Najciekawszy beniaminek Premier League od lat. Tam wywrócili wszystko do góry nogami i osiągnęli sukces

Najciekawszy beniaminek Premier League od lat. Tam wywrócili wszystko do góry nogami i osiągnęli sukces
Mark D Fuller / Focus Images / MB Media / PressFocus
Kilka lat temu zabrali się za wywrócenie wszystkiego do góry nogami. Najpierw zlikwidowali akademię. Potem zaczęli ściągać nieznanych zawodników, których sprzedawali następnie za wielkie pieniądze. I cierpliwie czekali, nie ustając w przekonaniu, że awans do Premier League to tylko kwestia czasu. A dziś Brentford podejmie na nowo wybudowanym, oddanym do użytku przed rokiem stadionie Arsenal na inaugurację upragnionych rozgrywek.
Na przestrzeni ostatnich trzech sezonów w Premier League zdołało utrzymać się zaledwie czterech spośród dziewięciu beniaminków. Równocześnie, aż trzech z nich kończyło rozgrywki w górnej połowie tabeli. W sezonie 2018/19 Wolverhampton awansowało nawet do europejskich pucharów, zajmując siódme miejsce w klasyfikacji. Rok później Sheffield United uplasowało się na dziewiątej lokacie. Wreszcie w ubiegłych rozgrywkach Leeds uzbierało aż 59 punktów, czyli więcej niż jakikolwiek beniaminek w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii od 20 lat.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie powinno zaskakiwać, że na starcie nowego sezonu bukmacherzy typują do spadku z Premier League w pierwszej kolejności zespoły, które awansowały do elity z Championship. Co ciekawe, wcale niekoniecznie uważają jednak za faworyta do opuszczenia angielskiej ekstraklasy drużynę, która promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej zapewniła sobie dopiero po barażach. Jeśli któryś z trzech beniaminków spośród Norwich City, Watfordu i Brentford może okazać się rewelacją sezonu 2021/22, wszyscy po cichu wydają się liczyć na ekipę z zachodniej części Londynu.
Skąd taki optymizm towarzyszący klubowi, który powraca do angielskiej elity po - uwaga - 74-letniej przerwie? To najnowsza historia miejsca, w którym odważono się pomyśleć inaczej.

Broń Dawida

Wszystko zaczęło się blisko dekadę temu. Latem 2012 roku właścicielem Brentford FC został pozostający od dziecka kibicem tego klubu Matthew Benham, który dorobił się fortuny jako zawodowy hazardzista, a następnie założyciel firmy bukmacherskiej. Ekipa z Griffin Park występowała wtedy na poziomie trzeciej klasy rozgrywkowej, a w Polsce kojarzono ją w tamtym okresie głównie za sprawą udanego sezonu spędzonego tam na wypożyczeniu z Arsenalu przez nastoletniego Wojciecha Szczęsnego.
Pod wodzą Benhama Brentford szybko awansowało najpierw do Championship, a następnie, po raz pierwszy, do baraży o wejście do Premier League. Milioner nie zamierzał jednak szastać pieniędzmi na lewo i prawo. Wręcz przeciwnie. On głęboko wierzył, że - podobnie jak w bukmacherce - skrupulatna analiza liczb może pokonać ludzki instynkt. W 2015 roku zaprosił zatem do współpracy, na stanowisko dyrektora sportowego, nikogo innego jak Rasmusa Ankersena, czyli autora słynnej książki pt. “Kopalnie talentów”.
- Żeby Dawid pokonał Goliata, musiał wykorzystać inną broń - obrazowo przedstawiał filozofię Brentford sam Duńczyk kilka lat temu na łamach “Bleacher Report”. - Gdyby użył tej samej, przegrałby bitwę. Trzeba znaleźć własne atuty. O to chodzi w Brentford.
Co dokładnie miał na myśli Ankersen?
- Brentford nie może wygrać, wydając więcej pieniędzy niż konkurencja - tłumaczył badacz takich zagadnień, jak talent czy sukces w sporcie. - Dlatego musimy wymyślić więcej od innych. Musimy zadać sobie pytanie: czym możemy się wyróżnić? Jak możemy działać inaczej? Jakie są niedoskonałości w piłkarskim systemie i w jaki sposób możemy je wykorzystać?

