Największa kradzież w historii Złotej Piłki. Nawet Leo Messi był zdziwiony, że znowu wygrał

Największa kradzież w historii Złotej Piłki. Nawet Messi był zdziwiony, że znowu wygrał
Natursports/shutterstock.com
10 stycznia minęła dekada od czasu, gdy po raz pierwszy FIFA oraz “France Football” wspólnie przyznały Złotą Piłkę. Gala w Zurychu z początku 2011 roku została jednak zapamiętana głównie z sensacyjnego zwycięzcy głównej nagrody. Do dzisiaj uznaje się to za jeden z najbardziej niesprawiedliwych werdyktów w najnowszej historii plebiscytu.
Wszystko miało swój początek na kilka dni przed finałem mundialu w RPA. W lipcu 2010 roku potwierdziły się spekulacje mediów. Oto po wielu latach podziału i dwóch osobnych nagród dla najlepszego gracza globu, udało się znaleźć porozumienie między Zurychem i Paryżem. Z plebiscytów na Piłkarza Roku FIFA i Złotej Piłki “France Football” powstał jeden - Złota Piłka FIFA.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Zwycięzcą jest przede wszystkim futbol, ponieważ już w styczniu najlepszemu piłkarzowi na świecie przyznamy jedną nagrodę i będzie to Złota Piłka FIFA - mówił na konferencji prasowej ówczesny szef światowego futbolu, Sepp Blatter. Pewnie sam nie spodziewał się wtedy, że już za kilka miesięcy wokół plebiscytu rozpęta się niemała burza.

Rewolucyjne zmiany

Wraz z połączeniem sił obie strony zgodziły się na pewne ustępstwa. Z jednej strony przyznawaną nagrodą wciąż była ta statuetka, którą wcześniej nagradzał najlepszych piłkarzy świata francuski tygodnik, z drugiej zaś doszło do zmian regulaminowych. Te okazały się kluczowe dla losów plebiscytu za rok 2010. Podczas gdy “France Football” dokonywało bowiem wyboru wyłącznie na podstawie głosów dziennikarzy, tak od tamtego roku grupa ludzi wyłaniających zwycięzcę uległa powiększeniu do aż w sumie 624 osób! Do żurnalistów dołączyło po 208 selekcjonerów oraz kapitanów reprezentacji narodowych zrzeszonych w FIFA.
To ich głosy mocno zaważyły na ostatecznym wyniku. Zanim ten jednak został ogłoszony na początku stycznia, z pierwszą krytyką organizatorzy plebiscytu musieli zmierzyć się już nieco wcześniej.

Gdzie się podział “Latający Holender”?

Finałową trójkę tamtej edycji ogłoszono 6 grudnia. Po raz pierwszy od czasów fenomenalnego Milanu z końcówki lat 80. znaleźli się w niej piłkarze wyłącznie jednego klubu - w tym przypadku mowa tu o Barcelonie. Gdyby plebiscyt dotyczył poprzedniego, 2009 roku, pewnie taka decyzja głosujących zostałaby jakoś zrozumiana. “Duma Katalonii” wygrała wtedy pod wodzą Pepa Guardioli wszystko, co tylko się da, zarówno na krajowym podwórku, jak i na arenie międzynarodowej.
Choć sezon później trio Messi - Iniesta - Xavi wciąż grało pięknie, to jednak zmagania zakończyło “jedynie” z mistrzostwem Hiszpanii. Z Pucharu Króla “Blaugrana” dość sensacyjnie odpadła w 1/8 finału po dwumeczu z Sevillą, z kolei z Ligi Mistrzów z kwitkiem odprawił ją Inter Mediolan, którego boiskowym dyrygentem był w tamtym czasie Wesley Sneijder.

Hiszpańska klęska Sneijdera

Znalezienie się w trójce Iniesty i Xaviego jednak nie dziwiło. Obaj odegrali przecież kluczową rolę w zdobyciu pierwszego mistrzostwa świata przez Hiszpanię. W finale “La Roja” pokonała zresztą właśnie Holandię Sneijdera, a jedynego gola w tym spotkaniu strzelił “Don Andres”. Leo Messi, choć indywidualnie zaliczył wówczas świetny rok z kapitalnymi liczbami (w samej Primera Division i Lidze Mistrzów zdobył 54 bramki i zanotował 16 asyst), to jednak ze wspomnianą już Barceloną wywalczył zaledwie jedno trofeum. Z reprezentacją Argentyny z MŚ odpadł natomiast po kompromitującej ćwierćfinałowej porażce 0:4 z Niemcami.
Sneijder z Interem wygrał w tamtym sezonie, tak jak Messi rok wcześniej, wszystko. Ligę, krajowy puchar, Ligę Mistrzów, klubowe mistrzostwo świata. O nim, a także pozostałych zawodnikach stworzonego wtedy przez Jose Mourinho hegemona, jednak ostatecznie chyba trochę zapomniano.
- Przyjechaliśmy na galę na początku roku. Żaden z chłopaków nie znalazł się nawet w czołowej trójce. Zdołali jedynie się znaleźć w jedenastce roku, po jednym na pozycję - wspominał Mourinho po wielu latach w rozmowie z “The Athletic”.

Nie tylko Sneijdera “okradziono”

Po ogłoszeniu finałowej trójki większość ekspertów miała nadzieję, że honor plebiscytu uda się jeszcze uratować. Przy braku Sneijdera, murowanym kandydatem do końcowego zwycięstwa był bowiem Iniesta. Szczególnie, że od momentu, w którym do plebiscytu dopuszczono piłkarzy spoza Europy, nigdy nie zdarzyło się, by w roku wywalczenia mistrzostwa świata Złota Piłka nie została przyznana członkowi zwycięskiej reprezentacji.
Jakież więc było więc zdziwienie, zarówno samego Messiego, jak i pewnie wręczającego mu nagrodę ówczesnego trenera Barcelony Pepa Guardioli, gdy na styczniowej gali w Zurychu okazało się, że najcenniejsza indywidualna nagroda piłkarska na świecie drugi rok z rzędu trafiła w ręce Argentyńczyka.
- To dla mnie szczególny dzień, tym bardziej, że nie spodziewałem się zwycięstwa w tegorocznej edycji. Wielką radość stanowił dla mnie już fakt, że mogę się znaleźć w finałowej trójce i to w gronie przyjaciół z klubu. Bez nich, podobnie jak wszystkich moich rodaków z Argentyny, by mnie tu nie było - powiedział wyraźnie zaskoczony napastnik Barcelony.
Messi zgromadził wówczas 22,65% wszystkich głosów, Iniesta 17,36%, Xavi 16,48%, a Sneijder 14,48%. Gdyby nie zmiana i “dodanie” głosów selekcjonerów oraz kapitanów, wynik plebiscytu byłby jednak zupełnie inny. Wówczas pierwszy byłby Sneijder, który minimalnie pokonałby Iniestę. Xavi byłby trzeci, a Argentyńczyk znalazłby się tuż poza podium.
Tak się jednak oczywiście nie stało. Messi, choć piłkarzem jest fantastycznym, a obecnie ma już na koncie w sumie rekordowych sześć Złotych Piłek, akurat w tamtym roku mógł się obejść smakiem. Nie ma bowiem wątpliwości, że w 2010 roku najlepszymi piłkarzami na świecie byli Iniesta oraz Sneijder.

Przeczytaj również