Historyczny fart Manchesteru United, pechowe Leicester. Premier League króluje w niechlubnym rankingu

Historyczny fart Manchesteru United, pechowe Leicester. Premier League króluje w niechlubnym rankingu
Catherine Ivill / AMA / PressFocus
Gole samobójcze to nieodłączna część piłki nożnej. Okazuje się jednak, że dziś zdarzają się znacznie częściej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Potwierdza to nasza dogłębna analiza zmagań w czołowych ligach Europy. Gdzie pada najwięcej “swojaków”? Która drużyna w jednym sezonie potrafiła zdobyć dzięki rywalom 11 bramek? Zawodnicy jakiego zespołu najczęściej pakowali piłkę do własnej siatki? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w naszym artykule.
Na wstępie wspomnimy tylko, że przeanalizowaliśmy pięć topowych lig Starego Kontynentu. Zajrzeliśmy do Anglii, Hiszpanii, Włoch, Niemiec oraz Francji i wzięliśmy pod lupę wszystkie sezony począwszy od rozgrywek 2000/01 aż do obecnie trwającej kampanii. A teraz wykładamy już kawę na ławę. Na początek jedno z najciekawszych podsumowań liczbowych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gole samobójcze
własne
Premier League i La Liga w każdym z analizowanych sezonów grały po 38 kolejek. Minimalnie różni się tylko liczba spotkań rozegranych w bieżących rozgrywkach, ale nie wpływa ona znacząco na wyniki. Francuska Ligue 1 jedynie w kampaniach 2000/01 i 2001/02 rozgrywała 34 serie gier, a przed rokiem zakończyła zmagania na 28 kolejkach przez wybuch pandemii. Poza tym ekipy znad Sekwany też grały po 38 razy.
Podobnie wygląda to w przypadku Serie A. Tam 34 kolejki miały miejsce w sezonach 2000/01, 2001/02, 2002/03 i 2003/04. Później powiększono ligę i każdy zespół zaczął rozgrywać 38 spotkań. Jedynie Bundesliga w całym analizowanym okresie zawsze była ligą z 18 drużynami.

Liczba “swojaków” rośnie

Choć w teorii gole samobójcze zależą przede wszystkim od przypadku, liczby pokazują, że bywają one groźną bronią w rękach wybranych drużyn. “Swojaków” pada coraz więcej. I to we wszystkich wspomnianych ligach. Podzieliliśmy bowiem tego typu trafienia na dwie kategorie czasowe. Od sezonu 2000/01 do 2009/10 i od 2010/11 do 2019/20. Wyłączyliśmy statystyki z trwającej właśnie kampanii. W ten sposób zyskaliśmy bardziej miarodajne porównanie. 10 sezonów vs 10 sezonów. Tak przedstawiają się wyniki.
Premier League
  • Gole samobójcze w sezonach 2000/01 - 2009/10 - 324
  • Gole samobójcze w sezonach 2010/11 - 2019/20 - 363
La Liga
  • Gole samobójcze w sezonach 2000/01 - 2009/10 - 231
  • Gole samobójcze w sezonach 2010/11 - 2019/20 - 268
Serie A
  • Gole samobójcze w sezonach 2000/01 - 2009/10 - 151
  • Gole samobójcze w sezonach 2010/11 - 2019/20 - 290
Bundesliga
  • Gole samobójcze w sezonach 2000/01 - 2009/10 - 201
  • Gole samobójcze w sezonach 2010/11 - 2019/20 - 225
Ligue 1
  • Gole samobójcze w sezonach 2000/01 - 2009/10 - 219
  • Gole samobójcze w sezonach 2010/11 - 2019/20 - 295
Gole samobójcze
własne
Trend ten jest więc zauważalny we wszystkich pięciu topowych ligach. Najbardziej szokuje chyba dysproporcja na Półwyspie Apenińskim, gdzie w ostatnich dziesięciu sezonach padło prawie dwa razy więcej goli samobójczych niż w dziesięciu wcześniejszych. Różnica jest jednak widoczna wszędzie.

