Juventus kusi Ronaldo. Dlaczego Turyn to dla niego najlepsza opcja?

Juventus kusi Ronaldo. Dlaczego Turyn to dla niego najlepsza opcja?
Marcos Mesa Sam Wordley / Shutterstock.com
„Ronaldo” to nazwisko, na dźwięk którego zaświecają się oczy nie tylko najbardziej zagorzałym koneserom futbolu. To nazwisko, które przy rodzinnym stole skojarzą nawet żony, babcie i ciotki. To nazwisko, którego krótkotrwałe zawłaszczenie na podwórku przed blokiem jest przedmiotem przewlekłych kłótni. Cristiano Ronaldo to więc nie tylko jeden z najlepszych piłkarzy w historii globu, to przede wszystkim marketingowa bestia.
Ponad 40% koszulek sprzedawanych przez „Los Blancos” ma na plecach numer 7, a jego wartość na rynku marketingowym oscyluje w granicach 1 miliarda euro. Sama obecność CR7 na liście zawodników jest kopalnią złota, ba, diamentów, której zamknięcie bądź sprzedanie jest krokiem, na który nawet Real Madryt nie może sobie pozwolić. Czyżby na pewno?
Dalsza część tekstu pod wideo
Ronaldo odchodzi co rok. Okno w okno, sezon w sezon, plotki o jego rozstaniu ze stolicą Hiszpanii są wodą na młyn sportowych brukowców, które zawodowo przekształcają nawet najbardziej subtelne wskazówki w niepodważalne przyczyny wielkiego nieszczęścia portugalskiego gwiazdora w Realu. Nauczeni doświadczeniami poprzednich lat kibice z dużym przymrużeniem oka traktują nowe informacje o zmianie klubowych barw przez CR7.

„Stara Dama” kusi starego kawalera

Tym razem (wiem, wiem...) wydaje się być zupełnie inaczej. No może nie „zupełnie”, ale z pewnością kumulacja czynników przemawiających za sensownością nowego kierunku w karierze Ronaldo daje do myślenia. Od paru dni bowiem mówi się o zainteresowaniu Juventusu. Nie padła żadna konkretna oferta, natomiast swoje działania wszczął już Jorge Mendes, który, zdaje się, postawił sobie za punkt honoru, by po raz ostatni włączyć swojego klienta w trwające transferowe szaleństwo.
Zdaniem włoskich dziennikarzy, już od stycznia Mendes miał mieć zapewnienie od Florentino Pereza, że o ile klubem pozyskującym nie będzie PSG czy też ktoś z przedstawicieli ligi hiszpańskiej i angielskiej – zostanie mu zaoferowana klauzula w wysokości 100 milionów euro, czyli jakby nie patrzeć – w trwających realiach cena promocyjna.
Prezydent Juventusu Giuseppe Marrotta zdążył już potwierdzić, że na jego biurku znalazła się propozycja pozyskania Portugalczyka, autorstwa Mendesa. Obie strony już ze sobą pertraktowały w trwającym oknie, dopinając transfer João Cancelo. To rzekomo przy tym samym stole po raz pierwszy w Turynie padło nazwisko Ronaldo, które od razu zostało potraktowane z wyjątkową powagą.
Kto obserwował zeszłoroczną sagę transferową z Neymarem i PSG w rolach głównych, ten doskonale wie, że głupotą jest lekceważenie nawet największych absurdów rodzących się na łonie transferowego rynku. Gdyby szukać podobieństw, w obu przypadkach temat wypłynął z tabloidów, ale szybko podchwyciły go poważniejsze źródła.
Kilka dni temu w hiszpańskim programie Más Vale Tarde przemawiał Josep Pedrerol, w kuluarach uważany za marionetkę Florentino Pereza. MVT to jeden z najbardziej poważanych programów telewizyjnych na Półwyspie Iberyjskim; można powiedzieć, że jest czołowym źródłem rzetelnych informacji. Bardzo rzadko pojawiają się tam informacje o piłce nożnej, a już na pewno nie w finalnej części programu, zarezerwowanej dla najważniejszych informacji dnia.
W ten właśnie segment wciśnięto przemówienie Pedrerola, ponad informacje o wyborach do Partii Ludowej i aktualizacjach dotyczących katalońskich więźniów. Dziennikarz otwarcie stwierdził, że transfer Ronaldo jest na ostatniej prostej. Z bardzo podobną informacją wystąpił w stacji El Chiringuito Edu Aguirre przyjaciel CR7 - „Jorge Mendes spotkał się z Florentino Perezem. To koniec, Ronaldo opuszcza Madryt”. Ta pozorna plotka w bardzo szybkim tempie przestaje być jedynie rokroczną dawką absurdu...

