Mecz o zaufanie. Kadra zamyka trudny rok. W takim składzie zagramy z Holandią [NASZ NEWS]

Mecz o zaufanie. Kadra zamyka trudny rok. W takim składzie zagramy z Holandią [NASZ NEWS]
Press Focus
Po najdłuższej przerwie międzynarodowej od II wojny światowej biało-czerwoni w ekspresowym tempie nadrabiali straty wywołane przez pandemię koronawirusa. Dziś podopieczni Jerzego Brzęczka zamykają rok i drugą edycję Ligi Narodów. Mecz z Holandią ustawi nastroje na kolejne cztery miesiące rozłąki z kadrą. Czy doprowadzi do dymisji selekcjonera?
Nie jest przesadą stwierdzenie, że 2020 rok jest jednym z najtrudniejszych w historii od kilku dekad. Pandemia koronawirusa dotknęła w jakimś stopniu każdego. Poważnie zachwiała się polityka, gospodarka, system zdrowia więc sport nie miał prawa być w tym zamieszaniu wyjątkiem. Najsurowszą konsekwencją wirusa w futbolu było odwołanie EURO 2020. Międzynarodowe rozgrywki zostały przerwane na wiele miesięcy. W przypadku Polski pauza trwała niemal rok.
Dalsza część tekstu pod wideo
Aby nadrobić stracony czas, kalendarz rozgrywek został wypełniony po brzegi. Reprezentacje jeszcze nigdy nie grały z taką intensywnością. Kadra wybiega dziś na boisko po raz ósmy na przestrzeni trzech miesięcy. Tegoroczny terminarz zamykamy spotkaniem z Holandią w Lidze Narodów.

Pytania o zmianę selekcjonera

Powinniśmy być już pięć miesięcy po mistrzostwach Europy. Tymczasem turniej finałowy jest wciąż głównym celem postawionym przed Jerzym Brzęczkiem. Selekcjonerem, którego sytuację można określić jako stan oblężenia.
Jesień nie była dla biało-czerwonych katastrofą. Spoglądając na wyniki bilans jest dodatni: cztery zwycięstwa, remis i dwie porażki. Przegrane 0:1 z Holandią i 0:2 z Włochami odcisnęły jednak największe piętno w świadomości kibiców i opinii publicznej. Z pozoru niewielkie, jednak obraz gry przedstawiał się znacznie gorzej niż wyniki.
To za styl piłkarze i trener przyjęli solidne cięgi. Zasłużone, bo w obu meczach drużyna zaprezentowała się bardzo źle. Szczególnie w ofensywie, choć defektów można wypisać całą litanię. Wydawało się, że nie posuniemy się w gorszą stronę niż w Amsterdamie. Dwa miesiące później ta prognoza została obalona przez występ w Reggio Emilia. Wszystko, co kadra zrobiła dobrze w październiku, zostało przysłonięte przez apatyczną postawę przeciwko Azzurrim.
W niedzielę pytania o zmianę selekcjonera wybrzmiały głośniej niż kiedykolwiek przez ostatnie dwa lata. Wzmocnione słowami (i milczeniem) Roberta Lewandowskiego tuż po ostatnim spotkaniu. Wywiadem brzmiącym jak wotum nieufności, choć być może nadinterpretowanym?
Selekcjoner stwierdził, że wszystko z kapitanem sobie wyjaśnił. A potem swoją wypowiedzią o opuszczonych dwóch treningach napastnika znów podpalił dyskusję. Moje zdanie? Brzęczek więcej krzywdy robi sobie nieporadną komunikacją niż wynikami. Na tym polu popełnia mnóstwo błędów i niepotrzebnie wznieca polemikę na tematy wokół kadry.

