Nie mamy się czego wstydzić. TOP10 młodzieżowców w sezonie zasadniczym PKO Ekstraklasy

Nie mamy się czego wstydzić. TOP10 młodzieżowców w sezonie zasadniczym PKO Ekstraklasy
Marcin Kadziolka / shutterstock.com
Sezon zasadniczy PKO Ekstraklasy dobiegł końca. Wszystkie drużyny rozegrały ze sobą po dwa spotkania, a przed nami już tylko siedem serii gier finałowych, które zadecydują o ostatecznym wyglądzie tabeli. 30 minionych kolejek to dobry materiał do analizy. Na przykład dotyczącej młodzieżowców, którzy w trwających rozgrywkach regularnie dostają swoje szanse, co w jakimś stopniu jest oczywiście związane z obowiązującym przepisem o konieczności gry przynajmniej jednego z nich w każdej drużynie. My wybraliśmy tych najlepszych.
Z formalnego punktu widzenia - młodzieżowiec w tym sezonie Ekstraklasy to piłkarz urodzony w roku 1998 lub później. Oczywiście chodzi tu o Polaków. Gwoli wyjaśnienia, naszego zestawienia nie oparliśmy na ogólnym potencjale zawodników, a zwyczajnie na ich dyspozycji podczas sezonu zasadniczego 2019/2020. Z pewnością z wieloma naszymi decyzjami nie będziecie się zgadzać, ale to całkowicie naturalne. Nie jest łatwo w tego typu rankingach wybrać choćby między bramkarzem i napastnikiem. Staraliśmy zrobić się to jednak sprawiedliwie.
Dalsza część tekstu pod wideo

10. Jakub Moder (Lech Poznań)

Urodzony w roku 1999 pomocnik przebojem wdarł się na boiska Ekstraklasy, będąc kolejną perełką wyłowioną z akademii poznańskiego Lecha. Pewnie mógłby liczyć nawet na wyższe miejsce, gdyby nie fakt, że przez długi czas przegrywał(?) rywalizację z "uwielbianym" przy Bułgarskiej Karlo Muharem. I chociaż wystąpił w 20 spotkaniach, to tylko dziewięć razy wychodził w podstawowej jedenastce.
Moder to nie na wskroś ofensywny piłkarz. Występuje w środku pola, a notowanie liczb nie należy do jego podstawowych obowiązków, ale mimo to młodzieżowiec “Kolejorza” lubi strzelić gola czy zanotować asystę. Jedno i drugie udało mu się po trzy razy. Co warto podkreślić? Zdobywa właściwie tylko piękne bramki. Wystarczy zobaczyć kilka jego strzałów z dystansu i wiadomo, że ma w nodze niesamowity młotek.

9. Miłosz Szczepański (Raków Częstochowa)

Piłkarz rok starszy od Modera, również występujący w środku pola, choć zazwyczaj ustawiony nieco wyżej niż kolega z Poznania. Szczepański od początku sezonu był jednym z liderów Rakowa. Pokazywał duże umiejętności techniczne, zdolność do kreacji, a koledzy raz po raz wykorzystywali jego dobre podania. Wystąpił w 25 spotkaniach, notując sześć asyst i strzelając jednego gola.
W maju spotkał go niestety ogromny pech. Zerwał bowiem więzadła krzyżowe w kolanie, przez co nie zobaczymy go na murawie ani w tym, ani pewnie przez sporą część następnego sezonu. Trzymamy kciuki za szybki powrót do zdrowia, bo niewielu mamy w naszej lidze piłkarzy tak dobrze wyszkolonych, wpisujących się w dodatku w kategorię - młody Polak.

8. Tymoteusz Puchacz (Lech Poznań)

Zasypia, robi drzemkę od 15 do 16, a później zapie**la tak jak Kante. To oczywiście słowa z jego utworu hip-hopowego, ale nie nad umiejętnościami wokalnymi Tymka Puchacza będziemy się tu rozwodzić, bo na boisku radzi sobie równie dobrze. Jest rzucany przez trenera Żurawia po różnych pozycjach. Raz gra na boku obrony, innym razem na skrzydle, ale wydaje się, że na tej pierwszej pozycji odnajduje się dużo lepiej, co pokazał choćby w dwóch ostatnich kolejkach, zapisując na swoje konto dwie asysty.
Od początku sezonu zagrał w aż 29 meczach, opuszczając jedynie domowe starcie z Górnikiem Zabrze. Czasami wychodził w podstawowym składzie, innym razem wchodził z ławki, ale zazwyczaj prezentował się naprawdę pozytywnie. Bilans? Nieco ponad dwa tysiące rozegranych minut, trzy gole, cztery decydujące podania. Wrażenie może robić jego wyjątkowe wybieganie i dobra szybkość, ale piłka też raczej mu nie przeszkadza. Chyba trenuje strzały z dystansu ze swoim dobrym kolegą - Kubą Moderem - bo zdarzyło mu się strzelić ładne bramki.

