Kapitan Szachtara Donieck wierzy w pokonanie Rosji. "Nigdy nie zapomnę tego, co nam zrobili" [NASZ WYWIAD]

Kapitan Szachtara Donieck wierzy w pokonanie Rosji. "Nigdy nie zapomnę tego, co nam zrobili" [NASZ WYWIAD]
FC Shakhtar
W czwartek 16 lutego Szachtar Donieck rozegra kolejny mecz europejskich pucharów na stadionie Legii w Warszawie. Rywalem mistrza Ukrainy w 1/16 finału Ligi Europy będzie francuskie Rennes. W szczerej rozmowie z Meczyki.pl kapitan Szachtara, Taras Stepanenko, opowiada o funkcjonowaniu drużyny w czasie wojny w jego ojczyźnie, o Mychajło Mudryku, Roberto De Zerbim i wielkiej wdzięczności wobec Polaków.
RADOSŁAW PRZYBYSZ: Niedługo minie rok od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainie. Jak wspominasz dzień 24 lutego 2022 roku?
Dalsza część tekstu pod wideo
TARAS STEPANENKO: Pamiętam go doskonale. Byłem wtedy w domu z rodziną. Obudziły nas głośne wybuchy. Włączyłem telewizję, żeby sprawdzić, co się dzieje, a moja żona powiedziała: "zaczęła się wojna".
Dobrze wiemy, jaki wpływ ta wojna miała na Szachtar i na całą ligę ukraińską, ale jak wpłynęła ona na ciebie osobiście?
Obudziła we mnie złość. Za każdym razem, gdy czytam najnowsze informacje, czuję wściekłość. Wściekłość za to, co ten kraj i jego prezydent zrobili Ukrainie i co robią całej Europie. Boję się, że to zostanie ze mną do końca życia. Widzę to po moich dziadkach. To "dzieci II Wojny Światowej". Oni do dziś, po 80 latach noszą ze sobą tragiczne wspomnienia, traumy tamtych lat. Ze mną też to zostanie. Nigdy nie zapomnę tego, co ten kraj uczynił mi, mojej rodzinie, moim rodakom.
Zastanawiam się, co musisz czuć, gdy widzisz, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski chce przywrócić rosyjskich sportowców do swoich zawodów, jedynie pod neutralną flagą.
Ci ludzie nie wiedzą, czym jest wojna. Pewnie oglądają wiadomości, czytają najnowsze doniesienia, ale tak naprawdę nie zdają sobie sprawy, co Rosja i Białoruś już zrobiły Ukrainie. Powinni przyjechać do Bachmutu, Charkowa, Kijowa, Irpienia, Buczy, Donbasu. Powinni przyjechać i zobaczyć, ilu ludzi zabito, ile domów zniszczono. Gdyby to zobaczyli, w sekundę zmieniliby tę decyzję. I muszą ją zmienić. Nie widzę innej możliwości.
Jak myślisz, kiedy i jak to się skończy?
Nie potrafię tego powiedzieć. Czekam na to od 2014 roku. Zaczęło się przecież od Doniecka. Mam wysoko postawionego przyjaciela, który jest blisko naszego rządu i oni też nie wiedzą, kiedy to się skończy. Rosja ma praktycznie nieograniczone zasoby ludzkie. Na miejsce zabitych rosyjskich żołnierzy ciągle przysyła nowych. To wielki kraj. Tym, którzy nie chcą iść na front, grozi więzienie. Nie rozumieją, że lepiej odsiedzieć karę niż zginąć na wojnie. Codziennie modlę się, by ten konflikt skończył się naszym zwycięstwem. Po doświadczeniach ostatnich dziewięciu lat wiemy, że nie ma innego wyjścia. Jeśli nie wygramy, to to nigdy się nie skończy. Dlatego będziemy walczyć do końca.
Jak twój zespół zmienił się przez ten rok?
Większość obcokrajowców odeszła. Rok temu było ich chyba siedemnastu, teraz zostało trzech. Teraz zespół wygląda inaczej. Jest więcej młodzieży, idziemy w innym kierunku.
Występy w Lidze Mistrzów to dla ciebie nic nowego, ale mecze grupowe Szachtara w tym sezonie były wyjątkowe, bo rozgrywane w Warszawie. Jak wspominasz te trzy wieczory na stadionie Legii?
