Kadrowa rewolucja w Legii Warszawa? Klub może stracić duży talent, sporo niewiadomych

Kadrowa rewolucja w Legii Warszawa? Klub może stracić duży talent, sporo niewiadomych
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Rozgrywki Ekstraklasy dobiegną niedługo końca, podobnie jak kontrakty aż 11 piłkarzy Legii Warszawa. Mistrzowie Polski są bliscy obrony tytułu, ale czy równie bliscy przedłużenia umów? I czy rzeczywiście wszyscy ci zawodnicy są potrzebni w drużynie? Kto więc może pozostać, a kto odejdzie? A do tego, czy “Wojskowi” stracą jednego ze swych najbardziej perspektywicznych graczy?
Legia Warszawa jest o krok od mistrzowskiego tytułu, dlatego w klubie skupiają się nie tylko na udanym finiszu aktualnego sezonu, ale - może przede wszystkim - na budowaniu kadry na kolejny. Stołecznych czeka być może spora rewolucja w drużynie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pożegnania bez uszczerbku

Największą grupę wśród jedenastu graczy z wygasającymi kontraktami stanowią zawodnicy, którzy się nie sprawdzili albo klub nie wiąże z nimi przyszłości. Odejdzie zatem Joel Valencia, którego wypożyczenie z Brentford na Łazienkowską okazało się całkowitym nieporozumieniem. Inaki Astiz skończy karierę, zresztą już od pewnego czasu grał głównie w Legii II. Wydaje się, że również Mateusz Cholewiak nie może liczyć na pozostanie w stolicy. Owszem, można powiedzieć, że sprawdził się jako zadaniowiec u Alekandara Vukovicia, ale Czesław Michniewicz rzadko korzysta z jego piłkarskich usług i trudno przypuszczać, by uznał, że były gracz Śląska będzie mu jeszcze potrzebny. Zwłaszcza że nie okazał się progresywny i w wieku 31 lat prochu nie wymyśli. Kontrakty kończą się również 36-letniemu środkowemu obrońcy Igorowi Lewczukowi, który z różnych powodów gra bardzo mało oraz 38-letniemu bramkarzowi Radosławowi Cierzniakowi i nic nie słychać, by podjęto z nimi rozmowy w sprawie przedłużenia umów. Nie sposób twierdzić, by odejście tych graczy obniżyło jakość zespołu.

Niewiadome

Najciekawsza wydaje się sytuacja Pawła Wszołka. Doświadczony zawodnik jeszcze jesienią 2020 r. był jednym z pewniaków i uważano go za zawodnika, który może liczyć się w kontekście powołań do reprezentacji Polski. W Legii legitymuje się dobrymi liczbami: 12 goli i 15 asyst w półtora roku. Wiosną jego pozycja uległa osłabieniu nawet nie tyleż w efekcie obniżki formy, co wysokich lotów konkurentów w walce o miejsce w wyjściowym składzie - głównie Josipa Juranovicia - oraz zmiany sytemu gry na ustawienie z trójką obrońców, w którym były gracz Queens Park Rangers pełni głównie rolę wahadłowego. Gdy Wszołek został przez trenera zdjęty w przerwie spotkania przeciwko Wiśle Płock, dał głośno wyraz swemu niezadowoleniu. Informacja o tym zdarzeniu przedostała się do mediów, co z kolei nie spodobało się Czesławowi Michniewiczowi. Szkoleniowiec bowiem nadal wierzy w możliwości i potencjał Wszołka.
W Legii słychać, że to mógł to być kontrolowany przeciek, bowiem władze klubu chciały niejako osłabić pozycję negocjacyjną piłkarza. Wkrótce potem pojawiły się informacje o rzekomym zainteresowaniu nim klubów z Bundesligi i Serie A, ale według naszej wiedzy, nie są to konkretne oferty. Wiadomo przy tym, że zawodnik nie pali się wcale do kolejnego wyjazdu, bo ceni stabilizację. Wygląda więc na to, że obie strony, klubowa i zawodnika, rozgrywają ze sobą partię szachów, w której gra może toczyć się o wysokość nowej umowy.
W internetowych komentarzach kibiców pojawiają się głosy, by nieszczególnie zawracać sobie głowę Wszołkiem, skoro w drużynie jest Juranović, a do zdrowia wraca Marko Vesović. Problem w tym, że ten ostatni, z powodu kontuzji i ciągnącej się miesiącami rehabilitacji, nie grał od roku i klubowi medycy wciąż nie są przekonani, czy jest już gotowy do rywalizacji w Ekstraklasie. Jednocześnie jemu także kończy się kontrakt w czerwcu, a według naszych informacji rozmowy nadal nie zostały nawet rozpoczęte. Warto pamiętać, że roczny kontrakt Vesovicia to 400 tys. euro, czyli obecnie jeden z najwyższych w drużynie, a zawodnik wkrótce skończy 30 lat i jest po zerwaniu więzadeł w kolanie. Legia szuka oszczędności i niewykluczone, że nie wiąże już przyszłości z Czarnogórcem. A jeśli jednak strony usiądą do rozmów, to zawodnik powinien się spodziewać znacznie niższej propozycji uposażenia.
Interesująco wygląda też casus Waleriana Gwilii. Na początku kwietnia Piotr Koźmiński z portalu “WP Sportowe Fakty” poinformował, że Legia zdecydowała się nie skorzystać z klauzuli w wygasającej w czerwcu umowie, pozwalającej na jej jednostronne przedłużenie o kolejny rok. Władze klubu z Łazienkowskiej musiały podjąć decyzję do 30 marca, a taka prolongata wiązałaby się z 20 procentową podwyżką. Nie rozstrzyga to jednak o losach pomocnika, bo strony mają rozmawiać, lecz już o innych, mniej korzystnych dla Gruzina warunkach finansowych. Oczekiwania Gwilii mają oscylować w okolicach 300 tys. euro rocznie i trudno się spodziewać, by spotkały się w Warszawie z aprobatą.

