Nie wszystko stracone, Real Madryt jeszcze może świętować. 5 powodów, dla których "Królewscy" awansują dalej

Nie wszystko stracone, Madryt jeszcze może świętować. 5 powodów, dla których Real awansuje dalej
Jose Breton - Pics Action/shutterstock.com
Choć domowa porażka w pierwszym meczu mocno komplikuje ich plany, to “Królewscy” dalej mają szansę na przejście Manchesteru City i awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Real Madryt nie stoi na straconej pozycji przed rewanżem na Etihad. Jest przynajmniej kilka powodów, dla których Zinedine Zidane może dziś wieczorem triumfować.
Od feralnej potyczki na Santiago Bernabeu minęło pięć i pół miesiąca. 26 lutego Real wpadł w dół, który sam sobie wykopał drzemką w ostatnim kwadransie starcia z Manchesterem City. Bramki Gabriela Jesusa w 78. i Kevina De Bruyne w 83. minucie, stanowiące odpowiedź na trafienie Isco, spowodowały, że to “Obywatele” przystąpią do rewanżu z pole position. Bukmacherzy dają mistrzom Hiszpanii nikłe szanse na triumf zapewniający im meldunek w następnej fazie rozgrywek. My jednak nie bylibyśmy takimi pesymistami. Fantastyczny rajd podopiecznych “Zizou” po tytuł pokazał, że ta drużyna jest gotowa na kolejne wielkie sukcesy. Pierwszym z nich, malutkim, ale istotnym kroczkiem, mógłby być właśnie awans do ćwierćfinału.
Dalsza część tekstu pod wideo
“Królewscy” na pewno nie stoją przed zadaniem z kategorii niewykonalnych. Angielscy gospodarze dzisiejszego hitu nie są bez wad, a łatanie dziur w postaci transferów Ferrana Torresa i Nathana Ake odbywa się z myślą o przyszłym sezonie. Pep Guardiola musi być gotowy do trudnej przeprawy. Bo dlaczego właściwie Real ma nie odwrócić losów rywalizacji? Znaleźliśmy pięć powodów, które mogą wpłynąć na to, że szala zwycięstwa i awansu jednak przechyli się na korzyść Karima Benzemy i jego kolegów z zespołu.

1. Forma po pandemii

Real po wznowieniu rozgrywek La Liga rzadko grał błyskotliwie. Nie rozbijał rywali, nie strzelał im po pięć goli. Za to z iście chirurgiczną precyzją, krok po kroku, zmierzał po mistrzostwo Hiszpanii. I założony cel osiągnął. “Los Blancos” zwyciężyli w dziesięciu spotkaniach z rzędu i dopiero w ostatnim, o pietruszkę z Leganes, podzielili się punktami. Madrytczycy byli nie do powstrzymania. Żelazna organizacja gry, inteligentna taktyka i indywidualne przebłyski gwiazd wystarczyły, by pokazać Barcelonie plecy, odbierając im tytuł najlepszej drużyny w kraju. Zidane stworzył maszynę, która działała na niezwykle wysokich obrotach. Każdy kluczowy piłkarz dokładnie wiedział, czego oczekuje od niego trener, a następnie to wykonywał. Dziś minimalna wygrana (1:0) im nie wystarczy, ale możemy być pewni, że “Zizou” i jego żołnierze mają już gotowy plan na awans.
A City? Wicemistrzowie Anglii udowodnili, że nie są niezniszczalni. W przeciągu kilku tygodni sposób znaleźli na nich zawodnicy Chelsea, Southampton i Arsenalu. O ile pierwsze dwa mecze, choć przegrane, nie były specjalnie istotne, o tyle porażka z “Kanonierami” mocno zabolała Pepa Guardiolę. Hiszpan wie, że do rywali z Londynu uśmiechnęło się szczęście. I równocześnie wie, że Real to drużyna z dużo wyższej półki niż ta prowadzona przez jego niedawnego ucznia, Mikela Artetę. Nie można sobie pozwolić na kolejne błędy. Przeciwko “Królewskim” nie będą istotne wysokie zwycięstwa z nisko notowanymi rywalami. City musi zagrać jak z Liverpoolem (4:0), gdy niczym walec przejechało się po “The Reds”. Drugi Arsenal jest wykluczony.

2. Dziury w obronie

Tak, po stronie Realu nie zagra Sergio Ramos. Tak, będzie to spora strata dla “Królewskich”. Tak, atakujący City powinni mieć łatwiej w związku z absencją lidera obrony rywali, choć Eder Militao udowodnił już, że też jest stoperem wysokiej klasy. Problem w tym, że i defensywna łajba “Obywateli” w kilku miejscach przecieka, o czym m.in. pisaliśmy w tym miejscu. Pep Guardiola dawno stracił zaufanie do duetu John Stones-Nicolas Otamendi. Woli cofać do defensywy nieśmiertelnego Fernandinho, który i dziś powinien partnerować Aymericowi Laporte. Brazylijczyk ma kilogramy doświadczenia, ale nie należy do zwrotnych zawodników, co może okazać się kluczowe przy Isco czy Hazardzie.
Hiszpański menedżer zmaga się też z kłopotem na lewej obronie. Benjamin Mendy nie dość, że nie przekonuje, to jeszcze pauzuje za kartki. W tej sytuacji jego pozycję zajmie zapewne Oleksandr Zinchenko, który ma za sobą przeciętny sezon. W dodatku można odnieść wrażenie, że grając na boku defensywy, Ukrainiec daje sobie radę co najwyżej z przykładowym Brighton. Real Madryt to inna para kaloszy. Postawienie na nominalnego prawego obrońcę, Joao Cancelo, problemów nie rozwiąże.