Rekordowe rozgrywki

Do historii przeszedł już sezon 2009/10 w angielskiej Premier League. To właśnie wówczas napis “own goal” wyświetlał się na tamtejszych tablicach aż 52 razy! Duża w tym zasługa Manchesteru United. “Czerwone Diabły” ustrzeliły w całej ligowej kampanii 86 bramek. Aż 11 z nich zdobyli dla ekipy z Old Trafford rywale. Gdyby “samobój” był wtedy u Sir Alexa Fergusona zawodnikiem, zająłby trzecie miejsce wśród najlepszych strzelców. Za Waynem Rooneyem (26 goli) i Dimitarem Berbatowem (12 goli).
Sezony w ligach TOP 5 z największą liczbą bramek samobójczych:
1. Premier League 2009/10 - 52
2. Premier League 2012/13 - 47
3. Premier League 2013/14 - 45
4. Premier League 2006/07 - 38
5. Premier League 2011/12 - 38
Premier League jak widać nie dopuściła nikogo do czołówki. W Anglii ewidentnie lubią strzelać do własnej bramki. W trwającym teraz sezonie to zresztą również liga angielska wiedzie pod tym względem prym wśród topowych rozgrywek (22 gole samobójcze, z kolei Ligue 1 - 20, La Liga - 18, Serie A - 17, Bundesliga - 15).
Gole samobójcze
własne
W tym przypadku także rządzą ekipy z Premier League. Co jednak ciekawe, nie tylko te czołowe, zdobywające na ogół wiele bramek. A kto znajduje się na szczycie rankingu traconych bramek samobójczych?
Gole samobójcze
własne
W kilku przypadkach “swojaki” zrobiły tu naprawdę duże krzywdy. Leicester w sezonie 2003/04 spadło z Premier League, tracąc do bezpiecznej pozycji sześć punktów. Gdybyśmy odjęli “Lisom” tracone w ten sposób bramki, mieliby siedem oczek więcej. Z Bundesligą po kampanii 2015/16 pożegnał się też Stuttgart, czyli drugi “lider” niechlubnego zestawienia. Niemiecki zespół tracił jednak gole samobójcze w meczach, w których dostawał srogie lanie. Nawet gdybyśmy te bramki jakimś cudem anulowali, Stuttgart nie zyskałby choćby punktu.
Z kolei po sezonie 2004/05 z angielską elitą pożegnać musiało się Southampton, które straciło wówczas sześć goli samobójczych. Do zapewnienia sobie bezpiecznego bytu “Świętym” zabrakło zaledwie dwóch punktów. Gdyby magicznie wyjąć z ich ówczesnych rezultatów tracone gole samobójcze, mieliby cztery oczka więcej i - przynajmniej w teorii, bo wiadomo, że wówczas mecze mogły potoczyć się inaczej - zostaliby w Premier League. O krok od degradacji z La Liga (dokładnie o punkt) był też w sezonie 2006/07 Athletic Bilbao, który przecież nigdy wcześniej i nigdy później nie opuścił najwyższej klasy rozgrywkowej. Wtedy było blisko, a swoją rolę w historycznym spadku mogło odegrać aż sześć straconych bramek samobójczych.

“Samobóje” w wielkich finałach

Na przestrzeni XXI wieku “swojak” nie padł jeszcze nigdy w finale Ligi Mistrzów. Zdarzył się natomiast dwukrotnie podczas decydującego starcia o Puchar UEFA czy Ligę Europy. Ostatnio całkiem niedawno. Kilka miesięcy temu Sevilla pokonała Inter 3:2 i sięgnęła po trofeum. Decydujący okazał się gol samobójczy Romelu Lukaku. Belg na kilkanaście minut przed końcem meczu niefrasobliwie dołożył nogę do piłki i pokonał swojego bramkarza.
“Samobój” zadecydował także o losach finału z 2001 roku. Szalony mecz rozgrywały wówczas Liverpool i Deportivo Alaves. W 117. minucie dogrywki było aż 4:4. Wtedy jednak do własnej bramki futbolówkę skierował Delfi Geli i “The Reds” mogli świętować.
W tych przypadkach bramki samobójcze zamykały wielkie finały. Na rozgrywanym w 2018 roku mundialu w Rosji takiego gola kibice zobaczyli natomiast na otwarcie decydującego meczu. Mario Mandżukić po dośrodkowaniu z rzutu wolnego trafił wówczas do bramki. Pech chciał, że do swojej. Francja objęła prowadzenie, a ostatecznie cały finał wygrała z Chorwacją 4:2.
Goli samobójczych nie zobaczyliśmy natomiast w wielkich finałach turniejów o mistrzostwo Europy. Przynajmniej tych rozgrywanych w XXI wieku. Powyższe przykłady pokazują jednak, że czasami waga takich niefortunnych bramek bywała ogromna. Prowadziła do spadków, wygranych pucharów, a momentami miała też tragiczne lub zaskakujące skutki. Andres Escobar przez gola samobójczego stracił życie. Mariusz Jop takim trafieniem zabrał Wiśle Kraków mistrzostwo Polski, a lata później stał się z tego powodu bohaterem w utworze hip-hopowym.
Gole samobójcze napisały w przeszłości wiele historii. Pięknych, szokujących, czasami dramatycznych. I będą pisać ich więcej, bo jak pokazują statystyki, piłkarze coraz częściej trafiają do własnej bramki. Zasługa to zapewne nie tylko pecha, ale i dużo dokładniejszych wskazówek od trenerów, które - wbrew pozorom - też mogą zmusić rywala do błędu. Mocne wstrzelenia piłki w pole karne coraz częściej zastępują wiszące w powietrzu dośrodkowania. Jeśli użytku nie zrobi z nich piłkarz atakujący, jest szansa, że pomyli się zawodnik, który broni.
Bramkarze muszą mieć się na baczności. Ich klubowi koledzy coraz częściej są w natarciu.
***
* Biorąc pod uwagę statystyki warto pamiętać, że w niektórych sytuacjach kwestia uznania gola jako samobójczego lub strzelonego przez zawodnika atakującego zależy od ludzkiego oka i interpretacji. Wielokrotnie decyzje są później zmieniane. Pokazał to ostatnio przypadek Jana Bednarka, któremu początkowo przypisano bramkę samobójczą w meczu z Newcastle, a następnie uznano jednak, że autorem trafienia był zawodnik rywali.
** Podstawowe dane liczbowe dotyczące goli samobójczych zaczerpnięto z portalu "Transfermarkt".

Przeczytaj również