Przede wszystkim chcę wyrazić ogromną wdzięczność Polakom za pomaganie Ukraińcom. Pokazaliście, że naprawdę jesteście naszymi braćmi. Bardzo to doceniam. Rozgrywanie domowych meczów w europejskich pucharach w Warszawie to była świetna decyzja. Stadion zawsze był pełen, kibicowało nam wielu Ukraińców, ale też wielu Polaków. Gdy przyjechał Real, to było widać, ilu ma sympatyków w waszym kraju. Spotykaliśmy się z wieloma wyrazami wsparcia z waszej strony. Kiedy w dniu meczu chodziliśmy na spacer po parku, Polacy do nas podchodzili, pytali o sytuację na Ukrainie, życzyli powodzenia. To było najlepsze możliwe miejsce na te mecze. Dla Polski to też ważne wydarzenie, więc myślę, że obie strony były zadowolone.
W tych jesiennych meczach szczególne wrażenie zrobił pewien młody zawodnik, którego nie ma już w Szachtarze. Od początku było widać, że Mychajło Mudryk może tak szybko się rozwinąć?
Znam go od trzech czy czterech lat i pamiętam, że trzy albo cztery razy dołączał też do pierwszego zespołu, ale zawsze był odsyłany z powrotem do drużyn młodzieżowych. To specyficzny chłopak i wydawało mu się, że sam talent sprawi, że zostanie wielkim piłkarzem. Z czasem się zmienił. To zasługa przede wszystkim Roberto De Zerbiego. Zaczął słuchać, uczyć się i ze wsparciem trenera osiągnął niesamowity progres. Teraz jest nową gwiazdą najlepszej ligi świata, ale to żadna magia, musiał do tego dojrzeć i na to zapracować. Ma wszystko, by zostać idolem nowego pokolenia, tak jak dla moich rówieśników idolem był Andrij Szewczenko. Tego mu życzę.
Wspomniałeś Roberto De Zerbiego. Jak wspominasz współpracę z tym trenerem, który teraz wykonuje świetną pracę w Brighton?
Świetnie mi się z nim pracowało. To trener nowej generacji. Jestem już doświadczonym zawodnikiem, ale dużo się od niego nauczyłem. Podobało mi się też jego nastawienie, jego energia i nietypowe pomysły. Gdyby wojna nie wybuchła i gdyby nadal prowadził Szachtar, bylibyśmy naprawdę dużym graczem w europejskiej piłce. Zbudował tu bardzo mocny, młody zespół, który miał duży potencjał do rozwoju. Dzisiaj efekty jego pracy widać w Brighton. To kolejny krok w jego karierze, a następnym będzie jakiś wielki, zachodni klub.
Zahaczę jeszcze o temat Andrija Szewczenki. Po mundialu pojawiały się plotki, że to on mógłby zostać nowym selekcjonerem naszej reprezentacji. Ostatecznie do tego nie doszło, ale jak sądzisz, to byłby dobry wybór?
To był dobry selekcjoner. Pod jego wodzą wygraliśmy niejeden ważny mecz. Przywrócił do kadry ducha zwycięstwa. Miał dobrze zorganizowany system pracy, pomagali mu świetni fachowcy: Mauro Tasotti, niesamowity człowiek i bardzo utytułowany piłkarz i trener, oraz Andrea Maldera, bardzo inteligentny facet, który dziś jest asystentem De Zerbiego w Brighton. Miał więc świetny sztab, a sam to wszystko spinał swoją osobowością. Gdy przemawiał w szatni przed meczem, widziałeś w jego oczach to coś, co pomogło mu wygrać tak dużo w karierze piłkarskiej. W piłce reprezentacyjnej nastawienie mentalne jest ważniejsze niż kwestie taktyczne i techniczne.
Wróćmy do Szachtara. Jak spędziliście przerwę zimową?
Od początku stycznia byliśmy na obozie przygotowawczym w Turcji. Rozegraliśmy pięć meczów towarzyskich, a w czwartek lecimy do Polski, by w ośrodku treningowym Legii przygotowywać się do dwumeczu z Rennes.
Zaczęliście już analizować tego rywala?
Tak, sztab pokazywał nam już pierwsze materiały wideo. Poznajemy Rennes, ich piłkarzy. Grają w różnych ustawieniach wyjściowych, czasem 3-4-3, czasem 4-4-2. Ten najbliższy tydzień będzie najważniejszy.
Jak zachęciłbyś kibiców w Warszawie do przyjścia 16 lutego na stadion Legii i wspierania was po raz kolejny w europejskich pucharach?
No więc zapraszam serdecznie nie tylko fanów Szachtara, ale wszystkich, którzy lubią dobry futbol, do wspierania nas w meczu z Rennes. To bardzo ważna rywalizacja dla nas, dla naszego kraju i mogę zapewnić, że damy z siebie wszystko. Gdy stadion jest wypełniony, to nakłada na piłkarzy dodatkową, pozytywną presję, która naprawdę nam pomaga. Do zobaczenia!
***
Bilety na mecz Szachtar - Rennes (16 lutego) nadal można kupować TUTAJ.

Przeczytaj również