"Najgorszy sędzia wszech czasów". Nienawidzą go Włosi, cały świat ma za oszusta. Tak kantował na MŚ 2002

"Najgorszy sędzia wszech czasów". Nienawidzą go Włosi, cały świat ma za oszusta. Tak kantował na MŚ 2002
screen youtube
20 lat temu był autorem jednego z najbardziej bezczelnych sędziowskich przekrętów w dziejach futbolu. “Cuda” z gwizdkiem czynił też w rodzimej lidze, a po zakończeniu kariery wpadł jako przemytnik narkotyków. Poznajcie historię “najgorszego sędziego wszech czasów”.
Jeśli mają cię zapamiętać, to raczej jako bohatera. W przypadku Byrona Moreno było jednak inaczej. Ekwadorski sędzia to jeden z lepiej rozpoznawalnych “aktorów” Mistrzostw Świata 2002. Jego skandaliczne wyczyny z gwizdkiem w ręku nie dały mu chwały, a nienawiść całych Włoch i opinię czarnego charakteru oraz oszusta. Na Sycylii imieniem Moreno nazwano nawet stanowisko z publicznymi toaletami. A co bardziej szokuje, wydarzenia na turnieju w Korei i Japonii były tylko początkiem historii przekrętów i przestępstw arbitra z Ameryki Południowej.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Sprawiedliwy”

Byron Moreno na przełomie wieków zapracował sobie na niezłą opinię. Uważano go za twardego, bezkompromisowego sędziego. Ceniono w kraju, zaczęto też doceniać na arenie międzynarodowej. Ekwadorczyk prowadził mecze na dwóch turniejach Copa America oraz podczas młodzieżowego mundialu. Prawdziwy zaszczyt miał go jednak spotkać w 2002 roku, gdy został wyznaczony do gwizdania na Mistrzostwach Świata w Korei Południowej i Japonii.
W fazie grupowej turnieju był rozjemcą tylko jednego meczu - starcia w “polskiej grupie” między Portugalią i USA. Spotkanie skończyło się sensacyjną wygraną “Jankesów”, ale obeszło się bez większych kontrowersji. “Sprawiedliwy”, czyli “El Justiciero”, jak nazywano go w ojczystym Ekwadorze, potwierdził swoją ksywkę, bo spisał się dobrze. W nagrodę wyznaczono go do sędziowania spotkania 1/8 finału gospodarzy - Koreańczyków z Włochami. To, co działo się w tym meczu, było nieprawdopodobne i przeszło do historii jako jeden z największych “wałków” w historii piłki nożnej. Chyba każdy, kto widział je na żywo lub nawet oglądał skrót z odtworzenia, zdawał sobie sprawę, że doszło tam do gigantycznego przekrętu, a Italia została po prostu oszukana.

