Lechia Gdańsk traci wielki talent. Kto zawinił? "Nie wiem, dlaczego padło akurat na niego"

Lechia Gdańsk traci wielki talent. Kto zawinił? "Nie wiem, dlaczego padło akurat na niego"
Piotr Matusewicz
Jakub Kałuziński nie porozumiał się z Lechią Gdańsk w sprawie przedłużenia kontraktu i najpóźniej z końcem czerwca rozpocznie grę w nowej drużynie. Wokół jego przyszłości pojawiło się sporo kontrowersji i przepychanek słownych między stronami. Nie tak wychowanek Lechii wyobrażał sobie koniec gry w ukochanym klubie.
Jakub Kałuziński zadebiutował w Ekstraklasie w czerwcu 2020 roku przeciwko Pogoni Szczecin. Miał wówczas niespełna 18 lat, a do dzisiaj uzbierał 46 meczów ligowych w koszulce Lechii Gdańsk. Kolejnych prawdopodobnie nie będzie. Jego sytuacja w klubie jest nie do pozazdroszczenia. Utalentowany piłkarz został pominięty w kadrze na zimowe zgrupowanie w Turcji. Zabrakło go także choćby na ławce rezerwowych w tegorocznych ligowych starciach z Wisłą Płock i Górnikiem Zabrze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dlaczego tak wyszło?

O opinię na temat Kuby Kałuzińskiego poprosiliśmy osoby, które współpracowały z nim w Lechii na przestrzeni ostatnich lat. Część rozmówców nie chciała rozwijać wątku, być może, by nie przysporzyć sobie problemów. Padały bezpieczne wyrażenia, typu “tak wyszło, że musi odejść”, czy też “wina jest pośrodku”. Są też jednak konkrety.
Wiele źródeł potwierdza, że młodzieżowy reprezentant Polski wcale nie miał wygórowanych oczekiwań finansowych. Osoba z otoczenia klubu mówi nam:
- Kuba bardzo chciał zostać, wręcz o tym marzył. Nie chodziło mu o finanse, on nie miał oczekiwań na poziomie kominów płacowych.
Ten sam rozmówca podaje jednak także perspektywę klubu: - Problem był taki, że Lechia nie chciała pójść na zapisy, które określałyby, na jakich warunkach może odejść Jakub. Kością niezgody była też długość kontraktu.
Były trener Akademii Lechii Gdańsk z kilkuletnim stażem w klubie mówi z kolei:
- Nie dzieje się w klubie na tyle dobrze, by zawodnik perspektywiczny w nim został. Kuba nie ma trzech lat. Przecież widzi co się dzieje i co wywieszają na trybunach kibice. Ma świadomość tego, co dzieje się wewnątrz klubu. To on musiał ocenić, czy Lechia oferuje mu kontrakt na poziomie juniora czy kogoś, kto wychodzi na boisko co weekend. Na pewno jest świadomy, że w nowym klubie dostanie większe pieniądze, a po drugie zastanie tam wyższy poziom organizacyjny.
- Klub nie zadbał o niego wystarczająco. Poczuł się niedoceniony i olany, choć był mega pracowity i skromny. Pamiętam jak odwiedził nas na treningu dzieci. Choć to był czas, gdy zaczynał grać w “jedynce”, to sam mówił, że nie ma problemu i przyjdzie pokopać z młodymi. Pozytywny człowiek z głową na karku - słyszymy.

Nieuczciwe traktowanie Lechii

Po zakończeniu sezonu wygasają kontrakty aż dziesięciu zawodników Lechi. Do tego grona, poza Kałuzińskim, zaliczają się: Flavio Paixao, Łukasz Zwoliński, Mario Maloca, Marco Terrazzino, Rafał Pietrzak, Kristers Tobers, Michał Buchalik, Joel Abu Hanna, a także młody Krystian Okoniewski. Na zgrupowanie do Turcji klub zaprosił każdego z wyżej wymienionych piłkarzy, z wyjątkiem najmłodszej dwójki. Oficjalna strona pisała: “Na obóz nie polecieli za to Jakub Kałuziński oraz Krystian Okoniewski, których kontrakty wygasające 30 czerwca 2023 roku nie zostaną przedłużone”.
Argumentacja Lechii okazała się być tanią wymówką, bo na zgrupowanie pojechało przecież ośmiu innych graczy, mających identyczny termin ważności umowy, co Kałuziński i Okoniewski. Ba, znalazł się tam także Christian Clemens, którego w klubie już nie ma.
Na temat sytuacji Kałuzińskiego głos zabrał jego agent, Daniel Weber. W rozmowie z Tomaszem Włodarczykiem w “Oknie Transferowym Extra” (obejrzycie je TUTAJ) na kanale Meczyki (YouTube) powiedział:
- Dostaliśmy informację, że decyzją pionu sportowego zawodnik nie jedzie na obóz do Turcji. Skoro jest to decyzja pionu sportowego, to być może zawodnik nie jest w takiej formie, która by go upoważniała do gry w klubie? - zapytał z lekką ironią.
Łukasz Rusinek, trener przygotowania motorycznego Chojniczanki Chojnice, który pracował z Kałuzińskim w zespołach juniorskich Lechii, nie kryje zdziwienia postawą gdańskiego klubu:
- Nie wiem, dlaczego akurat padło na Kubę. Jest wychowankiem, przeszedł przez wszystkie szczeble akademii i zawsze chciał grać w pierwszym zespole. Jeszcze bardziej nie rozumiem Lechii pod takim kątem, że traci młodzieżowca. To niezrozumiałe, bo przecież Kuba grał w poprzednich meczach i bronił się sportowo. Tomasz Kaczmarek bardzo go chwalił i uważał, że ma bardzo duży talent. My, jako trenerzy z akademii, mieliśmy z nim cykliczne spotkania. Zwykł powtarzać, byśmy “produkowali więcej takich Kałuzińskich”.

