Niektórzy za szybko go skreślili. Odrodzenie piłkarza FC Barcelony? "Potrzebuje czasu, by odpalić"

Niektórzy za szybko go skreślili. Odrodzenie piłkarza Barcelony? "Potrzebuje czasu, by odpalić"
Nicolo Campo/SIPA USA/PressFocus
FC Barcelona była mu pisana, ale jego początki w klubie nie są łatwe. Raphinha musi mierzyć się na Camp Nou z ogromną presją. Póki co skrzydłowemu nie do końca to wychodziło, ale w ostatnich tygodniach wreszcie zaczął udowadniać, że może być kluczową postacią w zespole Xaviego.
Romario, Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho. FC Barcelona od kilkunastu lat kojarzona jest z brazylijskim zawodnikami na literę “R”. Raphinha w teorii miał kontynuować piękną tradycję rodaków. Joan Laporta postanowił wyłożyć na stół zeszłego lata blisko 60 milionów euro, a kibice “Barcy”, pamiętając poczynania “Ronniego”, wyobrażali sobie, że nowy skrzydłowy z miejsca zacznie czarować na Camp Nou.
Dalsza część tekstu pod wideo
Rzeczywistość okazała się jednak dla 26-latka brutalna. Raphinha w pierwszej części sezonu dostawał dość sporo szans od Xaviego, ale nie prezentował się na boisku tak, jak wszyscy by tego oczekiwali. Zaczęły się spekulacje, czy piłkarz w ogóle nadaje się do gry w takim klubie jak Barcelona. Ostatnie tygodnie, a zwłaszcza świetny występ przeciwko Sevilli sprawiły, że nawet najwięksi krytycy Brazylijczyka muszą zmieniać o nim zdanie.

Zaskakujący rozwój

Raphinha pochodzi z Porto Alegre, ale od dzieciństwa marzył o grze dla “Dumy Katalonii”. Jego ojciec Rafael jako członek popularnego zespołu muzycznego Samba Tri zaprzyjaźnił się swego czasu z Ronaldinho. “Ronnie” błyszczał wtedy w barwach Gremio, ale po przeprowadzce do Europy nie zapomniał o swoich muzykalnych kumplach. Co roku gościli oni na hucznych urodzinach ówczesnego gwiazdora “Barcy”. W wieku siedmiu lat w tej imprezie uczestniczył również mały Raphael.
Jego droga do gry na Camp Nou okazała się jednak dużo bardziej kręta. Odrzucony przez zarówno Gremio, jak i Internacional, długo musiał szukać swojego miejsca w świecie futbolu. Przez długi czas występował nawet w dość brutalnych turniejach “varzea”. Następnie wreszcie dostał szansę w Avai, w którym został dostrzeżony przez Deco. Tak oto trafił do Portugalii, dokąd ściągnęła go Vitoria Guimaraes. Potem wszystko potoczyło się już dużo dynamiczniej. Sporting, Stade Rennes i wreszcie transfer do Leeds.
- Kiedy Raphinha przychodził do Leeds, w żadnym wypadku nie podejrzewałem, że tak szybko trafi do takiego klubu jak Barcelona. Po solidnym sezonie w Rennes spodziewałem się, że może być solidnym urozmaiceniem zespołu, ale do głowy by mi nie przyszło, że mógłby stać się gwiazdą klubu, a nawet ligi. Marcelo Bielsa sprawił, że Brazylijczyk poczynił ogromny postęp - mówi nam Krzysztof Wrzal, wielki kibic “Pawi” piszący również dla “LeedsUtd.pl”.

Oczekiwanie na koncert

W debiutanckim sezonie w Anglii Brazylijczyk strzelił w sumie osiem goli i zanotował aż 11 asyst. W kolejnych rozgrywkach zdobył 11 bramek i dołożył do tego trzy asysty. Kibice klubu z Yorkshire pokochali go jednak nie tylko ze względu na świetne liczby. Raphinha, jak zresztą sam przyznaje, świetnie zaaklimatyzował się w klubie. To jego gol przyczynił się też do wygranej 2:1 nad Brentford w ostatnim meczu minionego sezonu, dzięki której Leeds zapewniło sobie utrzymanie w Premier League.
Stało się jasne, że nadszedł czas na transfer skrzydłowego. Piłkarz, mimo zainteresowania angielskich gigantów, był nastawiony na wyjazd do Hiszpanii. Chciał, by jego przeznaczenie się ziściło. Czekał na Barcelonę. I się opłaciło. Jego transfer został przyjęty przez kibiców “Blaugrany” ze sporym optymizmem, choć niektórzy zastanawiali się nad dość wysoką kwotą odstępnego. Liczyli jednak na to, że zapomną o niej po tym, jak Brazylijczyk rozpocznie koncert w Primera Division.
- Raphinha początkowo nie do końca spełniał pokładane w nim nadzieje i oczywiście, że wszyscy w Barcelonie spodziewaliśmy się po nim więcej, tym bardziej, że kosztował przecież całkiem spore pieniądze. Ale widać, że z tygodnia na tydzień wchodzi coraz lepiej do zespołu i daje mu coraz więcej jakości. Nie jest więc tak, że Brazylijczyk jest totalnie beznadziejny i trzeba go odpalić czy pomyśleć o wypożyczeniu - mówi w rozmowie z nami Adrian Białkowski, współautor podcastu “9CAMPNOU”.

