Hartling: Umowa w sprawie Wisły nadal obowiązuje. Wszystkich oszukał ten mały gnojek

Hartling: Umowa w sprawie Wisły nadal obowiązuje. Wszystkich oszukał ten mały gnojek
Instagram
Mats Hartling uważa, że umowa sprzedaży Wisły Kraków nadal obowiązuje. Winę za zamieszanie związane z przejęciem klubu zrzuca na Vannę Ly. - Wszystko przez tego małego dupka - grzmi w rozmowie z portalem Sport.pl.
Szwed w procesie zmiany właściciela Wisły był pełnomocnikiem Noble Capital Partner, która miała objąć 40 procent akcji "Białej Gwiazdy". Pozostałe udziały piłkarskiej spółki miały trafić do Alelegi - funduszu inwestycyjnego Vanny Ly. Biznesmen z Kambodży, który w trakcie przejmowania klubu zachowywał się nietypowo, w końcu rozpłynął się w powietrzu. Hartling czuje się ofiarą jego działań, ale utrzymuje, że umowa sprzedaży klubu wciąż obowiązuje.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Zostałem oszukany przez pana Vannę Ly tak samo, jak prezes Marzena Sarapata, inni działacze Towarzystwa i kibice. Ale dla mnie umowa jest umową. Wisła podpisała dokumenty i to jest istotne. Mieli czas na analizę treści, a jeśli mieli wątpliwości, to mogli pytać prawników. Noble Capital Partner czuje się właścicielem 40 procent akcji Wisły - mówi Hartling w rozmowie z Sebastianem Staszewskim ze Sport.pl.
Na piątkowej konferencji prasowej nowy zarząd TS Wisła przekonywał, że umowa z firmami reprezentowanymi przez Ly i Hartlinga nie wywołała żadnych skutków prawnych, a stowarzyszenie mogło ją unieważnić, bo kupujący nie zapłacili za akcje. Innego zdania jest Hartling, który twierdzi Ly przekazał Marzenie Sarapacie symboliczną złotówkę za akcje kliubu. Świadkiem całej sytuacji miał być Adam Pietrowski.
Biznesmeni na pewno nie dokonali innej wpłaty przewidzianej umową - nie przelali na konto piłkarskiej spółki 12,2 mln. Hartling twierdzi, że na mocy porozumienia między kupującymi pieniądze miała przekazać firma Ly. Do wpłaty jednak nie doszło. Nie przeszkadza to jednak Szwedowi twierdzić, że jego firma stała się współwłaścicielem Wisły.
- Winny jest tylko on i jego firma Alelega Luxembourg, która miała zostać udziałowcem większościowym i która powinna przelać uzgodnioną kwotę na konto Wisły do 28 grudnia - stwierdził Hartling.
Według plotek Ly podupadł na zdrowiu podczas podróży do Stanów Zjednoczonych. Szwed nie daje jednak wiary w te pogłoski i przekonuje, że jest wściekły na byłego wspólnika.
- Jestem po prostu w szoku. Nie chcę mówić co czuję, bo musiałbym użyć bardzo brzydkich słów. Wyszedłem na kogoś niepoważnego, pan Pietrowski też został przedstawiony w mediach jako idiota albo kłamca. A to dobry człowiek. Niepotrzebnie tylko powtarzał bzdury pana Ly. Wszystko przez tego małego d... - grzmi Hartling. - Ten mały gnojek nie chce mnie spotkać. To mogłoby skończyć się dla niego bardzo przykro - grozi Szwed.
Hartling zdradził, że poznał Ly w 2018 roku. Twierdzi, że dokładnie "prześwietlił" swojego wspólnika, za którego miały ręczyć organizacje z Monaco, Szwajcarii i Szwecji. Wątpliwości miał nabrać dopiero później, gdy okazało się, że Ly zachowuje się dość niestandardowo.
- Była taka sprawa w Turcji: przyjechał na rozmowy z wielką firmą budowlaną Yenigun. Ładnie się przedstawił, rozpoczął negocjacje i się ulotnił - kończy Hartling.
Redakcja meczyki.pl
Kamil Kaczmarek05 Jan 2019 · 19:33
Źródło: sport.pl

Przeczytaj również