Kałuziński w akademii

Jakub Kałuziński podczas wieloletniego pobytu w Akademii Lechii Gdańsk był znacznie niższy od rówieśników. Łukasz Rusinek opowiada:
- Tak, był zdecydowanie niższy, ale nadrabiał techniką. Teraz z jego wzrostem jest już wszystko w porządku i nie odstaje pod tym względem od innych - mówi nasz rozmówca, po czym dodaje: - Kuba był bardzo uzdolniony, można powiedzieć… diament! Do tego był bardzo pracowity i ambitny. Jego celem zawsze był debiut w drużynie seniorskiej i to mu się udało. Zawsze bił od niego profesjonalizm. Nigdy nie narzekał na to, co robił i nigdy nie negował decyzji trenera. Uważnie słuchał, wyciągał wnioski i ciężko pracował. W drużynach młodzieżowych Kuba zawsze najlepiej wykonywał testy wytrzymałościowe. Gdy przeniósł się do pierwszego zespołu, to też był jednym z lepszych.
Talent Jakuba Kałuzińskiego dostrzegł swego czasu nawet Zbigniew Boniek, a wiąże się z tym zabawna historia, o której mówi były trener przygotowania motorycznego “Kałuży”:
- Gdy Kuba był młodym chłopcem, pojechał na zgrupowanie Akademii Młodych Orłów, na którym był też ówczesny prezes PZPN. Po jednym z treningów pan prezes Boniek został z chłopcami, by poodbijać razem piłkę. Zobaczył, że Kuba bardzo dobrze radzi sobie z piłką i powiedział mu, że jeżeli podbije ją sto razy, to da mu nagrodę. Chłopiec wziął futbolówkę i podbił ją sto razy. Prezes powiedział, by przyszedł po nagrodę i chciał mu wręczyć puszkę coli. A Kuba odparł: - Panie prezesie, ale ja nie piję coli. Jestem profesjonalistą!

Kogo traci Lechia?

Czas oceni, czy Kuba Kałuziński zrobi sporą karierę, ale jest dużo przesłanek ku temu, by w przyszłości grał w lidze silniejszej niż Ekstraklasa. Nad środkowym pomocnikiem zachwyca się w rozmowie z nami Tomasz Kaczmarek.
- Kuba przez rok pracy ze mną zrobił duży postęp. Kiedy wchodził do drużyny za kadencji Piotra Stokowca, nie był jeszcze w pełni gotowy fizycznie. Dużo nad tym pracował i teraz jest na całkiem innym poziomie. Kuba Kałuziński, który debiutował w Ekstraklasie, a Kuba Kałuziński z tego sezonu to całkowicie inny zawodnicy - teraz jest fizycznie gotowy. Różni się od większości młodych zawodników pod takim względem, że ma niesamowicie duży talent piłkarski. Wyróżnia się w kwestii inteligencji boiskowej i poziomu technicznego.
Kiedy zapytaliśmy byłego trenera Lechii o to, za co szczególnie ceni “Kałużę”, ten odparł:
- Gdy ogląda się jego mecze, tak jak ostatnio w młodzieżówce Michała Probierza, to był to zawodnik, który wybijał stałe fragmenty gry prawą i lewą nogą. Nie wiem, czy w Polsce jest chociaż trzech takich zawodników. Kuba dokładnie wie, kiedy przyspieszyć grę, a kiedy ją zwolnić. Rozumie futbol jak nikt inny w jego wieku. To wszystko upoważnia go do tego, aby grać w piłkę w najlepszych ligach na świecie. Czy to się wydarzy, to się okaże. Na pewno to piłkarz, który pasuje do drużyn grających pozycyjnie i spędzających przy piłce dużo czasu. Robi postępy w defensywnych aspektach gry, poprawia się fizycznie i biega coraz więcej.
Jakub Kałuziński na przestrzeni lat przeszedł też ewolucję taktyczną. Wyjaśnia to Kaczmarek:
- U mnie zaczął grać trochę niżej, jako defensywny pomocnik, taki rozgrywający. Jak graliśmy w kwalifikacjach do Ligi Konferencji z Akademiją Pandew, to po meczu u siebie sam Flavio Paixao powiedział, że w tym momencie Kuba na tej pozycji jest znakomity. “Kałuża” we wszystkich drużynach juniorskich grał jako “10”. Możliwe, że na tej pozycji brakuje mu nieco dynamiki i takiego “kopa”, by wejść z piłką za ostatnią linię. Miałem przeczucie, że może mieć podobną drogę jak Andrea Pirlo, który zaczynał jako ofensywny pomocnik, ale tak naprawdę swój najwyższy poziom osiągnął jako rozgrywający przed linią obrony, gdzie miał wokół siebie zawodników pracujących, jak Seedorfa czy Gattuso. We Włoszech na taką pozycję mówią “regista”, czyli reżyser przed obroną. W takiej roli Kałuziński rozegrał kilka fantastycznych spotkań, co nie wyklucza tego, że umie też zagrać na “8”.