Miło było, ale się skończyło

Na konferencji po wygranym finale Ligi Mistrzów Ronaldo enigmatycznie poinformował, że jego przyszłość nie jest jasna, ale „bardzo dobrze było być częścią Realu Madryt. Było jest słowem kluczowym”. W ten sposób otworzył, jak się wszystkim zdawało, kolejny już sezon tanich gierek umysłowych i polowania na podwyżkę. Jak podaje „Marca”, Perez nie dał sobie w kaszę pluć i nie zwrócił szczególnie uwagi na wypowiedzi swojej gwiazdy.
Zamiast tego rzekomo koncentrował się na pozyskaniu Neymara, swojej wiecznie niespełnionej miłości. Zdaniem „O Jogo”, czyli pisma silnie powiązanego z Jorge Mendesem, nawet galę Ballon d'Or, na której CR7 po raz piąty uniósł w górę główną nagrodę, prezydent „Los Blancos” wykorzystał do swoich celów związanych z brazylijskim gwiazdorem. „Chcesz wygrać Złotą Piłkę, musisz grać w Madrycie” - miał usłyszeć od niego Neymar krótko po gali.
W tym wszystkim Ronaldo czuje się zupełnie lekceważony. Od kiedy Messi otrzymał podwyżkę, a Neymar podpisał kontrakt życia w Paryżu, CR7 został ze swoimi zarobkami daleko z tyłu. Argentyńczyk zarabia od niego aż dwukrotnie więcej, co oczywiście od razu zaostrzyło apetyt zarówno Ronaldo, jak i Mendesa. Perez obiecał wnieść odpowiednie poprawki do jego kontraktu, jednak jego słowa nigdy nie znalazły odbicia w rzeczywistości.
Ostatecznie szalę miała przeważyć sprawa podatkowa ciągnąca się od kilku lat, której ostateczne rozstrzygnięcie równa się z grzywną prawie 19 milionów euro i 2-letnim wyrokiem w zawieszeniu. Zdaniem „Marki” zupełny brak wsparcia, jaki Ronaldo otrzymał od Realu, chcącego uniknąć zamieszania w kontrowersję, miał spowodować olbrzymie oburzenie 33-latka. Oliwy do ognia miał dolać fakt, że znajdujący się w identycznej sytuacji Lionel Messi otrzymał pełne poparcie ze strony Barcelony.
Ronaldo nie jest już więc oczkiem w głowie Florentino. Nie ma już mowy o sytuacjach bliźniaczych do tych w Barcelonie czy Paryżu, kiedy to cały klub reaguje na zachcianki jednego piłkarza. Mało tego, w Madrycie już powoli przygotowują grunt pod odejście swojego lidera, stopniowo odcinając pępowinę.

