Legendarny polski gol w Premier League. Rekord, który przetrwał ponad 23 lata

Legendarny polski gol w Premier League. Rekord, który przetrwał ponad 23 lata
liverpoolecho.co.uk
Teatr Marzeń. Dalekie zagranie na wolne pole. Do piłki dopada Robert Warzycha, który zwodami ośmiesza obrońcę. Przed nim już tylko Peter Schmeichel, mocny strzał, gol. Tak padła pierwsza bramka Polaka w Premier League.
Nikt nie spodziewał się tego, że później przez tyle lat żaden nasz rodak nie zaliczy trafienia w angielskiej ekstraklasie. Warzycha rzucił klątwę, która została zdjęta dopiero po 8200 dniach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dziecko szczęścia

To nie były łatwe początki. Warzycha pierwszy poważny trening piłkarski odbył w wieku... 20 lat. Kiedy odbywał obowiązkową służbę wojskową, uznano go za zbyt słabego zawodnika, aby mógł liczyć na korzystanie z jakichkolwiek ulg w tym zakresie. Budowlani Działoszyn, Warta Sieradz, dopiero w Górniku Wałbrzych zaczęło mówić się o nim więcej. Wpadł w oko innemu Górnikowi, tym razem już temu bardziej utytułowanemu, z Zabrza.
Działacze musieli sporo się natrudzić, by go ściągnąć. Problemy były z przepisami, bo PZPN stworzył nowe wytyczne z listami transferowymi. W związku nie chcieli się ugiąć, ale Warzycha w końcu trafił do Zabrza, a w sprawę ponoć zaangażował się sam ówczesny premier Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Zbigniew Messner.
W Górniku szybko się uczył. W ciągu dwóch lat zdobył pewne miejsce w kadrze, został czołowym piłkarzem ligi i w 1987 roku zadebiutował w reprezentacji w meczu z Cyprem. W drugim występie w kadrze zdobył już gola. Było już pewne, że lada moment Warzycha trafi za granicę.

Hej Merseyside

Trener Howard Kendall wracał do Evertonu po czteroletnim pobycie w Hiszpanii, ale nie szło mu tam tak dobrze, jak w Wielkiej Brytanii. W sezonie 1990/91 podpisał nowy kontrakt na Goodison Park i zaczął od przemeblowania składu. Oraz wielkiego zaskoczenia. W marcu 1991 roku do jego drużyny dołączył Robert Warzycha. Kibice byli zdumieni - 400 tysięcy funtów za Polaka?
Nasz skrzydłowy wpadł w oko Kendallowi podczas meczów reprezentacji. Widział, jak zdobywał bramkę przeciwko Irlandii Północnej, zapragnął mieć Warzychę w swojej ekipie i to początkowo był strzał w dziesiątkę. Debiut wymarzony - wejście w drugiej połowie w pucharowym meczu z Leeds, gol, asysta. Kolejne spotkania jeszcze lepsze, polski pomocnik był motorem napędowym Evertonu. Kibice wołali na niego “Rob”, a tygodnik “Shoot” poświęcił mu duży artykuł z wyjątkowym tytułem: “Merseyside popada w Wazzamanię”.
Potem nie było jednak tak dobrze. Choć Warzycha wyróżniał się wytrzymałością, to przyszła zadyszka. Kendall nawoływał, aby dać mu nieco czasu. Cały czas się aklimatyzował, uczył języka, żył na walizkach. Nie było mu łatwo, a na początku był skazany na samotność.
- Koledzy z zespołu zapraszają mnie często na herbatę, ale dopóki nie możemy się łatwo porozumieć, właściwie nie ma po co się spotykać - mówił wówczas piłkarz, który w Evertonie miał różne okresy.
Nie wiedział też, że w Wielkiej Brytanii zastanie tak ostrą grę. Momentami go to przerażało. - Ideał piłkarza angielskiego jest taki: końskie zdrowie, żelazna kondycja, nogi i żebra ze stali. Kiedyś bramkarz kopnął mnie w śledzionę tak, że miałem krwiaka jak pięść i znieśli mnie z boiska. Anglicy mieli wtedy do mnie pretensje. Ich zdaniem, powinienem grać jeszcze co najmniej pięć minut, by pokazać kibicom, jaki jestem twardy i dopiero wtedy zejść. Aha, oczywiście sędzia nawet nie gwizdnął faulu - tłumaczył.