Legia straci talent?

Koniec sezonu oznacza również koniec kontraktu utalentowanego Ariela Mosóra. Syn znanego piłkarza “Wojskowych” Piotra skończył w lutym 18 lat, ale nadal nie doczekał się szansy gry u trenera Michniewicza. Sytuacji nie ułatwiła kontuzja, której piłkarz nabawił się na początku marca, ale wydaje się, że i tak nie mógłby liczyć na grę w pierwszym składzie. Szkoleniowiec parokrotnie już dał do zrozumienia, że Ariel musi się nadal uczyć i rozwijać. A jednocześnie wspominał o konieczności łapania przez niego minut. Podkreślał też, że spotyka się ze swoistą presją ze strony menadżera i ojca zawodnika. Problemem miał być też wzrost młodego środkowego obrońcy, który mierzy 183 cm.
W ostatnich miesiącach o piłkarzu zrobiło się cicho - nie było wiadomo, co z jego przyszłością. Niedawno jednak Maciej Chudzik z portalu “DumaPomorza.pl” napisał na Twitterze, że Piotr Mosór “wysłał ofertę przejścia piłkarza do Pogoni za darmo od 30 czerwca. Pogoń nie była zainteresowana tym transferem”.
Piotr Mosór dementuje: - Ariel do końca sezonu jest piłkarzem Legii. Dochodzi do siebie po kontuzji, za chwilę ma maturę i to są obecnie najważniejsze sprawy - mówi nam były piłkarz. I dodaje: - Nie oferowałem Ariela Pogoni, z którą ostatni raz rozmawiałem w 2015 r., gdy mój syn był jeszcze zawodnikiem Unii Warszawa. Cała ta historia to plotki - podsumowuje.
Ariel Mosór jest wielokrotnym reprezentantem Polski w swoich kategoriach wiekowych. W końcówce ubiegłego sezonu, gdy Legia zapewniła sobie już mistrzowski tytuł, ówczesny trener Aleksandar Vuković dał młodzieńcowi szansę debiutu w pierwszym zespole. Mosór wszedł w drugiej połowie w Gdańsku, potem wybiegł w kończącym rozgrywki spotkaniu z Pogonią Szczecin. Później zawodnik już nie miał okazji występów. Tym samym nie zebrał też 300 minut, które zapewniały mu automatyczną prolongatę umowy. Co będzie dalej? Nie ma rozmów, więc wydaje się, że zawodnik odejdzie z Warszawy.

Co dalej z Szabanowem?

Artem Szabanow jest w założeniu piłkarzem, jakiego bardzo potrzebował Czesław Michniewicz do gry z trójką środkowych obrońców. Doświadczony, lewonożny zawodnik, któremu ten system nie jest obcy, został zimą wypożyczony przez Legię na cztery miesiące z Dynama Kijów, bez opcji pierwokupu. Ukrainiec szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Wyróżniał się umiejętnością wyprowadzenia piłki, choć korzystał z niej dość dyskretnie, podobnie jak z długich crossów lewą nogą. Widać po nim jednak było, że futbol nie jest mu obcą grą i ma o nim dość duże pojęcie.
Problemem jednak okazała się koncentracja. Niemal w każdym spotkaniu popełniał łatwe do uniknięcia błędy indywidualne, a parokrotnie kończyły się one golami, jak np. w spotkaniu Pucharu Polski przeciwko Piastowi, czy ligowym starciu z Pogonią, gdy niefrasobliwie sprowokował rzut karny. Po tym pierwszym spotkaniu dość ostro skrytykował go trener Michniewicz, który zarzucał podopiecznemu teatralne rozpamiętywanie błędów.
Długo zastanawiano się, czy to zawodnik, który może pomóc “Wojskowym” w eliminacjach europejskich pucharów. Problemem jest brak klauzuli pierwokupu. Nadzieją na ewentualne powodzenie negocjacji wydawała się być wygasająca z końcem bieżącego roku umowa zawodnika z Dynamem i ewentualna możliwość pozyskania obrońcy za relatywnie niskie pieniądze. Tymczasem w meczu przeciwko Lechowi Szabanow doznał poważnego urazu stawu skokowego i w tym sezonie już nie zagra. Czy zatem Legia będzie walczyła o pozyskanie go na stałe? Wydaje się, że raczej powinna szukać innego lewonożnego, środkowego obrońcy.

Pewniak

Z całej jedenastki piłkarzy, którym kończą się umowy z Legią, pewny swego może być właściwie jedynie Artur Boruc. Klubowa legenda w bramce, mimo 41 lat na karku, pozostaje w dobrej formie i pomaga zespołowi nie tylko od strony sportowej, ale i charakterologicznej. To jeden z mentalnych liderów zarówno na boisku, jak i w szatni i jego słowa ważą wiele. Boruc zarabia dużo, jak na legijne realia (mówi się o 500 tys. euro rocznie), ale swą postawą udowadnia, że wart jest tych pieniędzy. I tak naprawdę, to od jego decyzji zależy, czy pozostanie w zespole na jeszcze jeden sezon.

Nie wiadomo

Sytuacja kontraktowa w Legii może więc niepokoić. Owszem, spora grupa piłkarzy wydaje się klubowi już niepotrzebna, ale część z nich to ważne elementy w układance trenera Michniewicza lub mogący nimi być. I najgorsze, że na pytania o ich przyszłość na dwa i pół miesiąca przed startem meczów eliminacyjnych do europejskich wciąż w klubie słychać: nie wiadomo. Czy to oznacza kolejną przebudowę?

Przeczytaj również