"Kwoty podawali zawodnicy. Premier nie składał deklaracji". Michniewicz szczerze o "aferze z premiami"

"Kwoty podawali zawodnicy. Premier nie składał deklaracji". Michniewicz szczerze o "aferze z premiami"
Screen TVP Sport
Czesław Michniewicz zmierzył się z pytaniami Jacka Kurowskiego dotyczącymi "afery z premiami". Selekcjoner reprezentacji Polski przyznał, że rozmawiał z premierem Mateuszem Morawieckim, który obiecał nagrodę finansową, ale nie podał konkretnej kwoty.
Reprezentacja Polski usłyszała obietnicę od premiera Mateusza Morawieckiego. Szef rządu poinformował, że zawodnicy oraz sztab szkoleniowy otrzymają premię pieniężną, jeśli awansują z grupy na MŚ 2022. Konkretna kwota jednak nie padła.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czesław Michniewicz zabrał głos w sprawie tych wydarzeń. Selekcjoner "Biało-czerwonych" zmierzył się z pytaniami Jacka Kurowskiego w studiu "Halo Katar".
- Premier obiecał, że jak wyjdziemy z grupy, to być może - o ile pozwolą obowiązki - przyleci do nas do Kataru. Niestety nie mógł tego zrobić i nie poznaliśmy konkretnej kwoty. Kwoty padały różne. Kiedy premier nas odwiedził, przechadzał się między stolikami, gdzie siedzieli zawodnicy i szeroki sztab. Były dyskusje o euro i innych walutach, ale nie było jednej, sprecyzowanej kwoty. Pan premier mówił, że się zastanowi, ale bez konkretnych deklaracji. Kwoty padały, ale to bardziej ze strony zawodników - stwierdził Czesław Michniewicz.
- Pan premier, zanim wszedł na salę, spotkał się ze mną. Pytał o samopoczucie, stan zdrowia zawodników i stwierdził, że obieca zawodnikom nagrodę, jeśli wyjdą z grupy, ale nie chciałby precyzować. Mnie to nie obchodziło, bo to tak, jak rozmawianie o wygranie szóstki w Lotto. Nie było żadnych przepisów, deklaracji, pism. Kwota duża, przyznaję. Dlatego nie zajmowaliśmy się nią do meczu z Argentyną, nikt nie był pewny awansu - dodał selekcjoner.
Czesław Michniewicz przyznał również, że po wyjściu z grupy zawodnicy oraz on sam dyskutowali na temat premii.
- Zawodnicy pytali mnie w żartach, czy premier dzwonił. Mówiłem, że nie dzwonił, ale pisał. My poświęciliśmy na to łącznie, przy kolacji, chwilę. Później wróciliśmy do tego na odprawie - powiedziałem, jak sytuacja wygląda. Nieprawdą jest to, że mój asystent, Kamil Potrykus, prosił o numery kont. Taka sytuacja nie miała miejsca. Jedyną listę, na wypadek przylotu premiera, przygotowywał człowiek, który ma wgląd w newralgiczne dane. Chcieliśmy wiedzieć, ile osób liczy cała reprezentacja. Okazało się, że, razem z szerokim sztabem, to 65 osób - podkreślił trener.
Uwagę Jacka Kurowskiego zwróciło jednak to, że Czesław Michniewicz i zawodnicy dokonywali podziału "wirtualnej premii". Tego sformułowania użył sam selekcjoner, który starał się obronić logiczność działania.
- Nikt nie dzielił kwoty. Dzieliliśmy tylko procentowo. Ja nie chciałem brać w tym udziału, tak samo Kamil Potrykus. Zrzekliśmy się swojej premii, chciałem jedynie, żeby pozostały sztab miał zagwarantowane 20%. Każdy piłkarz może to potwierdzić - podsumował opiekun "Biało-czerwonych".

Przeczytaj również