Witaj Premier League

Piłka w Anglii ewoluowała, coraz ważniejsza okazywała się kwestia komercji. Dyskutowano o tym, jak sprawić, żeby do futbolu trafiało coraz więcej pieniędzy. 27 maja 1992 roku FA Premier League została spółką - dzięki temu mogła zawierać samodzielnie kontrakty sponsorskie i telewizyjne. Sezon 1992/93 był więc pierwszym pod nowym szyldem.
W zmienionych rozgrywkach udział wzięły 22 drużyny, w tym także Everton Warzychy. “The Toffees” rozpoczęli od remisu z Sheffield Wednesday 1:1. W drugiej kolejce zespół Kendalla jechał na Old Trafford. Naprzeciwko Manchester Alexa Fergusona. W składzie Schmeichel, Bruce, Irwin, Giggs, Ince czy Hughes. Drużyna na mistrza.
Tego dnia istniał jednak tylko Everton. Tuż przed przerwą wynik otworzył Peter Beardsley. Nie układało się gospodarzom. W 80. minucie poszła przysłowiowa “laga” do przodu, tam dopadł do piłki Warzycha. Miał nieco miejsca. Próbował przeszkodzić mu Gary Pallister. - Bujnąłem go w lewo, a później w prawo i strzeliłem w górny róg bramki - opowiadał. Schmeichel nie miał szans, to był naprawdę piękny gol Polaka.
- Później tak ogromnie się cieszyłem, że drużyna nie mogła mnie dogonić. Tak byłem po tym zmęczony, że trener musiał mnie zdjąć z boiska - wspominał po latach. Zmienił go Mo Johnston, który w doliczonym czasie gry dobił United. 3:0 w Teatrze Marzeń dla Evertonu i Warzycha amazing goal. Co ciekawe było to również pierwsze trafienie piłkarza spoza Wysp Brytyjskich w Premier League.

Wyczyn na lata

Więcej już nie strzelił. Był piłkarzem Evertonu jeszcze niemal przez dwa lata, ale nie potrafił powtórzyć tej sztuki. Potem wybrał przygodę na Węgrzech i ostatecznie osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, gdzie stał się legendą Columbus Crew. Kiedy w 2002 roku w wieku 39 lat kończył piłkarską karierę, żaden z Polaków wciąż nie powtórzył jego wyczynu w Premiership.
Na kolejnego gola naszego rodaka czekaliśmy bowiem aż do 2015 roku. 23 lata! To tylko pokazuje jak trudna jest to liga dla polskich piłkarzy. Przez ten czas w ogóle nie było ich tutaj wielu. Choć próbował Olisadebe, Smolarek czy Rasiak, to mieli oni ogromne problemy, żeby w ogóle wystąpić w meczu. Klątwę Warzychy zdjął dopiero Marcin Wasilewski. Co ciekawe stało się to w rywalizacji z… Manchesterem United, również na Old Trafford. “Wasyl” zdobył jedyną bramkę dla Leicesteru, w swoim stylu, głową.
Warzycha w końcu stracił miano jedynego Polaka, który trafił w Premier League. - Nie traktowałem swojej bramki strzelonej Manchesterowi United jako czegoś jednorazowego, co nigdy nie zostanie powtórzone. Cieszę się, że Marcin Wasilewski strzelił bramkę, to dobrze przede wszystkim dla niego, ale również dla polskiej piłki - mówił mediom tuż po trafieniu “Wasyla”.
Wkrótce do Southampton trafił Jan Bednarek, który obecnie z powodzeniem radzi sobie w Anglii. Bardzo szybko został najlepszym polskim strzelcem w historii Premier League. Wystarczyły mu do tego... dwie bramki. Warzycha był jednak pierwszy i na tyle długo dzierżył rekord, że zapewnił sobie miejsce w historii polskiej piłki już na zawsze.
Przemysław Gawin

Przeczytaj również