Po co komu akademia?

20-latek to jedyny wychowanek z rocznika 2002, który zdołał zadebiutować w dorosłej drużynie Lechii i pełnił w niej ważną rolę. Większość rówieśników nie przebiła się do poważnej piłki. Najbliżej pozostania w Gdańsku był Marcel Wszołek, który odszedł do ŁKS Łódź, gdzie gra na poziomie pierwszej ligi. Choć Jan Biegański i Filip Dymerski są rówieśnikami “Kałuży” i zdołali zagrać w “jedynce”, to nie zalicza się ich do wychowanków, bo piłkarskiego fachu uczyli się w innych klubach.
Koszty utrzymania i szkolenia zawodnika od wczesnego wieku są spore. Trzeba opłacać trenerów, najem obiektów i wiele innych. Są ponoszone znaczne wydatki, a na sam koniec klub nie jest w stanie zarobić porządnych pieniędzy za swoich podopiecznych. Do tego część młodych graczy mieszka w tzw. “domu piłkarza”. Do września ubiegłego roku Lechia pokrywała koszt takiego zakwaterowania, ale od kilku miesięcy jest to przerzucone na barki piłkarzy lub ich rodzin. Przez to miejsce przewinęło się kilkadziesiąt osób, a byli to głównie zawodnicy od drużyny U-15 do nieistniejącej już drużyny rezerw. Pochłaniało to ogromne środki finansowe.
To bardzo smutne, że czas i pieniądze zainwestowane w szkolenie rocznika 2002, jak i innych są niemal w całości wyrzucone w błoto. Poprzez rozwiązanie drużyny rezerw gdańszczanie “rozdają” wychowanków do innych klubów, występujących zazwyczaj w niższych ligach. Kałuziński, choć nie mieszkał w “domu piłkarza”, to jednak uczył się gry w piłkę w Lechii przez kilkanaście lat. Na sam koniec pozostanie ekwiwalent za wyszkolenie, którego wysokość prawdopodobnie będzie znacznie niższa niż realna wartość piłkarza.
“Kałuża” jako jedyny “narybek” ze swojej kategorii wiekowej odejdzie z klubu w kiepskiej atmosferze. Wynikają z tego dwa niepokojące sygnały dla młodszych kolegów z Akademii Lechii Gdańsk. Pierwszy: są bardzo małe szanse na przebicie się do pierwszej drużyny. I drugi: nawet jeśli uda się do niej dostać, to można skończyć jak Kuba Kałuziński.

Co dalej?

Lechia Gdańsk jasno przedstawiła, że kontrakt Kałuzińskiego kończy się 30 czerwca i nie zostanie przedłużony. Łukasz Smolarow, dyrektor sportowy klubu, powiedział: - Rozmowy z agentem Kuby trwały praktycznie cały poprzedni rok. Ostatecznie strony nie doszły do porozumienia, nad czym bardzo ubolewam. Kuba po 30 czerwca stanie się wolnym zawodnikiem, a do tego czasu jest oczywiście do dyspozycji trenera.
Jeśli Kałuziński odejdzie latem, to Lechia dostanie 100 tysięcy złotych w przypadku przenosin do polskiego klubu. Jeśli wybierze kierunek zagraniczny, będzie to 300 tysięcy euro. Część z napływającej kwoty trzeba będzie przekazać AP Orlen Gdańsk, która współuczestniczyła w szkoleniu piłkarza.
Niewykluczone jednak, że 20-letni pomocnik opuści Gdańsk jeszcze tej zimy. Osoby z otoczenia Wisły Płock potwierdzają, że istnieje temat przejścia Kałuzińskiego do drużyny Pavola Stano, jednak na ten moment nic nie jest przesądzone. Sam zainteresowany odmówił udzielenia nam głosu i przekazał w wiadomości: - Dziękuję, ale muszę odmówić. Z szacunku dla trenerów i kolegów z drużyny, nie chcę wypowiadać się w czasie, gdy trwa sezon. Jestem zmęczony tą sytuacją.
Pozostaje życzyć zawodnikowi, by sytuacja została rozwiązana w sposób umożliwiający mu możliwie najszybszy powrót do gry. Szkoda marnować taki talent.

Przeczytaj również