W Leeds też była presja

Do początku listopada Raphinha miał na koncie ledwie jednego gola i dwie asysty. Barcelona prezentowała się solidnie na krajowych boiskach, ale totalnie zawiodła w Lidze Mistrzów. Fani “Blaugrany” szukali winnych porażki na arenie międzynarodowej i część z nich chyba zbyt szybko zaczęła rozliczać letnie transfery. Wśród krytykowanych piłkarzy znalazł się również Raphinha, który w fazie grupowej LM zanotował tylko dwie asysty w nic nie znaczącym już meczu z Viktorią Pilzno.
W styczniu, wraz z otwarciem zimowego okienka transferowego, pojawiły się spekulacje na temat przyszłości niektórych piłkarzy “Barcy”. Choć Brazylijczyk nie znajdował się raczej na liście zawodników “do odpalenia”, jego pozycja w klubie nie była za mocna. Na Camp Nou nigdy nie wątpili w jakość czysto piłkarską 26-latka, ale zaczęli się zastanawiać, czy skrzydłowy na pewno jest gotowy mentalnie na grę w klubie z tak ogromną presją.
- Pamiętajmy, że Raphinha ma za sobą dwa lata w Leeds, w tym dobre występy w Premier League, gdzie presja i oczekiwania też są spore. Widać, że w Barcelonie nie wszedł jednak jeszcze na swój najwyższy poziom. Mówiło się, że może odejść z “Barcy” równie szybko, jak się w niej pojawił, ale chwilowo to ucichło. Brazylijczyk wciąż jeszcze gra w kratkę - dobre mecze przeplata z gorszymi, raz nie notuje żadnych liczb, innym razem zdobywa gola i asystuje. Jeśli ustabilizuje formę, to da Barcelonie dużo, bo zdecydowanie ma do tego umiejętności - uważa w rozmowie z nami Wojciech Peciakowski z twitterowego konta “Brazylijski futbol”.

Nie on pierwszy

Raphinha świetnie zresztą odpowiedział na wszelką krytykę. Od początku tego roku wystąpił we wszystkich spotkaniach ekipy Xaviego i zanotował po cztery gole i asysty. “Duma Katalonii” w tym czasie zdobyła Superpuchar Hiszpanii, awansowała do półfinału Pucharu Króla i odskoczyła Realowi Madryt na aż osiem punktów w tabeli ligowej.
- W tym roku nikt nie dośrodkowuje piłki w pole karne przeciwnika tak często jak właśnie Brazylijczyk. Super, że stara się być tak kreatywny na boisku, ma dużo lepsze ostatnie podanie niż Dembele. Chociażby to jest jego wielkim plusem. Na pewno kibice Barcelony mają jednak wobec niego spore wymagania i muszą dać mu czas na aklimatyzację na Camp Nou. Pamiętajmy też, że już nie tacy zawodnicy jak Raphinha mieli problemy z adaptacją w Barcelonie. Nie każdy jest Pedrim i niektórzy potrzebują więcej czasu, by “odpalić” - uważa Białkowski.
Oczywiście w grze skrzydłowego wciąż można wskazać pewne aspekty, nad którymi musi on popracować. Przede wszystkim jego gra jeszcze nie jest aż tak widowiskowa. Być może wynika to z faktu wspomnianej już wcześniej presji, która towarzyszy występom przed niemal stutysięczną publiką na Camp Nou. Brazylijczyk jest jednak na fali wznoszącej i w ciągu najbliższych tygodni powinien zachować miejsce w pierwszej jedenastce.
- Naturalnie Raphinha jest w stanie stać się ważnym zawodnikiem Barcelony. To bardzo wszechstronny gracz. Największym problemem jest to, że najlepiej czuje się on na prawej stronie, czyli tej, na której nominalnie występuje Ousmane Dembele. To właśnie dlatego kontuzja Francuza może paradoksalnie wyjść na dobre “Dumie Katalonii”, jeśli Brazylijczyk zachowa formę z meczu z Sevillą - podsumowuje Białkowski.

Przeczytaj również