"Mały Manchester" w Londynie. Dlaczego mistrz Anglii pomaga ligowym rywalom?

"Mały Manchester" w Londynie. Dlaczego mistrz Anglii pomaga ligowym rywalom?
MB Media/PressFocus
Raheem Sterling do Chelsea, a Gabriel Jesus i Ołeksandr Zinczenko do Arsenalu - Manchester City, w przeciwieństwie do większości europejskich klubów, nie ma problemów ze sprzedawaniem swoich piłkarzy do bezpośrednich, ligowych rywali. Skąd ten luz?
Po dwóch sezonach gry bez klasycznego, środkowego napastnika teraz City ma ich aż dwóch. W jednym z najgłośniejszych ruchów tego lata mistrz Anglii ściągnął Erlinga Haalanda, a już wcześniej zapewnił sobie transfer utalentowanego Juliana Alvareza. Obaj to rocznik 2000, Haaland skończył 22 lata w ostatni czwartek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Miejsca ustąpić im musieli dwaj zawodnicy, którzy mieli duży udział w sukcesach drużyny Pepa Guardioli w ostatnich latach. Sterling spędził w niej siedem lat, rozegrał 337 meczów, strzelił 131 goli i zaliczył 94 asysty. Jesus, który grał na Etihad dwa lata krócej, w 233 spotkaniach uzbierał 95 bramek i 46 asyst.
Choć już doświadczeni i utytułowani, obaj wchodzą w najlepszy piłkarsko wiek. Jesus ma 25 lat, Sterling w grudniu skończy 28. A jednak Guardiola i Txiki Begiristain uznali, że mogą ich bez żalu sprzedać do Arsenalu i Chelsea, a więc do bliskich rywali z tzw. top six. Łzy otarli 50 milionami euro, które dostali za każdego z tej dwójki.

Szacunek dla potrzeb

Teraz City wzmacnia Arsenal jeszcze bardziej sprzedając do północnego Londynu Ołeksandra Zinczenkę. Przez ostatnie pięć lat Ukraniec zapracował w City na miano idealnego rezerwowego, ale ma apetyt na więcej. Odchodzi, bo potrzebuje "bardziej regularnego futbolu", jak to mówią na Wyspach. A klub tę potrzebę rozumie i nie zamierza mu stawać na drodze. Jego usługi wycenił na ponad 30 milionów euro.
To dobra cena jak na piłkarza tak doświadczonego w Premier League, cenionego i uniwersalnego. - Może grać i na lewej obronie, i w środku pola. Na początku kariery grał jako "dziesiątka", dopiero w City zrobiliśmy z niego lewego obrońcę - tłumaczył Mikel Arteta, gdy transfer Zinczenki stał się faktem. Menedżer Arsenalu mówi "zrobiliśmy", bo zna Ukraińca doskonale z lat 2016-19, gdy był asystentem Guardioli. Teraz robi w północnym Londynie "małe City".

Dawno tak nie było

Trzy duże transfery do rywali z top six w jednym oknie transferowym. Wcześniej przez 10 lat City nie zdecydowało się na ani jedną taką sprzedaż. Ostatnie przykłady to Willy Caballero w 2017 roku i James Milner w 2015, ale oni odeszli odpowiednio do Chelsea i Liverpoolu za darmo, bo po prostu w Manchesterze nie przedłużono z nimi kontraktów.
Co więcej, w ogóle pomiędzy klubami najmocniejszej, angielskiej szóstki w ostatnich czterech latach doszło do tylko dwóch transferów. W 2019 David Luiz trafił z Chelsea do Arsenalu, a rok później tę samą drogę obrał inny kędzierzawy Brazylijczyk, Willian.
Skąd zatem ta nagła zmiana polityki w Manchesterze City? Nie ma jednej, prostej odpowiedzi. Składa się na to kilka czynników.

Zgodnie z planem

Mistrzowie Anglii przystąpili do letniego okna transferowego z jasnym planem. Wiedzieli, jakich zawodników chcą sprowadzić, a którzy dostaną zgodę na odejście w razie zainteresowania. Na liście życzeń byli Haaland, Kalvin Phillips i Marc Cucurella. Dwaj pierwsi już trenują z The Citizens, o trzeciego trwają negocjacje z Brighton, które jednak niekoniecznie chce sprzedawać.
Jednocześnie klub liczył się z tym, że odejść mogą Sterling, Jesus, Zinczenko (wszyscy chcieli częściej grać), Ilay Guendogan, a nawet, w razie odpowiednio wysokiej oferty, Bernardo Silva. Dlatego te ruchy to po prostu działanie zgodnie z planem. Podobnie jak pożegnanie Fernandinho (jego miejsce zajął Phillips) i przedłużenie kontraktów z Rodrim oraz Riyadem Mahrezem.
Guardiola uznał zwyczajnie, że ma w składzie godnych zastępców. Miejsce Sterlinga zajmie Jack Grealish, wobec którego w drugim sezonie oczekiwania będą znacznie wyższe niż w pierwszym. Anglik, sprowadzony w zeszłym roku za blisko 120 milionów euro, będzie rywalizował na lewym skrzydle z Philem Fodenem.
Środek ataku już omówiliśmy, a prawa strona zarezerwowana jest dla Mahreza. Więcej szans ma też dostawać 20-letni Cole Palmer, który wykręcał świetne liczby w drużynach młodzieżowych, ale w dorosłej Premier League rozegrał dotychczas tylko 120 minut. City bardzo wierzy w jego rozwój. Był to jeden z powodów, dla których bez żalu przystało też na sprzedaż Ferrana Torresa do Barcelony. Opcją na prawej stronie jest też Foden, bo on sam - według "The Athletic" wolałby grać na tej flance.

