Najsilniejszy piłkarz świata, do którego zadzwonił Jürgen Klopp. Takiego pomeczowego wywiadu jeszcze nie było

Najsilniejszy piłkarz świata, do którego zadzwonił Jürgen Klopp. Takiego pomeczowego wywiadu jeszcze nie było
alphaspirit / shutterstock
Czy można ważyć ponad 100 kilogramów i zostać piłkarzem? Okazuje się, że jak najbardziej. A nawet stać się przy tym sławnym. I doczekać się telefonu od trenera ukochanego klubu. To kolejna niesamowita historia o przełamywaniu barier. Na przekór wszystkiemu i wszystkim.
- Życie i piłka nożna polegają całkowicie na opiniach - mówił w niezwykle emocjonalnym, pomeczowym wywiadzie Adebayo Akinfenwa, zawodnik Wycombe Wanderers - klubu, który właśnie awansował na zaplecze Premier League. - Cztery lata temu ktoś wydał na mój temat opinię. Ale to była jego opinia. Mam nadzieję, że moja historia pokazuje, że jedyna opinia, jaka ma znaczenie, to ta, którą masz sam o sobie - dodawał.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jeżeli myślisz, że widziałeś kiedyś pełną emocji rozmowę z piłkarzem “na gorąco” po spotkaniu, jesteś w błędzie! Przekonaj się sam.

Weteran z nadwagą

Pochodzący z Londynu napastnik właśnie awansował do Championship wraz z Wycombe Wanderers - zespołem, który nigdy wcześniej nie wystąpił na zapleczu angielskiej ekstraklasy. Przed sezonem klub z południowej części kraju typowano prędzej do spadku szczebel niżej. Nikt raczej nie wierzył w tak historyczny wynik.
Jednak ani awans, ani emocjonalny wywiad, nie tłumaczą popularności, jaką cieszy się w ostatnich dniach bohater tego artykułu. Akinfenwa ma już 38 lat, waży dobrze powyżej dopuszczalnej, jakby się wydawało, normy dla piłkarza mierzącego w zależności od źródła między 180-185 centymetrów wzrostu, a po wygranym finale play-off skontaktował się z nim sam Jürgen Klopp. To efekt innej, pomeczowej wypowiedzi, której potężnie zbudowany napastnik udzielił w 2016 roku.

“Daj mi pracę!”

Okoliczności były wtedy niemal identyczne. Ten sam stadion (Wembley, ale wypełniony kibicami). Ta sama stawka (finał play-off, jednak o awans do niższej klasy rozgrywkowej niż tym razem). Akinfenwa został absolutnym bohaterem, kiedy pewnym strzałem z rzutu karnego w 11. minucie doliczonego czasu gry przypieczętował zwycięstwo AFC Wimbledon nad Plymouth Argyle (2:0). Doświadczonemu atakującemu nie zabrakło odwagi, mimo że miał wówczas na koncie passę dwóch kolejnych, niewykorzystanych jedenastek.
- Obiecałem Calowi K [Callumowi Kennedy’emu, koledze z drużyny - przyp. red.], że pozwolę mu wykonać rzut karny - przyznał Akinfenwa po meczu. - To wszystko było jednak po prostu zbyt piękne, a ja jestem większy od Cala, więc miał pecha! Przykro mi Cal, kocham cię! - uzupełnił.
W tym samym wywiadzie 34-letni wtedy napastnik wyjawił również, że w tygodniu poprzedzającym finałowe starcie o awans do League One dowiedział się, iż klub nie zaproponuje mu przedłużenia wygasającego kontraktu.
- Myślę, że jestem formalnie bezrobotny, więc jeżeli jesteś menedżerem, uderz do mnie na WhatsAppie i daj mi pracę! - powiedział w niepodrabialny, ekspresyjny sposób Akinfenwa, patrząc prosto w kamerę stacji “Sky Sports”. Jego ówczesny szkoleniowiec, Neal Ardley, przyznał, że decyzja klubu została podjęta po “długiej, ciężkiej na sercu rozmowie”. Równocześnie uważał jednak, że napastnik nadal ma przed sobą “dwa lata gry w podstawowym składzie”.