Oczywisty przekręt

Selekcjoner “Squadra Azzurra”, Giovanni Trapattoni, przeczuwał podobno problemy już przed pierwszym gwizdkiem. Kilka godzin wcześniej Turcja wyrzuciła z turnieju drugich gospodarzy, Japończyków. Nos go nie zawiódł, bo komuś ewidentnie zależało na tym, by na stadionie w Daejeon historia się nie powtórzyła.
Moreno szybko zaczął swoje show. Już na samym starcie Koreańczycy dostali kontrowersyjną “jedenastkę”, lecz pojedynek z Ahn Jung-hwanem wygrał Gianluigi Buffon. Włoski komentator po zmarnowanym przez rywali rzucie karnym stwierdził: - Uważajmy, to będzie dla nas bardzo trudny mecz.
Jego słowa okazały się prorocze, choć najpierw to piłkarze z Italii objęli prowadzenie dzięki bramce Christiana Vieriego.
Gospodarze grali jednak ostro, za co nie ponosili konsekwencji. Boleśnie przekonał się o tym Gianluca Zambrotta, który opuścił murawę z urazem mięśnia po wejściu na czerwoną kartkę zignorowanym przez arbitra. Włosi z kolei nie mogli pozwolić sobie na ostre zagrania. Niemniej, pod względem piłkarskim byli zdecydowanie lepsi, lecz marnowali szanse strzeleckie, co się zemściło w 87. minucie, gdy gola strzelił Seol Ki-hyeon. W dogrywce zaś otworzyła się puszka Pandory z absurdalnymi decyzjami sędziowskimi.
Najpierw w “szesnastce” Koreańczyków padł na murawę Francesco Totti. Wydawało się, że Moreno powinien wskazać na “wapno”, lecz zamiast tego postanowił dać zawodnikowi Romy drugą żółtą kartkę. Tym samym “Squadra Azzurra” musiała grać w osłabieniu. Pomimo tego miała jeszcze jedną setkę, gdy Damiano Tommasi minął stojącego między słupkami Lee Woon-jae, lecz sędziowie dopatrzyli się spalonego-widmo. Obowiązywały wówczas zasady złotej bramki, trafienie w dogrywce kończyło zmagania, więc sprawa byłaby zamknięta.
Tak się jednak nie stało i to Korea Południowa ostatecznie triumfowała. Ahn Jung-hwan, który wcześniej zmarnował karnego, tym razem pokonał Buffona głową - co ciekawe, później “za karę” kontrakt z azjatyckim napastnikiem rozwiązała włoska Perugia. Gospodarze oszaleli z radości, ale okoliczności ich wielkiego sukcesu pozostawiły niemały niesmak. Zresztą w ćwierćfinale, przeciwko Hiszpanii, również zostali “przepchnięci”, tym razem przez ekipę sędziowską pod przewodnictwem Egipcjanina, Gamala Ghandoura.
To, co zrobili arbitrzy w tych dwóch spotkaniach, zapisało się jako czarna karta w historii mistrzostw świata. Po przegranej z Koreą “La Gazzetta Dello Sport” pisała o “najgorszym sędzim wszech czasów”. Defensor Italii, Christian Panucci, zarzucał Moreno, że ten miał jasny zamysł wyeliminowania jego drużyny i jest zbyt gruby. Na Sycylii imieniem Byrona Moreno nazwano… stanowisko z publicznymi toaletami.
Oczywiście, z uwagi na postawę w Korei i Japonii, ani Moreno, ani Ghandour nie mieli już okazji pojawić się na innych wielkich turniejach. Historia szemranych przygód i przekrętów Ekwadorczyka nie uległa jednak zakończeniu.

Brak skruchy

Ktoś mógłby pomyśleć, że sędziowska katastrofa z Daejeon pociągnie za sobą konsekwencje. Cóż, o ile Moreno nie dostał już szansy prowadzenia kolejnych spotkań, o tyle ówczesny szef FIFA, Sepp Blatter, wziął go w obronę. Stwierdził, że oczywiście, Ekwadorczyk popełnił błędy, ale nie można tu mówić o celowości. Z perspektywy czasu te słowa brzmią absurdalnie, ale i sam arbiter umywał ręce.
- Sędzia, zwłaszcza w czasach przed VAR-em, miał ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo wiem, że żadna z moich decyzji nie wpłynęła na wynik końcowy - wspominał swoje werdykty Moreno. - Przykładowo, czerwona kartka dla Tottiego była jedną z najczęściej krytykowanych decyzji, ale po bliższym spojrzeniu na powtórkę, Koreańczyk trafia w piłkę. Włoch rzuca się na murawę, dlatego dostaje drugie upomnienie. (...) Jeśli piłkarz zostaje ukarany i nie protestuje, to wie, że stoi po przegranej stronie. Tak właśnie zachował się Totti po czerwonej kartce.
W 2019 roku Ekwadorczyk przyznał wreszcie, że jednak pomylił się w jednej sprawie. Mowa o braku wyrzuceniu Hwang Sun-hona za brutalny faul na Zambrottcie.
- To jedyna sytuacja, która po latach zmusiła mnie do refleksji. Gdybym mógł cofnąć czas, wyrzuciłbym z boiska gracza z Korei. Jestem tylko człowiekiem, źle oceniłem wtedy intensywność wejścia. Można być jednak pewnym tego, że nigdy nie chciałem faworyzować, ani gwizdania przeciw żadnej drużynie - usprawiedliwiał się.
Moreno nie wyrażał więc skruchy po gigantycznym pokazie stronniczości. W rozmowie z “La Gazzettą Dello Sport” stwierdził, że to jeden z trzech jego najlepszych meczów i dałby sobie notę 8,5 na 10. A stosunkowo niedługo po turnieju rozgrywanym w Azji znalazł się w centrum kolejnego sędziowskiego skandalu.

