Burza u Aniołków Matusińskiego na mistrzostwach świata. "Nie wyobrażam sobie stanąć z nią na bieżni"

Burza u Aniołków Matusińskiego na mistrzostwach świata. "Nie wyobrażam sobie stanąć z nią na bieżni"
Rafał Oleksiewicz / Press Focus
Burza w ekipie polskich czterystumetrówek na mistrzostwach świata w Eugene. - Nie wyobrażam sobie stanąć z nią na bieżni - mówi Justyna Święty-Ersetic o Annie Kiełbasińskiej.
Udział reprezentacji Polski w mistrzostwach świata zaczął się od zgrzytu. Anna Kiebłasińska ogłosiła, że zrezygnowała ze startu w sztafecie mieszanej.
Dalsza część tekstu pod wideo
32-latka wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że trener Aleksander Matusiński obiecał jej miejsce w składzie na finał. W eliminacjach miała nie startować.
Sytuacja zmieniła się, gdy polska ekipa poznała nowinki regulaminowe wprowadzone przez World Athletics. Zgodnie z nimi każda ekipa może przed finałem wymienić tylko jednego z zawodnika biegnącego w eliminacjach. W tej sytuacji sztab szkoleniowy podjął decyzję, że Kiebłasińska wystartuje w obu biegach. Przed finałem miała być oszczędzana Natalia Kaczmarek, która legitymuje się najlepszym indywidualnym czasem z naszych biegaczek.
Kiełbasińska nie chciał się zgodzić na takie rozwiązanie. Uznała, że w takiej sytuacji woli nie biegać wcale. Reprezentacja Polski bez niej zajęła czwarte miejsce.
Kiełbasińska podczas mistrzostw świata na pewno wystartuje indywidualnie. W normalnych okolicznościach miałaby duże szanse, by znaleźć się w składzie kobiecej sztafety, która z ostatnich wielkich imprez regularnie przywozi medale. Ale normalnie już nie jest.
Zamieszanie zepsuło atmosferę w kadrze. Zawiedziona zachowaniem Kiełbasińskiej jest Kaczmarek.
- Na nas wszystkich spadło to, że trzy osoby pobiegną dwa razy jednego dnia. To było pierwsze uderzenie. A potem uderzyła w nas Ania, bo ona powiedziała, że z nami nie pobiegnie. Nie rozumiem tego. Jesteśmy zespołem, każdy z nas stanął i podjął walkę, a ona nie. Każdy mógłby wstać i powiedzieć to samo, co ona. Nie rozumiem też jej oświadczenia, że wcześniej wiedziała o tym przepisie. Skoro tak, to dlaczego to przed nami ukrywała? My o tym nie wiedzieliśmy i ona doskonale wie, że nie wiedzieliśmy. Może chciała pomóc komuś innemu, nie wiem, jaki miała cel, żeby to przed nami ukrywać. Albo mówi nieprawdę, nie mam pojęcia. Nie jest to dla mnie zrozumiałe i nie akceptuję tego - mówiła Kaczmarek w "sport.pl".
Dosadnie o całym zdarzeniu mówi Justyna Święty-Ersertic.
- Myślę, że ta cała sytuacja nie wpłynęła pozytywnie zarówno na zespół miksa, jak i na nasze relacje pod kątem żeńskiej sztafety. Zawsze trzeba patrzeć na dobro drużyny. Idea zespołu, teamu, tego, że należy się wspierać, została zaburzona. Jestem w tej sztafecie od wielu, wielu lat i po raz pierwszy jest taka dziwna sytuacja - przyznała mistrzyni olimpijska.
Święty-Ersetic przyznaje, że Kiebłasińska zasłużyła na to, by biegać w finale sztafety mieszanej. Ma w tym roku drugi czas w kraju i ósmy na świecie. Wydarzenia, do których doszło, stawiają jednak pod znakiem zapytania udział Kiełbasińskiej w tradycyjnej sztafecie.
- Nie wyobrażam sobie stanąć z nią na bieżni - przyznała Święty-Ersetic.

Przeczytaj również