Nowy Jesus

Największą niewiadomą jest Alvarez. Na papierze to klasyczna albo fałszywa dziewiątką, ale może też grać na boku. Jest więc naturalnym następcą Jesusa. Guardiola bardzo go ceni. - W pressingu i odbiorze Gabriel jest najlepszy, ale Julian jest prawie tak dobry jak on. Ma świetną intuicję, ale też jest znakomity z piłką przy nodze. Mamy poczucie, że zatrudniliśmy wyjątkowego młodego piłkarza na lata - mówił Hiszpan po pierwszym, letnim sparingu City, wygranym 2:1 z meksykańskim Club America.
Obie bramki zdobył w nim świetnie dysponowany Kevin De Bruyne. Na jego jakość zawsze można liczyć, gdy tylko jest zdrowy. Grealish też dał zwiastuny wysokiej formy i kibice wiążą z nim duże nadzieje. Wyżej - i z równie dobrym skutkiem - mogą też grać Bernardo czy Guendogan. Guardiola ma po prostu duży komfort wyboru, zdaje sobie z tego sprawę i również dlatego zgodził się sprzedać tę najbardziej zdeterminowaną trójkę rywalom.

Ake musiał zostać

Nie doszło za to do skutku zapowiadane odejście Nathana Ake do Chelsea. Zdecydowały o tym braki kadrowe w linii obrony. Ruben Dias i Aymeric Lapote mieli problemy zdrowotne wiosną i teraz dochodzą do siebie po drobnych operacjach. Na początek sezonu powinien być gotowy John Stones, ale na razie Anglik nie przebywa z pierwszą drużyną na tournee w USA, tylko z zespołem U23 na zgrupowaniu w Chorwacji (podobnie jak Foden i Guendogan).
Wobec tych urazów, z Americą na środku obrony zagrali Ake i 18-letni Luke Mbete, a po przerwie Holendra na stoperze zmienił Phillips. Nominalny pomocnik zadebiutował więc w nowej drużynie na nie swojej pozycji. Tę samą dziurę w zeszłym sezonie łatał jego poprzednik, Fernandinho.
W ataku sytuacja jest jednak inna i Guardiola uznał najwyraźniej, że City jest po prostu na tyle mocne, by puścić Sterlinga i Jesusa. A na lewej obronie liczy, że Zinczenkę zastąpi "lepszy model" w postaci Cucurelli. Zresztą już przed poprzednim sezonem zapowiadał, że drużyna potrzebuje małego, kadrowego tąpnięcia. Ostatecznie zdołał obronić tytuł z punktem przewagi nad Liverpoolem. A główny konkurent nie śpi - u niego też zachodzą duże zmiany.

Gdzie im będzie lepiej?

Jest jeszcze jeden, ważny powód, dla którego możemy coraz częściej obserwować wewnątrzangielskie transfery, dość prozaiczny. W Premier League płaci się na tyle dobrze i poziom sportowy jest na tyle wysoki, że ci najlepsi piłkarze po prostu nie bardzo palą się do zmiany otoczenia. Poza Wyspami jest tylko kilka konkurencyjnych miejsc - Barcelona, Madryt, Monachium, Paryż, może Turyn.
Dlatego coraz częściej może dochodzić do tego typu transferowej współpracy pomiędzy angielskimi gigantami. Akurat Arsenal i Chelsea to kluby, które miały z tym w ostatnich latach najmniejszy problem. O Luizie i Willianie już było, a przecież wymieniali się też z resztą top six takimi zawodnikami jak Robin van Persie, Alexis Sanchez, Henrich Mchitarjan, Petr Cech, Nemanja Matić, Juan Mata, Fernando Torres, Danny Welbeck, Alex Oxlade-Chamberlain czy Olivier Giroud.
Teraz po prostu złożyły zawodnikom City zadowalające ich oferty. A City uznało, że interesy z nimi to przyjemność. Pełen relaks.

Przeczytaj również