Bestia

W tamtej rozmowie było też coś jeszcze.
- Dawajcie teraz! - zwrócił się na koniec Anglik do wszystkich, którzy w przeszłości w niego wątpili czy wręcz naśmiewali się z jego talentu. - Od gry po ciemku w dzielnicy Hackney do występu na “świętej” murawie Wembley. Nie ma niczego lepszego, zapewniam was! Każdy może tego dokonać. Wystarczy ciężko pracować. Wszystkim tym, którzy mówili, że jestem za duży, żeby grać w piłkę nożną, dawajcie teraz! Haha! - dodał.
Akinfenwa zdobył na przestrzeni swojej ciągle trwającej kariery ponad 200 bramek, grając głównie na poziomie trzeciej i czwartej klasy rozgrywkowej w Anglii. Jeżeli nie słyszałeś o nim wcześniej, zapewne nie należysz do fanów gier komputerowych. Twórcy serii “FIFA” regularnie notowali bowiem Akinfenwę jako najsilniejszego piłkarza na świecie - ważącego 101 kilogramów i będącego w stanie unieść przeszło dwukrotnie większy ciężar. W 2014 roku zaproszono go nawet na wydarzenie z okazji uruchomienia edycji “FIFA 15”, u boku m.in. Rio Ferdinanda. Ten obdarzony wielką osobowością zawodnik z tzw. “niższych lig” ma także własną markę ubrań oraz wydał autobiografię pod tytułem “Bestia: moja historia”.
Na boisku jego największy moment miał miejsce bez wątpienia w styczniu 2015 roku. Wtedy to - po tym, jak chwilę wcześniej “zdemolował” w powietrzu Simona Mignolet - doprowadził do wyrównania w spotkaniu III rundy Pucharu Anglii pomiędzy AFC Wimbledon i Liverpoolem. Był to dla Akinfenwy gol o tyle wyjątkowy, że napastnik jest od dziecka kibicem tego klubu (jego największym, piłkarskim idolem był John Barnes). “The Reds”, za sprawą dwóch trafień Stevena Gerrarda, wygrali wtedy 2:1. Miłość dzisiejszego weterana Wycombe do czerwonych barw jednak nie osłabła.

Wiara czyni cuda

- Jedyną osobą, która może teraz uderzyć do mnie na WhatsAppie, jest Klopp! - dodał Akinfenwa po tym, jak w ostatnich dniach jego obecny klub pokonał w finale fazy play-off o awans do Championship Oxford United 2:1. - Będziemy mogli świętować razem!
Cztery lata temu do najsilniejszego napastnika świata zgłosił się - choć nie wiadomo, czy za pośrednictwem WhatsAppa - menedżer Wycombe Wanderers. Gareth Ainsworth pracuje w tym samym klubie nieznacznie dłużej niż Eddie Howe w Bournemouth czy Sean Dyche w Burnley, konkretnie od września 2012 roku. Od kiedy do jego zespołu dołączył Akinfenwa, obaj panowie celebrowali już wspólnie nie jeden, a dwa awanse do wyższej ligi.
W swoich dwóch pierwszych sezonach gry na Adams Park, jeszcze na szczeblu League Two, napastnika w obu przypadkach wybierano najlepszym zawodnikiem drużyny - za każdym razem po tym, jak kończył rozgrywki z dorobkiem 18 trafień w lidze i pucharach. Co prawda w fazie play-off Akinfenwa był ostatnio tylko rezerwowym, ale identyczny bilans powtórzył następnie na poziomie League One. Choć tym razem do skompletowania 18 goli potrzebował dwóch sezonów.
- Miałem szczęście oraz błogosławieństwo znaleźć menedżera i zawodników, którzy we mnie uwierzyli - wyznał Akinfenwa, którego historię doskonale zna także sam Klopp. Szkoleniowiec Liverpoolu nie omieszkał spełnić życzenia popularnego Anglika. “Uderzył” do niego oczywiście na WhatsAppie. Z zaproszeniem do wspólnego świętowania mistrzostwa Anglii.
- Uwielbiam takie historie - zachwycał się Klopp. - Piłka nożna znaczyła dla mnie wszystko, zanim ktoś zdecydował, że mogę na niej zarabiać pieniądze. Możesz spełniać swoje własne marzenia. Pod warunkiem, że ciężko pracujesz - dodał Niemiec.
Najsilniejszy piłkarz świata nie po raz pierwszy udowodnił wszystkim niedowiarkom, że naprawdę można. Wystarczy jednak tych zachwytów. Czas na podbój Championship.

Przeczytaj również