Kulisy odejścia Cristiano Ronaldo z Manchesteru United. "Ferguson nie chciał go sprzedawać"

Kulisy odejścia Cristiano Ronaldo z Manchesteru United. "Ferguson nie chciał go sprzedawać"
photoplanet.am / Shutterstock.com
Były prezes Realu Madryt, Ramon Calderon, w rozmowie z "The Athletic" opowiedział o kulisach odejścia Cristiano Ronaldo z Manchesteru United. Działacz wspomniał o karze umownej, jaka obowiązywała hiszpański klub oraz zawodnika.
Portugalczyk trafił do Madrytu w 2009 r., ale według słów Calderona porozumienie między Realem i piłkarzem zostało osiągnięte jeszcze w 2008 r. CR7 był zdecydowany na zmianę pracodawcy, dlatego już wtedy podpisano wstępne porozumienie.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Pod koniec 2008 roku Cristiano zadzwonił do mnie i oznajmił: „Przychodzę”. Przedłużył swój kontrakt z Manchesterem United, ale zrobił to i tak z zamiarem przyjścia do Realu Madryt w kolejnym roku - mówił Calderon. - Powiedział: „Przyjdę tutaj”. Wiedzieliśmy na pewno, że do nas trafi. To dlatego podpisaliśmy zobowiązanie z karą 30 milionów euro dla obu stron.
- To oznaczało, że jeśli nie postąpimy zgodnie z kontaktem, to będziemy musieli zapłacić Cristiano 30 milionów euro - dodał. - Działało to też w drugą stronę. Musiałby nam zapłacić, gdyby zmienił zdanie.
Calderon wspomniał także o pobycie Ronaldo w Manchesterze. Portugalczyk dobrze się czuł w klubie z Old Trafford. Dobrze traktował go sir Alex Ferguson, który nie chciał rozstawać się ze swoim najlepszym zawodnikiem, lecz musiał zaakceptować jego wolę.
Cristiano był bardzo szczęśliwy w Manchesterze United. Mówił mi wielokrotnie, że Ferguson jest dla niego jak ojciec. To dzięki niemu dostał szansę i został najlepszym piłkarzem. Opowiadał o tym, że uwielbia kibiców United. Chciał natomiast zmiany i zaczęliśmy rozmawiać - wyjawił.
Kara umowna była zastosowana po to, aby zobowiązanie było mocniejsze. Ferguson nie chciał sprzedawać swojego zawodnika, ale wiedział o tym porozumieniu - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Jagniaciak23 Feb 2020 · 10:09
Źródło: The Athletic/devilpage.pl

Przeczytaj również