Naśladował Neymara i Ronaldinho, a Guardiola błagał go, by nie odchodził. Jadon Sancho nie przestaje zadziwiać

Naśladował Neymara i Ronaldinho, a Guardiola błagał go, by nie odchodził. Jadon Sancho nie przestaje zadziwiać
Marco Canoniero / shutterstock.com
Ma zaledwie 19 lat, a już od jakiegoś czasu zachwyca cały piłkarski świat. Strzela, asystuje, drybluje. W tym sezonie jako pierwszy piłkarz zaliczył w lidze tzw. double-double, a więc dziesięć bramek i dziesięć asyst. Nic dziwnego, że o jego podpisie na kontrakcie marzą najlepsze kluby Europy. Obrał nietypową - jak na młodego Anglika - drogę na piłkarskie wyżyny. Czas pokazał jednak, że zdecydowanie było warto. Jadon Sancho już jest kozakiem jakich mało, a to przecież dopiero początek jego piłkarskiej bajki.
Widać w jego grze charakterystyczny luz, typowy dla chłopaków, którzy w piłkę często grali na ulicy. Joga Bonito, wersja południowy Londyn. Jeden z byłych trenerów Anglika opowiadał, że czas wolny od grania w piłkę Jadon spędzał na oglądaniu filmików z zagraniami Ronaldinho i Neymara. To widać, choć zdecydowanie nie można powiedzieć, że jego główną zaletą jest efektowność. Potrafi wyjątkowo dobrze łączyć przyjemne z pożytecznym.
Dalsza część tekstu pod wideo
Londyńskie ulice w końcu stały się dla niego za ciasne. Pewnego dnia wypatrzył go Sayce Holmes-Lewis, jeden z lokalnych trenerów. Dzięki jego pomocy, niedługo później Sancho reprezentował już barwy Watfordu. “Szerszeniem” był aż osiem lat, chociaż w międzyczasie zakusy miały na niego m.in. Chelsea i Arsenal.
Jadon Sancho
lifebogger.com
W końcu jednak Sancho stwierdził, że jest gotowy na zmiany. Wyścig po wówczas 14-letniego Anglika wygrał Manchester City. Jadon nie potrzebował dużo czasu na przyzwyczajenie się do nowego zespołu, zdecydowanie wyróżniając się na tle rówieśników. Był coraz bliżej pierwszej drużyny, ale wtedy nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji…
Niecierpliwy Sancho, który chciał występować już w pierwszej drużynie “The Citizens”, a nie łapał się nawet na ławkę, postanowił zaprotestować. Przez kilka tygodni nie pojawiał się więc na treningach.
- Spotykaliśmy się i błagaliśmy jego ojca, matkę i menadżera, ale jeśli gracz mówi “nie, nie, nie, nie, nie”, co możemy zrobić? - opowiadał później Pep Guardiola.
Zdecydował się na przeprowadzkę do Borussii Dortmund, która zapłaciła za niego niecałe 8 milionów euro. Wtedy ruch ten był zaskakujący. Niewielu angielskich piłkarzy decyduje się na opuszczenie ojczyzny. Świętością jest tam przecież Premier League. Ale Sancho po prostu chciał wejść już w dorosły futbol. Grać regularnie, a nie liczyć, że Guardiola znajdzie czasami dla niego miejsce w swojej rotacji.
Początki w Niemczech nie wyglądały jednak idealnie. Swoje też trzeba było odczekać. Konkretnie prawie dwa miesiące. 21 listopada 2017 roku Sancho zaczął pisać swoją historię na boiskach Bundesligi. Zadebiutował w starciu z Eintrachtem Frankfurt, zmieniając w 84. minucie Maximiliana Philippa. Występ od pierwszej minuty? Dopiero w styczniu. Nie można więc powiedzieć, że Anglik wszedł do nowego klubu z buta.
Ale z czasem zaczął się konkretnie rozkręcać. Sezonu 2018/2019 co prawda nie zaczął jeszcze w podstawowej jedenastce, ale dawał na tyle dobre sygnały, że w końcu do niej wskoczył i stał się jednym z ważniejszych ogniw w układance Luciena Favre'a, który chwilę wcześniej zastąpił Petera Stögera. Zresztą, nawet wówczas, gdy był tylko zmiennikiem, robił znakomite liczby:
Niesamowita w tym chłopaku jest uniwersalność. Są w topowych ligach świetni strzelcy. Są genialni asystenci. Rzadko jednak ktoś potrafi tak fantastycznie łączyć ze sobą instynkt killera i chłodną głowę przy dogrywaniu kolegom. Sancho doskonale wie, kiedy zdecydować się na strzał, a kiedy lepszym rozwiązaniem będzie oddanie futbolówki. Efekt? 13 goli i 15 asyst w poprzednim sezonie. W obecnym natomiast 12 goli i 12 ostatnich podań (licząc ze spotkaniami Ligi Mistrzów), a przecież jesteśmy dopiero na półmetku sezonu. Co za gość!
Nic dziwnego, że młodego Anglika komplementują wszyscy dookoła, a pół Europy zasypuje klub z Dortmundu pytaniami i ofertami. Mało prawdopodobne jednak, że Sancho opuści Signal Iduna Park już w trwającym okienku transferowym. “Sky Sports” uważa, że Borussia nie wypuści go w tym momencie, bo nie będzie w stanie tak szybko sprowadzić godnego zastępcy. Trudno spodziewać się jednak, że dortmundczycy zatrzymają 19-latka na dłużej. Do transferu dojdzie zapewne latem. W grze o Anglika są m.in. Real Madryt, Manchester United, PSG, a także… Manchester City.
Kluby zainteresowane jego usługami muszą liczyć się z potężnym wydatkiem. Portal “transfermarkt” wycenia piłkarza Borussii Dortmund na 120 milionów euro, a wcale nie zdziwię się, jeśli będzie trzeba za niego zapłacić trochę więcej. Biorąc pod uwagę, że transfer Ousmane’a Dembele przyniósł do klubowej kasy BVB 125 milionów euro, cena za Sancho powinna być jeszcze wyższa.
***
Niezależnie od tego, gdzie Anglik postawi swój następny krok, warto przyglądać mu się ze szczególną uwagą. To zdecydowanie piłkarz, który może już niedługo znaleźć się w grupie najlepszych z najlepszych. A właściwie… może już w niej jest?
Dominik Budziński

Przeczytaj również