7. Sebastian Milewski (Piast Gliwice)

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że środowisko piłkarskie ostatnio w końcu dojrzało naprawdę dobrą dyspozycję pomocnika Piasta Gliwice. Dziś jego nazwisko często figuruje w zestawieniach tych najbardziej niedocenianych. No to my go doceniamy, bo jest za co. 22-latek przyszedł przed sezonem ze spadającego do I ligi Zagłębia Sosnowiec i trzeba cieszyć się, że ktoś pozostający na powierzchni wyciągnął do niego dłoń.
Przez pierwsze trzy kolejki Milewski jeszcze nie grał, ale później wskoczył za kierownicę i stał się jednym z liderów drużyny. Rozgrywa, odbiera, kiwa, podłącza się do akcji ofensywnych. Widać, że złapał duży luz. Od strzelania goli raczej ma Felixa, Parzyszka czy Tuszyńskiego, ale udało mu się do tej pory zdobyć dwie bramki. Jedną nawet całkiem niedawno, w Kielcach, gdy podopieczni Waldemara Fornalika skutecznie odrabiali straty. Do tego dwie asysty. Bez zapeszania, ale rośnie nam niezły środkowy pomocnik.

6. Radosław Majecki (Legia Warszawa)

Gdyby brać pod uwagę tylko sam potencjał i umiejętności - na pewno musiałby znaleźć się wyżej. Ale czy ten sezon w jego wykonaniu jest jakiś szczególnie wybitny? Zazwyczaj Majecki gra po prostu solidnie. Nie ma szczególnych fajerwerków, bo i Legia raczej nie daje rywalom poszaleć, ale jest w normie. No chyba, że akurat zdarzy się jakaś duża wtopa, jak wczoraj w Zabrzu. Żeby jednak nie pastwić się nad 20-latkiem, który jest już przecież nawet powoływany do pierwszej kadry - błędy zdarzają mu się niezwykle rzadko. W 29 ligowych meczach puścił w tym sezonie 28 bramek. Dziesięć razy zachował czyste konto.
Talent jest niewątpliwy. Za byle kogo AS Monaco nie zapłaciłoby 7 mln euro. Przypomnijmy, że Majecki nawet nie dokończy sezonu w Ekstraklasie, bo już na początku lipca ma się stawić w nowym klubie. Trzymamy kciuki.

5. Przemysław Płacheta (Śląsk Wrocław)

Jedno z większych odkryć ostatnich miesięcy. Urodzony w 1998 roku skrzydłowy przed sezonem przeszedł z Podbeskidzia Bielsko-Biała do Śląska Wrocław, a w zespole Vitezslava Lavicki odnalazł się znakomicie. Jest jednym z motorów napędowych zespołu, kiwa, strzela, asystuje, a wrocławianie dzięki jego doraźnej pomocy są dziś na wysokim trzecim miejscu w tabeli.
Czasami brakuje mu jeszcze zimnej krwi, choć ostatnie tygodnie pokazują, że robi pod tym względem postępy. Trafił wczoraj w rywalizacji z ŁKS-em, ukąsił kilka dni wcześniej Wisłę Płock. Łącznie ma na swoim koncie pięć goli i cztery asysty. Do tego imponuje ogromną szybkością, co na jego pozycji jest zawsze w cenie. Nie można jednak nazwać go jeźdźcem bez głowy. Z futbolówką też potrafi robić bardzo ciekawe rzeczy. Biorąc pod uwagę polską suszę na skrzydłach, za jakiś czas możemy ujrzeć go w koszulce z orzełkiem na piersi.

4. Bartosz Białek (Zagłębie Lubin)

Ten chłopak to jakiś ewenement. Ma zaledwie 18 lat (najmłodszy z tego zestawienia), a wszedł do Ekstraklasy jak do siebie. Zagrał w zaledwie 14 meczach, strzelając siedem goli i dokładając do tego trzy asysty. Wśród młodzieżowców to najlepszy wynik w klasyfikacji kanadyjskiej (razem z Patrykiem Klimalą). Białek umieszcza piłkę w bramce średnio raz na 167 minut, a to świetny bilans.
Nadal ma wiele do poprawy. To typowy napastnik umiejscowiony w szesnastce, który potrzebuje regularnie dostarczanych piłek. Sam raczej nie wykreuje sobie zbyt wielu sytuacji, ale jako lis pola karnego sprawdza się idealnie. A warto pamiętać, że to chłopak, który od niedawna może legalnie kupować piwo w sklepie. Bez ciśnienia, ale będziemy się mu przyglądać.