Coś się kończy, a coś się zaczyna

Akcje rynkowe Juventusu wzrosły o 5,89% od momentu nasilenia się plotek o Ronaldo. Wszyscy z otoczenia klubu, z inwestorami na czele, zdają sobie sprawę z jaką marketingową perłą mają do czynienia. Nawet w aspekcie umowy dotyczącej sprzedaży koszulek, w ramach której kluby otrzymują 10-15% dochodu, zyski Juventusu zwiększyłyby się kilkakrotnie.
Wedle doniesień z Włoch za całą operacją ma stać Fiat Chrysler Automobiles, czyli firma rodziny Agnellich, właścicieli Juventusu. Ten ekonomiczny gigant nigdy dotąd nie inwestował w Juventus, którego finanse dotąd były samowystarczalne, jednak w obliczu tak gigantycznej transakcji, niosącej wielostronne zyski – mogą pokusić się o ingerencję.
Jak wyliczył włoski dziennikarz Gianluca Di Marzio, Juventus w obecnym stanie ekonomicznym, nawet przy podwojeniu umów sponsorskich i sprzedaży Gonzalo Higuaina, stanąłby w obliczu 54-milionowego deficytu, który trzeba pokryć w 12 miesięcy. Wkład FCA byłby więc nie tylko mile widziany, ale praktycznie niezbędny. Ronaldo będzie bowiem wymagał kontraktu wyższego niż ten opiewający na 26 milionów euro zaprezentowany przez Real, który rzekomo odrzucił.
Miejsce po Higuainie miałoby więc zostać przyznane właśnie Ronaldo. Sam zainteresowany już w przeszłości wypowiadał się pochlebnie o „Starej Damie”, sugerując że jest to jeden z klubów którym się fascynował za dzieciaka, a nawet kiedyś był o krok od dołączenia do klubu z Turynu. Niedawno również z pełnym przekonaniem powiedział, że w swojej karierze osiągnął już wszystko co tylko by chciał i gdyby mu przyszło zakończyć karierę z dnia na dzień, odszedłby usatysfakcjonowany.
Być może potrzebuje jednak tego ostatniego wyzywania. Tych ostatnich kilku liczb, które nałożyłyby jeszcze jedną dodatkową warstwę złota na jego imię w futbolowym „hall of fame”. Mógłby powtórzyć wyczyn Clarence'a Seedorfa, wygrywając Ligę Mistrzów w 3 różnych klubach, przy okazji jednocześnie unosząc to trofeum 4 raz z rzędu i 8 z kolei scudetto Juventusu. Nadal są bowiem legendarne rekordy do ustanowienia.
Przede wszystkim jednak tempo Półwyspu Apenińskiego byłoby znacznie lepiej dostosowane do jego stopniowego usuwania się w cień. Znacznie wolniejsza gra sprzyjałaby jego snajperskim umiejętnościom, efektem czego mógłby utrzymać swoją strzelecką formę do ostatnich dni kariery i odejść będąc na szczycie, tak jak nikt dotąd.

Ostatnia szansa by zabłysnąć

To wszystko, choć pozornie niedorzeczne, układa się w spójną całość. Real powoli przestaje potrzebować Ronaldo, z wzajemnością. Patrząc wstecz na poczynania transferowe „Galacticos”, nie zwykli oni wszczynać starań o zatrzymanie piłkarza, który nie chce już być w futbolowym raju - Alvaro Morata, James Rodriguez czy Angel Di Maria to nazwiska na potwierdzenie tej tezy.
Nigdy też nie możemy być pewni tego, co toczy się za kulisami. Obie strony są dobrze znane z wątpliwej korelacji między tym co mówią, a tym co robią. Wypuszczenie plotek na łamy prasy może być elementem badania rynku przez Florentino Pereza, a nasilanie plotek przez Mendesa z Ronaldo może się sprowadzać do kompleksowej walki o upragnioną podwyżkę. Słowem – dzień jak co dzień.
Przede wszystkim jednak połączenie innego klubu niż Real Madryt z nazwiskiem Ronaldo przestaje już nosić znamiona absurdu – zwolniona została pewna blokada mentalna, która trzymała CR7 uwiązanego do jednego herbu. Być może wyzwolicielem będzie tu Juventus, a może ktoś inny. Jedno jest pewne – mamy już uzasadnione podstawy by wierzyć, że dni Cristiano Ronaldo w Madrycie są już dokładnie policzone.
Rafał Hydzik
Redakcja meczyki.pl
Rafał Hydzik05 Jul 2018 · 15:38
Źródło: własne

Przeczytaj również