Jeden z najbardziej niedocenianych graczy w Anglii. Dziś lideruje "Świętym", jutro kadrze i nowemu klubowi?

Jeden z najbardziej niedocenianych graczy w Anglii. Dziś lideruje "Świętym", jutro kadrze i nowemu klubowi?
Stuart Martin/Digital South/MB Media/PressFocus
Na półmetku obecnego sezonu nazwisko Jana Bednarka wymieniane jest w gronie najbardziej niedocenianych zawodników Premier League. Coraz bliższy wydaje się również moment, kiedy to środkowy obrońca Southampton przejmie od Kamila Glika rolę lidera linii defensywy w reprezentacji Polski. I, prawdopodobnie, zmieni klub na jeszcze silniejszy niż aktualny.
Dokładnie tydzień temu, 26 stycznia, zapowiadało się na prawdziwie polski wieczór w największej lidze świata. W każdym z czterech wtorkowych meczów Premier League miał wystąpić reprezentant naszego kraju. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Kamil Grosicki nie znalazł się ostatecznie w kadrze West Bromwich Albion na spotkanie z Manchesterem City. Mateusz Klich po raz pierwszy w tym sezonie wszedł na boisko dopiero z ławki rezerwowych. Łukasz Fabiański dwukrotnie skapitulował przeciwko Crystal Palace. Wreszcie, Jan Bednarek nie zatrzymał rozpędzonego w minionych tygodniach w lidze Arsenalu. To właśnie środkowy obrońca Southampton ma jednak na początku roku coraz więcej powodów do zadowolenia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zawsze od początku

Sezon 2020/21 przekroczył półmetek. To doskonały moment na małe podsumowania i wstępną weryfikację tego, co zapowiadano na starcie rozgrywek. W przypadku Jana Bednarka rokowania nie były do końca pozytywne.
- Środkowy obrońca Southampton będzie starał się wygrać rywalizację o miejsce w składzie lub stworzyć parę stoperów ze sprowadzonym z Realu Valladolid, 21-letnim i - co ważne - lewonożnym Mohammedem Salisu - pisaliśmy na początku września ubiegłego roku, nieco obawiając się o pozycję reprezentanta Polski na St Mary’s Stadium.
Na szczęście obawy okazały się zdecydowanie przesadzone. Obok kapitana zespołu, Jamesa Ward-Prowse’a, Bednarek jest jedynym zawodnikiem, który rozpoczął wszystkie dotychczasowe mecze Southampton w tym sezonie w wyjściowej jedenastce. W lidze, Pucharze Anglii i Pucharze Ligi. Zanim “Święci” przegrali z Arsenalem w zeszły wtorek, trzy dni wcześniej pokonali “Kanonierów” właśnie w FA Cup, a Bednarka uznano najlepszym zawodnikiem spotkania. Podobne wyróżnienie przyznano Polakowi na początku rozgrywek, kiedy “Święci” zwyciężyli na trudnym terenie w Burnley (1:0).

Trudny początek

Po drodze nie zabrakło oczywiście niełatwych momentów.
Na inaugurację rozgrywek reprezentant Polski został ściągnięty z boiska już w przerwie. Southampton przegrywało na Selhurst Park z Crystal Palace. Bednarka zastąpił na murawie Duńczyk Jannik Vestergaard. Zmiana miała charakter taktyczny.
- Szukaliśmy większej liczby podań mijających linię pomocy przeciwnika, umożliwiających nam wyjście spod pressingu - uzasadniał wtedy skądinąd zaskakującą decyzję Hasenhuettl. - Myślę, że Vestergaard spisał się bardzo dobrze. Kiedy tylko pojawił się na boisku, od razu wykonał dwa, trzy dobre podania.
Mimo obiecującego występu konkurenta, Bednarek utrzymał miejsce w podstawowym składzie. Drużyna rozpoczęła jednak sezon od serii trzech porażek. Po przegranej w południowym Londynie (0:1) przyszły domowe niepowodzenia przeciwko Brentford (0:2) w Pucharze Ligi oraz upokarzająca wpadka przeciwko Tottenhamowi w Premier League. Southampton prowadziło z ekipą Jose Mourinho, by ostatecznie ulec aż 2:5. Duet Son Heung-min (cztery gole) - Harry Kane (bramka i cztery asysty) całkowicie obnażył wtedy słabość wysoko ustawionej linii obrony “Świętych”.
Z perspektywy czasu tamto spotkanie okazało się dla zespołu Hasenhuettla punktem zwrotnym.