Rewolucja

Za słowami poszły czyny. W klubie, który zakończył każdy z siedmiu ostatnich sezonów w górnej połowie tabeli Championship, spojrzano w liczby. Na odważne decyzje nie trzeba było długo czekać. Pięć lat temu w Brentford postanowiono zlikwidować akademię i stworzyć w jej miejsce drużynę “B”. Dlaczego?
Powody były następujące:
  • od 2005 roku do pierwszego zespołu Brentford FC nie przebił się na stałe ani jeden wychowanek klubowej akademi
  • roczny budżet akademii wynosił 2 miliony funtów, z czego 1,5 mln (75%) pokrywał sam klub
  • największe kluby regularnie podkupywały z Brentford najlepszych, nastoletnich zawodników za niewielkie, pięciocyfrowe kwoty
- Model akademii sprawdza się w przypadku niektórych klubów - zauważył niedługo później współpracownik Benhama i Ankersena, zmarły nagle w listopadzie 2018 roku w wieku zaledwie 28 lat były dyrektor techniczny klubu, Robert Rowan. - Ale dla Brentford nie miał sensu.
Klub szeroko krytykowano za stricte finansowe podejście do roli akademii i pominięcie jej znaczenia dla lokalnej społeczności. Szefostwo Brentford pozostało jednak nieugięte.
- Działalność klubu należy dopasować do jego potrzeb, nie modelu, który przyjęli wszyscy - dodawał Rowan. - Przez 10 lat zainwestowano w akademię 15 milionów funtów. Równie dobrze można było wydać te pieniądze na nowych zawodników i awansować do Premier League.
Na Griffin Park postawiono na rewolucję. Powołany do życia zespół rezerw oparto na dwóch typach zawodników między mniej więcej 17. a 20. rokiem życia. Pierwszy typ stanowili gracze zwolnieni z kontraktów lub niechciani przez inne angielskie kluby, zwłaszcza te, których siedziba znajdowała się po sąsiedzku, czyli w Londynie. Drugim typem byli piłkarze z zagranicy, którzy potraktowaliby Brentford jako drogę do angielskiego futbolu i w przyszłości Premier League.
- Jeśli będziemy grać w tę samą grę, nie wygramy - uzasadniał Ankersen. - Musimy grać w inną grę. Powiedzieliśmy sobie: “Ok, zacznijmy od całkowicie czystej kartki papieru. Jak możemy być inni? Jak możemy spojrzeć na system, by zobaczyć, co jest nieefektywne?” Odpowiedzieliśmy: “transfery”. Jeśli zwróci się uwagę na zawodników zwalnianych z kontraktów przez akademie klubów Premier League, to ogromna liczba. Kluby popełniają błędy, ponieważ podejmują takie decyzje na etapie, kiedy rolę odgrywa nadal, dla przykładu, wiek relatywny. My lubimy ściągać do siebie “odrzutki”, czy kolejnych graczy takich jak Jamie Vardy.
- Nie przypinamy zawodnikom łatek i nie mówimy, że muszą przebić się do dorosłego futbolu do 21. roku życia, jak robią to niektóre kluby - dopowiadał Rowan. - To ważne, aby nie dać się ponieść wiekowi graczy. Jeśli mają talent, ten w pewnym momencie się objawi.

Zysk

Pierwsze efekty przyszły błyskawicznie. Już w premierowym sezonie działania zespołu “B” do drużyny seniorów przebiło się z niego aż czterech zawodników. To o cztery razy więcej niż wcześniej z klubowej akademii. Przez ponad dekadę.
W ostatnich latach Brentford wyspecjalizowało się w tanim kupowaniu i drogim sprzedawaniu zawodników. Przed awansem do Premier League klub z zachodniego Londynu nie zapłacił za żadnego piłkarza więcej niż 5,8 miliona funtów, jakie dwa lata temu kosztował Bryan Mbeumo. Za większe i dużo większe sumy odeszło już w sumie z kolei aż ośmiu graczy. Na transfer Neala Maupay miano przeznaczyć niewiele ponad 1,5 miliona, po czym sprzedano go za ponad 20 mln. Tymczasem na Saidzie Benrahmie oraz Ollim Watkinsie zarobiono przed rokiem dobrze ponad 50 mln, zainwestowawszy wcześniej ponad 10 razy mniejsze środki.
Wbrew powszechnym domysłom, strategia transferowa Brentford nie wynika jednak wyłącznie z pieczołowitej analizy ogromnej ilości danych.
- Dane stanowią dużą część procesu rekrutacji - przyznał Ankersen, zanim dodał: - Nigdy nie ściągnąłem do Brentford zawodnika bez wsparcia danych, ale tak samo nigdy nie zrobiłem tego, nie korzystając wcześniej z tradycyjnych metod.

Zburzyć ład

Innowacyjne myślenie Brentford, w składzie którego próżno szukać jakichkolwiek znanych nazwisk, nie sprowadza się oczywiście wyłącznie do rekrutacji zawodników. O kilku innych “wyróżnikach” pisaliśmy TUTAJ niespełna rok temu, przedstawiając sylwetkę debiutującego w Lidze Mistrzów FC Midtjylland, czyli drugiego klubu należącego do Matthew Benhama oraz zarządzanego przez Rasmusa Ankersena.
To, co warto wiedzieć na starcie nowego sezonu Premier League, to nie tylko to, że Brentford może okazać się “czarnym koniem”, a przynajmniej drużyną wartą obserwowania w rozpoczynających się rozgrywkach. Należy zwrócić też uwagę, że cel Ankersena i spółki stanowi coś znacznie większego niż sama obecność w największej lidze świata. Coś znacznie większego niż nawet to, co dzieje na boisku.
- Chcę spróbować namieszać w branży - nie ukrywał Duńczyk już kilka lat temu. - To dlatego tu jestem. Trzeba zmienić stare przyzwyczajenia.
Premier League to zaledwie kolejny przystanek.

Przeczytaj również