Co za gest dla legendy NBA. To się w głowie nie mieści
Gregg Popovich nie wróci do prowadzenia San Antonio Spurs. Z tego względu postanowiono go zaskakująco upamiętnić.
W listopadzie Gregg Popovich doznał lekkiego udaru mózgu. Z tego powodu w kolejnych miesiącach na ławce trenerskiej San Antonio Spurs zastępował go asystent Mitch Johnson.
Na początku przekazywano, że rehabilitacja szkoleniowca postępuje zgodnie z planem. Później światło dzienne ujrzały jednak doniesienia, według których jego stan jest niepewny.
Wydawało się jednak, że w nowym sezonie Popovich wróci na stanowisko. Tak się ostatecznie nie stanie. W maju potwierdzono, że Johnson będzie stałym szkoleniowcem "Ostróg".
Popovich został zaś prezesem ds. operacji koszykarskich. Stanowisko 76-letniego Amerykanina ma jednak charakter reprezentacyjny, nie podejmuje on żadnych wiążących decyzji.
Można zatem powiedzieć, że po 35 latach w klubie Popovich powoli się z nim żegna. Z tego względu Manny Pelaez z Rady Miasta San Antonio wpadł na pomysł niespotykanego uhonorowania szkoleniowca.
Radny złożył wniosek o nazwanie lokalnego lotniska imieniem Popovicha. Podkreślił wpływ szkoleniowca na miasto, aktywne wspieranie kwestii sprawiedliwości społecznej czy działalność charytatywną.
Warto wspomnieć, że port lotniczy nie ma aktualnie żadnego patrona. Wykluczony byłby zatem jakikolwiek spór dotyczący zmiany nazwy. Doszedłby do niej po prostu kolejny człon.
Nie wiadomo, czy, a jeśli tak, to kiedy Rada Miasta San Antonio zajmie się procedowaniem wniosku. Niezależnie od tego Popovich ma jednak swoje miejsce w sercach sympatyków.