Zmiana strony

- To wyraźnie nie działało - wspominał ostatnio w wywiadzie dla “The Guardian” szkoleniowiec Southampton. - Latem znaleźliśmy się na błędnej ścieżce. Spróbowaliśmy, uznaliśmy, że to nam nie odpowiada, więc dokonaliśmy kolejnej zmiany. Od tamtej pory nie straciliśmy zbyt wielu goli.
Po klęsce z Tottenhamem Hasenhuettl zdecydował się na dwie kluczowe korekty. Po pierwsze, zrezygnował z (szaleńczo) wysoko ustawionej linii obrony. Po drugie, przesunął Jana Bednarka z pozycji półlewego na półprawego z dwójki stoperów. Początkowo reprezentantowi Polski partnerował Vestergaard. Ostatnio robi to Jack Stephens, który rozpoczął wcześniej sezon u boku Bednarka.
Od tamtej pory Southampton na długo zadomowiło się w górnej połowie ligowej tabeli. Na początku listopada po raz pierwszy w historii Premier League znalazło się nawet na czele klasyfikacji. Od trzeciej kolejki rozgrywek i wspomnianego wyjazdu na Turf Moor, gdzie Bednarka uznano graczem spotkania, “Święci” tracą średnio niewiele ponad jednego gola na mecz (19 na 18 gier). Sam Polak opuścił w tym okresie jedynie drugą połowę wyjazdowego spotkania z Aston Villą, kiedy przydarzył mu się groźnie wyglądający upadek po powietrznym pojedynku. Zresztą, bez byłego gracza Lecha Poznań Southampton straciło tamtego wieczoru aż trzy bramki i ledwo dowiozło cenną wygraną (4:3). Na marginesie, zmagający się z problemami zdrowotnymi Mohammed Salisu, ściągnięty w lecie z Valladolid, nadal czeka na debiut w nowych barwach.

Wymagania

Wymienianie Jana Bednarka wśród najlepszych środkowych obrońców w Premier League wydaje się na tę chwilę mocno przesadzone. Takich opinii nie da się obronić liczbami. Nawet w klubie to Stephens notuje statystycznie więcej odbiorów czy przechwytów piłki.
Znów spójrzmy na wspomniany, ligowy mecz z Arsenalem, przegrany 1:3. Na samym początku tego starcia reprezentant Polski miał sporo szczęścia, kiedy po jego niecelnym podaniu z własnej strefy obronnej Alexandre Lacazette znalazł się sam na sam z Alexem McCarthym. Bramkarz Southampton wygrał jednak ten pojedynek. Kilka minut później znacznie mniej farta towarzyszyło partnerowi Bednarka ze środka defensywy. Po niecelnym zagraniu Stephensa piłkę do siatki skierował Nicolas Pepe.
Tak, Hasenhuettl zrezygnował z wysoko ustawionej linii obrony, ale spotkanie z Arsenalem pokazało jednak, jak wymagająca pozostaje dla środkowego defensora gra w zespole prowadzonym przez Austriaka. Kiedy Southampton buduje ataki od własnego pola karnego, boczni obrońcy przesuwają się aż na połowę przeciwnika. Strata piłka skutkuje koniecznością bronienia ogromnej, wolnej przestrzeni w bocznych sektorach boiska, o czym doskonale wydawali się wiedzieć podopieczni Mikela Artety. Wystarczy przyjrzeć się akcji bramkowej, która pozwoliła “Kanonierom” objąć prowadzenie na St Mary’s Stadium.
Jak to się stało, że Bednarek nie podążył za Lacazettem, zanim ten obrócił się w kierunku bramki przeciwnika i zagrał piłkę na wolne pole do Bukayo Saki? Otóż Polak był zmuszony przesunąć się do prawej strony boiska, gdzie pojedynek przegrał chwilę wcześniej prawy obrońca gospodarzy, Yan Valery, a w wolne miejsce natychmiast przesunął się Emile Smith Rowe.

Lider kadry?

Nawet występy w przegranych meczach z Arsenalem i, w ostatnią sobotę, z Aston Villą (0:1) nie powinny jednak zamazać całościowego obrazu trwającego sezonu w wykonaniu Jana Bednarka. Reprezentant Polski już trzecie rozgrywki z rzędu utrzymuje miejsce w podstawowym składzie solidnego zespołu na poziomie największej ligi świata. Co więcej, ciągle dopiero 24-letni środkowy obrońca wydaje się konsekwentnie rozwijać swoją grę pod okiem wymagającego, zagranicznego szkoleniowca.
Postawa byłego defensora Lecha Poznań każe upatrywać w nim potencjalnego lidera linii obrony naszej reprezentacji za kadencji nowego selekcjonera - Paulo Sousy. Nawet jeśli Portugalczyk rzeczywiście będzie chciał wdrożyć system gry z trójką środkowych obrońców, może zwrócić uwagę na fakt, że dotychczasowy partner Bednarka w centrum defensywy w naszej kadrze, Kamil Glik, przeszedł w tym sezonie we włoskim Benevento odwrotną drogę co jego młodszy kolega. Z pozycji półprawego na półlewego środkowego obrońcę (a ostatnio też środkowego w ustawieniu z trójką stoperów).
Potencjalnych wariantów jest zatem wiele. Pewne wydaje się jedno. Liderem linii obrony reprezentacji Polski stanie się w najbliższej przyszłości Jan Bednarek.

Przeczytaj również