3. Patryk Klimala (Jagiellonia Białystok)

Chociaż od dobrych kilku miesięcy Klimali nie ma już w PKO Ekstraklasie, to niesprawiedliwością byłoby pominięcie go w takim zestawieniu. Zagrał bowiem naprawdę znakomitą rundę jesienną, co zresztą nie uszło uwadze Celtiku, który wyłożył za napastnika Jagiellonii aż 4 mln euro.
W 17 rozegranych meczach Klimala zdobył siedem goli i dołożył do tego trzy asysty. Choć od zimy nie biega po polskich boiskach, dalej wśród młodzieżowców zajmuje pierwszą lokatę w klasyfikacji kanadyjskiej (razem ze wspomnianym Białkiem). Do siatki trafiał średnio co 154 minuty, zatem przebił pod tym względem kolegę z Lubina. Patrząc jednak na jego dotychczasowy pobyt w Szkocji, można mieć lekkie wątpliwości, czy nie wyleciał z Ekstraklasy zbyt szybko. Jedna udana runda w Polsce i transfer do tak dużej marki? Odważne posunięcie. Póki co Klimala prawie w Glasgow nie gra, ale nie ma co go skreślać. Oby powalczył tam o swoje.

2. Kamil Jóźwiak (Lech Poznań)

Niby młodzieżowiec, ale jak na Ekstraklasę wyjątkowo doświadczony, bo mający za sobą ponad 100 spotkań rozegranych w naszej lidze. Wydaje się, że Jóźwiak zbliża się do dużego transferu, bo w tym sezonie bardziej ustabilizował swoją formę. Wielokrotnie to na nim opiera się gra poznańskiego Lecha. Zdarza mu się jeszcze czasami zniknąć, co pokazał mecz z Legią, gdy Artur Jędrzejczyk schował go do kieszeni, ale w większości spotkań Jóźwiak naprawdę może się podobać.
Podobnie myśli chyba Jerzy Brzęczek, który dał mu zadebiutować w pierwszej reprezentacji. Bardzo prawdopodobne, że za rok 22-latek znajdzie się w kadrze na Euro. A jak wygląda w liczbach? Sześć ligowych goli i trzy asysty. Na pewno są jeszcze rezerwy, ale to już całkiem przyzwoity dorobek.

1. Michał Karbownik (Legia Warszawa)

Nie mogło być inaczej. 18-latek z Legii szturmem podbił naszą ligę. Przypadek sprawił, że Aleksandar Vuković dał mu szansę na lewej obronie, a on bez kompleksów zaczął tam - kolokwialnie ujmując - wymiatać. Ma wielki ciąg na bramkę, znakomity drybling, potrafi idealnie dograć kolegom, co przełożyło się już na sześć asyst, a i w defensywie radzi sobie coraz lepiej, choć tu ma jeszcze na pewno wiele do poprawy. Co ciekawe, podobno jako środkowy pomocnik prezentuje się jeszcze konkretniej. No to czekamy na demonstrację.
Legia w myślach liczy już grube miliony, jakie najprawdopodobniej zarobi na Karbowniku. Podobnie jak jego agent - Mariusz Piekarski. Nic dziwnego. Młodziana z Legii chce teraz pół Europy, a wśród potencjalnych kupców przewijały się nawet takie kluby jak… FC Barcelona. Warto zachować jeszcze trochę spokoju, bo nie takie talenty już przepadały, ale na ten moment to chyba największa perełka w naszej lidze. Szykuje się transfer za rekordową w historii Ekstraklasy sumę.
***
Kto był blisko załapania się do TOP10? Choćby Bartosz Bida, który miewał naprawdę dobre momenty w Jagiellonii. Do tego Sebastian Kowalczyk z Pogoni, ale on zdecydowanie spuścił z tonu, podobnie jak cała ekipa ze Szczecina. Bartosz Slisz I Przemysław Wiśniewski też pewnie zmieściiliby się w TOP15. Z kolei tacy piłkarze jak Jakub Kamiński, Aleksander Buksa czy Filip Marchwiński mieli świetne mecze, ale pograli jednak trochę za mało, by załapać się do czołowej dychy. Zdecydowanie zbyt nierówny był też Karol Fila, który na pewno ma bardzo duży potencjał, ale pokazuje go zbyt rzadko. Podobnie jak Kamil Wojtkowski.
Dominik Budziński

Przeczytaj również