Boniek czeka na odpowiedź piłkarzy

Żadne decyzje dotyczące przyszłości Brzęczka na razie nie zapadły. Zbigniew Boniek czeka na odpowiedź piłkarzy w dzisiejszym spotkaniu w Chorzowie. To powinno dać prezesowi PZPN szerszą perspektywę. Pozwolić przekonać się, w którym kierunku zmierza zespół, który w marcu wróci do gry już na el. mistrzostw świata. Czy sami zawodnicy jeszcze wierzą w pracę Brzęczka.
Boniek mówi, że nie boi się podjąć trudnych decyzji. Jednocześnie należy pamiętać, że jest wierny swoim wyborom. Rzadko rozmyśla się w połowie drogi. Jeśli de facto Brzęczek otrzymał za zadanie awans na EURO oraz utrzymanie się w Lidze Narodów, to na razie te cele wypełnia. Czy mimo to, patrząc na styl zaprezentowany ostatnio, szef PZPN powinien reagować?
Każda decyzja będzie miała swoje konsekwencje. Oceniając realistycznie, nie należymy do czołówki Europy, a z taką przegraliśmy we wrześniu i listopadzie. Kilka nazwisk zaburza odbiór i wielu coś się wydaje. Na światowym poziomie gra Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Potem wielu naszych zawodników plasuje się w klasie średniej. Półce wysokiej, z elitarną otoczką, ale jednak średniej.
Twierdzenie, że mamy skład, który straszy innych nazwiskami, jest zakłamywaniem rzeczywistości. Spojrzeniem egocentrycznym lub niepopartym wiedzą. Zerkając choćby na status zawodników naszych dzisiejszych przeciwników, także tych nieobecnych jak Virgil Van Dijk, jest on w Europie nieporównywalnie większy.

Ciągły spacer po linie

W takim razie, czy porażki z tej klasy rywalami powinny wywoływać zaskoczenie, a nawet oburzenie? Nie ma na to łatwej odpowiedzi. Trzeba również spojrzeć na drugą stronę medalu. Rozszerzyć analizę porażki o styl.
O tym, że wpadki, nawet spektakularne, przytrafiają się znacznie lepszym, pokazali Niemcy - zniszczeni we wtorek przez Hiszpanię 0:6. Oni z kolei w podobnym stylu rozprawili się sześć lat temu na mundialu z Brazylią. Przegrywają najwięksi.
Jednak niepokoi w reprezentacji ciągłe spacerowanie po linie. Mecze, które jeśli kończyły się zwycięstwami, zostawiały nas w przekonaniu, że zespół przepychał wynik siłą woli, klasą poszczególnych graczy, a nie pomysłem. Trwamy w takim zawieszeniu od dłuższego czasu.
Tyczy się to konfrontacji ze znacznie słabszymi przeciwnikami niż Holandia czy Włochy. Najświeższym przykładem był mecz z Ukrainą. Wygrany 2:0, jednak przy minimalnych korektach w scenariuszu, mogący się zakończyć wynikiem odwróconym o 180 stopni.

Ofensywny chaos i dysproporcje

Rozpatrując zmianę widzę więc argumenty „za” i „przeciw”. Dobrze bronimy, a gubimy się w ataku pozycyjnym. Brzęczek nie potrafi wesprzeć Lewandowskiego tak jak robił to Nawałka, który miał pomysł na odblokowanie kapitana przez napędzanie jego skuteczności ze skrzydeł. Dziś brakuje mi takiego planu na naszą ofensywę. Wielokrotnie jest chaos, który objawia się w sinusoidalnych występach. I jeszcze jedna rzecz, która rzuca się w oczy - brak pewności siebie.
Dysproporcje między poszczególnymi występami kadry są bardzo duże. Można zrzucić to w dużej mierze na okoliczności. Trzeba brać poprawkę na poziom przeciwnika, dużą rotację w jedenastce spowodowaną nagromadzeniem meczów czy problemy kadrowiczów - zdrowie i pomijanie w klubach. Ale wszystkich przewin w ten sposób wymazać absolutnie nie można.
Zadaniem Bońka będzie to wszystko wrzucić na wagę, ocenić i co nie jest bez znaczenia, być przekonanym o lepszym następcy. Według mnie, na dziś takiego przekonania nie ma. Ale mecz z Holandią, mimo że właściwie bez stawki, też ma swoje znaczenie.
W przypadku czołowych reprezentacji, do których lubimy się porównywać, liczy się tylko wielki turniej. Droga nie ma znaczenia. To po ME i MŚ następują rozliczenia. Myślę, że Boniek uważa podobnie.
Ale jutro też jest dzień.
Skład Holandia
własne

Przeczytaj również