3. Gen zwycięzców

Manchester City w Lidze Mistrzów w trzech latach przed erą Guardioli kończył rywalizację na odpowiednio: 1/8 finału, 1/8 finału, półfinale. Pod wodzą Hiszpana: 1/8 finału, ćwierćfinale, ćwierćfinale. W tym samym czasie Real Madryt czterokrotnie sięgnął po główne trofeum i po razie odpadał w półfinale oraz 1/8 finału. “Królewscy” wiedzą, jak wygrywać w najważniejszych klubowych rozgrywkach. Znają się na tym jak nikt inny. Trzon zespołu, który rok po roku zachwycał Europę, pozostał. Dla tych piłkarzy smak zwycięstwa w LM nie jest niczym nowym. A ich rywale z Anglii są nienasyceni, z mniejszym doświadczeniem w walce na takim poziomie.
Gen zwycięzców Realu wiąże się też z samym etapem 1/8 finału i spotkaniami wyjazdowymi w tej fazie gry. Jak słusznie zauważył portal “realmadryt.pl”, mistrzowie Hiszpanii od siedmiu lat wygrywają każdy mecz na obcym boisku bezpośrednio przed awansem do ćwierćfinału.
  • 2012/13: 2:1 z Manchesterem United (wcześniej 1:1 u siebie)
  • 2013/14: 6:1 z Schalke (później 3:1 u siebie)
  • 2014/15: 2:0 z Schalke (później 3:4 u siebie)
  • 2015/16: 2:0 z Romą (później 2:0 u siebie)
  • 2016/17: 3:1 z Napoli (wcześniej 3:1 u siebie)
  • 2017/18: 2:1 z PSG (wcześniej 3:1 u siebie)
  • 2018/19: 2:1 z Ajaxem (później 1:4 u siebie)
City zdołało przez te siedem lat triumfować w trzech z siedmiu rozegranych pojedynków. Dwukrotnie musieli uznać wyższość FC Barcelony, raz AS Monaco. Może i statystyki nie grają, ale dzisiaj są po stronie przyjezdnych z Madrytu.

4. Klątwa Guardioli

Pep Guardiola to bez wątpienia jeden z najlepszych menedżerów na świecie. Klasa sama w sobie. Człowiek, który - może poza Madrytem - znalazłby pracę w każdym miejscu. Ma jednak małą wadę. Liga Mistrzów stała się jego przekleństwem. Ostatni raz wygrał ją w 2011 r. Ponad dziewięć lat temu. Licznik bije, a zaraz minie dekada od tamtego triumfu z Barceloną. W pewnym momencie Pep został specjalistą od wykładania się tuż przed metą. Cztery razy z rzędu jego zespoły odpadały w półfinale.
Katalończyk mógłby przyjść na wykład do Zinedine’a Zidane’a pt. “Jak wygrywać w Champions League”. Guardiola co roku wierzy, że fatalna passa wreszcie się zakończy. Wieczorem stanie jednak naprzeciw fachowca, który na mistrzowski szczyt wchodził niczym do piekarni po bułki. Z tyłu głowy musi odzywać się do niego presja. Szkoleniowiec City pragnie Ligi Mistrzów za wszelką cenę. Ale jak dotychczas, nikt nie zdjął z niego feralnej klątwy. A “Zizou’ nie jest dobrym kandydatem, by z łatwością tego dokonać. Wręcz przeciwnie.

5. Brak Sergio Aguero

Najlepszy napastnik City wciąż leczy kontuzję kolana, przez którą licznik jego minut spędzonych na boisku po wznowieniu sezonu zatrzymał się na 55. Co by nie mówić o coraz częstszych problemach zdrowotnych Argentyńczyka, nadal jest on gwarantem ogromnej jakości w linii ataku “Obywateli”. Jego zastępca Gabriel Jesus wprawdzie złapał pod koniec rozgrywek Premier League formę strzelecką, ale miał naprzeciwko siebie rywali pokroju Newcastle, Brighton, Bournemouth i Norwich. Teraz będzie rywalizował z dobrze zorganizowanymi - choć bez Sergio Ramosa - defensorami Realu Madryt oraz rewelacyjnym Thibaut Courtois.
Aguero nie można określić niezastąpionym, jednak na pewno z nim w składzie Pep Guardiola mógłby czuć się pewniej. A tak niewykluczone, że zastosuje manewr z “fałszywą dziewiątką” w postaci Raheema Sterlinga czy nawet Kevina de Bruyne. W lutym wypaliło, teraz nie musi. A “Królewscy” nie mają choćby pół luki w ofensywie. Odrzucając na bok coraz bardziej pogrążającego się Garetha Bale’a, wszyscy są gotowi do gry: Benzema, Eden Hazard, Vinicius, Rodrygo i inni. To duży atut mistrzów Hiszpanii.
***
Relacje ze wszystkich meczów Ligi Mistrzów przeprowadzimy oczywiście na naszej stronie. Zapraszamy do wspólnego przeżywania wielkich piłkarskich emocji. W trakcie relacji na żywo dostępny będzie tradycyjny czat.

Przeczytaj również