Paulo Sousa znowu wykorzystał tajną broń. Znakomita statystyka i dobry prognostyk przed kolejnymi meczami

Paulo Sousa znowu wykorzystał tajną broń. Znakomita statystyka i dobry prognostyk przed kolejnymi meczami
Press Focus
Poza jedną niebezpieczną sytuacją z początku meczu reprezentacja Polski miała pełną kontrolę nad Albanią. Bezbłędnie zagrał blok defensywny, a zmiennicy znów dali dodatkową jakość, gdy Biało-Czerwoni tego potrzebowali. Aż jedenaście z 25 goli w el. MŚ 2022 strzelili piłkarze schodzący z ławki. To dowód, że Paulo Sousa mocno poszerzył nasze opcje, jeśli chodzi o wybór zawodników do gry nie tylko przeciwko totalnym słabeuszom.
Albańczycy przystąpili do tego spotkania mocno osłabieni, ale nie ma sensu nad tym długo dyskutować. Wiadomo było że podopieczni Edoardo Reji są zespołem, który gra bardzo kompaktowo bez względu na personalia. Ustawia linie blisko siebie, które reagują szybko po stracie lub przejęciu piłki. To było widać zwłaszcza podczas pierwszej godziny spotkania, gdy gospodarze mieli jeszcze siły. Wtedy jednak Paulo Sousa zareagował zmianami.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wcześniej, bo już w przerwie, wprowadził Mateusza Klicha, który dał więcej mobilności. Potem na murawie pojawił się Karol Świderski, zmieniając Adama Buksę - zmęczonego pojedynkami z środkowymi obrońcami rywali. Duet zmienników zapewnił nam gola, który okazał się na wagę trzech punktów. Klich zagrał fenomenalną piłkę, a Świderski ponownie udowodnił, że jest asem w talii selekcjonera. Pod nieobecność leczących kontuzje Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka wykorzystał swoją szansę. U Sousy zdobył już pięć bramek w dwunastu meczach.
Portugalczyk po cichu mocno przebudował reprezentację i poszerzył w kilka miesięcy swoje opcje właściwie w każdej formacji. Można powiedzieć, że kręgosłup został ten sam. To Szczęsny, Glik, Krychowiak, Zieliński i Lewandowski. Jednak wokół nich pojawiło się wielu zawodników, którzy w kadrze wcześniej znaczyli mało. W Tiranie w podstawowym składzie wyszli Paweł Dawidowicz, Tymoteusz Puchacz i Buksa. Ten tercet urósł dopiero w ostatnim czasie i nie zawiódł w kluczowych spotkaniach - chociażby przeciwko Anglii i teraz Albanii.
Za wtorkowy mecz, w którym wiadomo było, że trzeba będzie zostawić dużo zdrowia w pojedynkach, należy pochwalić cały blok obronny. Pod dowództwem Glika właściwie bezbłędni byli wspomniany piłkarz Hellasu Verona i Jan Bednarek - chyba najczęściej biorący udział w pojedynkach powietrznych piłkarz naszej drużyny. Wreszcie reprezentacja zachowała czyste konto z kimś mocniejszym niż San Marino i Andora.
W Tiranie zadrżeliśmy właściwie tylko raz, gdy nieodpowiedzialnie na początku meczu piłkę stracił Grzegorz Krychowiak. Gdyby większa przytomność Reya Manaja, który powinien odgrywać do partnera, byłoby bardzo groźnie. A tak skończyło się na strachu.
Polska grała bez fajerwerków, ale przypomnijmy, że Albania była przed tym meczem w trójce zespołów, który zachował najwięcej czystych kont w eliminacjach. Wiadomo było, że tu nie będzie takiej strzelaniny w wykonaniu Polaków jak w Warszawie. Gospodarze też wyciągnęli swoje wnioski i nie pozwolili na atak pozycyjny, byli podwójnie zdeterminowani by zatrzymać Roberta Lewandowskiego.
Natomiast była lepsza kontrola przebiegu meczu i co ważniejsze - bardzo cenne zwycięstwo, które bardzo przybliża nas do zajęcia miejsca barażowego. Wygrana z Andorą właściwie plasuje już nas w niezwykle komfortowej sytuacji przed ostatnim meczem grupy I przeciwko Węgrom na PGE Narodowym.

Przeczytaj również