubie nie miał takiej mentalności jak on, nikt nie był prawdziwym zwycięzcą. Pako Ayesteran twierdził, że Chiellini jest jednym z niewielu obrońców, którzy wychodzą na boisko z misją, by bronić. Za najtrudniejszego rywala w karierze uznał go między innymi Harry Kane.
Nie wypada jednak nie zawrzeć opinii trenerskiego guru zabijania meczów i ofensyw rywali.
- Panowie Bonucci oraz Chiellini powinni iść na Harvard i prowadzić wykłady na temat gry środkowych obrońców. Fantastyczni, absolutnie fantastyczni - nie mógł się nachwalić włoskiego duetu Jose Mourinho.

Słodki goryl

Wbrew temu co mogłoby się wydawać podczas oglądania meczów, Giorgio Chiellini nie jest troglodytą. Nie jest nawet obrońcą brutalnym, rzeźnikiem - po prostu gra ostro, a kiedy napastnik odpowiada mu tym samym, rozpoczyna się walka gladiatorów.
Prywatnie to człowiek bardzo inteligentny i wykształcony. Ukończył studia z ekonomii, poza autobiografiami napisał także biografię swojego idola, Gaetano Scirei. Co dla osób, które go dopiero poznają, bywa zaskakujące.
- Poznałem mamę Alvaro Moraty, razem jechaliśmy pociągiem, a ona powiedziała mi, że oglądając mnie na boisku w życiu by nie uwierzyła, że jestem taki spokojny i słodki! Ale zawsze miałem taki charakter, na boisku jestem silny i stanowczy, a poza nim spokojny, bardziej refleksyjny - twierdzi Włoch.
To jednak kiepskie pocieszenia dla samego Alvaro Moraty, który będzie się dzisiaj musiał zmierzyć z prawie 37-letnim obrońcą, który od kilkunastu lat terroryzuje europejskich napastników.
Hiszpan zresztą doskonale wie, co go czeka. W taki sposób opisał wspólne treningi z Giorgio Chiellinim: To tak jakby ktoś wrzucił cię do klatki z gorylem i kazał ci ukraść jego jedzenie.

Przeczytaj również