Gramy, aż strzelą

Arbiter kontynuował pracę w rodzimej lidze. Jeszcze w tym samym roku dostał do poprowadzenia spotkanie Liga de Quito z Barcelona SC. Wtedy znowu doszło do spektakularnej ustawki. Najpierw Moreno uznał gola dla gospodarzy pomimo sygnalizacji asystenta o spalonym. Potem, minutę przed końcem regulaminowego czasu gry zatrzymał grę, sygnalizując swój uraz. Wznowił ją, doliczając sześć minut przy stanie 2:3.
Końcowy gwizdek rozbrzmiał już, gdy tablica wyników wskazywała rezultat 4:3… po 13 doliczonych minutach. Jakby brakowało machlojek, dwa ostatnie trafienia wpisał do protokołu meczowego jako strzelone w regulaminowym czasie gry. “Wałkiem” pachniało na kilometr. A staje się on jeszcze bardziej oczywisty, gdy dowiemy się, że Moreno akurat kandydował do samorządu regionu Quito. Tutaj w przypadek lub pomyłkę aż trudno uwierzyć.
Krajowa federacja zawiesiła go aż na 20 kolejek. Z taką plamą na wizerunku kariera międzynarodowa Byrona Moreno była przekreślona. Ekwadorczyk wrócił jeszcze do sędziowania, zaliczył m.in. kolejne kontrowersyjne spotkanie, w którym wlepił aż trzy czerwone kartki w jednym meczu piłkarzom Deportivo Quito. Niedługo potem zakończył karierę. Stwierdził, że związek piłkarski się na niego uwziął i znacząco obniża mu oceny za mecze, torpedując mu pracę.

Piłkarski oszust i kryminalista

Po odłożeniu gwizdka Moreno wykorzystał popularność, pracując jako ekspert telewizyjny. Z czasem zaczął jednak się staczać. Popadł długi, miał stosować przemoc wobec własnej matki, podobno zażywał też narkotyki. W ciągu kilku lat znalazł się w ogromnych tarapatach. A te popchnęły go do popełnienia bardzo ryzykownego przestępstwa. 20 września 2010 roku wsiadł na pokład samolotu lecącego na lotnisko JFK w Nowym Jorku. Do brzucha, pleców i ud miał przymocowane woreczki z heroiną. Łącznie przewoził jej aż sześć kilogramów. Zestresowany przemytnik wpadł podczas kontroli po lądowaniu. Zatrzymała go Agencja do Walki z Narkotykami (DEA).
Wieści o tym zdarzeniu oczywiście szybko trafiły do włoskich mediów.
- Sześć kilo narkotyków? Pewnie miał je już w 2002 roku, ale nie schowane w bieliźnie, tylko w krwioobiegu - cytował komentarz Gianluigiego Buffona portal “Goal”.
Ostatecznie antybohater spotkania Korei z Włochami nie dostał zbyt surowej kary. Tłumaczył, że jego żona znajdowała się w niebezpieczeństwie i zrobił to pod wpływem gróźb. Skazano go na 2,5 roku pozbawienia wolności. Potem wrócił do ojczyzny. Od tamtej pory jest już o nim cicho. Ogromne plamy na honorze jednak pozostają.
Nawet jeśli w Ekwadorze wciąż pojawia się w przestrzeni publicznej, m.in. podczas streamów i audycji radiowych, dla reszty futbolowego świata Byron Moreno już do końca życia będzie oszustem, czarną eminencją. I słusznie. Jego boiskowe i pozaboiskowe ekscesy nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości. Feralny dzień w Daejeon, który na zawsze zapisał się w dziejach piłki nożnej, okazał się jedynie początkiem smutnej historii. Historii jednego z największych, najbardziej rozpoznawalnych i bezczelnych piłkarskich przekręciarzy.
***
Więcej o przekrętach na MŚ 2002 dowiecie się z poniższego wideo.

Przeczytaj również