Nowy as w talii Hansiego Flicka? Strzela jak na zawołanie i puka do drzwi kadry. "To nie jest one-hit-wonder"

Nowy as w talii Hansiego Flicka? Strzela jak na zawołanie i puka do drzwi kadry. "To nie jest one-hit-wonder"
Vid Ponikvar/SIPA/PressFocus !
Bo Svensson nie tylko dokonał cudu, utrzymując w Bundeslidze FSV Mainz, ale stworzył też dla niemieckiej piłki, wydaje się, materiał na świetnego napastnika. 21-letni Jonathan Burkardt robi w tym sezonie furorę i głośno puka do drzwi kadry Hansiego Flicka. - To nie jest “one-hit-wonder” - zachwala go jeden z kolegów z zespołu.
FSV Mainz to bez wątpienia największa rewelacja bieżącego roku w niemieckiej piłce. Bo Svenssonowi udało się wskrzesić trupa. Kiedy po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu Mainz zamykało tabelę Bundesligi do spółki z Schalke z dorobkiem siedmiu punktów na koncie, dyrektor sportowy Martin Schmidt wzbudzał wśród kibiców i dziennikarzy powszechną wesołość, głosząc wszem i wobec, że będą potrzebowali na wiosnę 24-25 punktów, by zakwalifikować się do meczów barażowych o utrzymanie. Mówiąc inaczej - nowy trener Bo Svensson miał bez okresu przygotowawczego, bez wielkich wzmocnień (przyszli tylko rezerwowi z Eintrachtu - Kohr i Da Costa) i bez najlepszego napastnika (marudzącego od jakiegoś czasu Matetę oddano właśnie na wypożyczenie do Crystal Palace) uformować z kompletnie rozsypanej drużyny zespół punktujący na miarę kwalifikacji do Ligi Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Rzeczywistość przerosła najśmielsze oczekiwania, bo Svensson stworzył drużynę punktującą na poziomie kwalifikacji do Ligi Mistrzów, zdobył 32 punkty w trakcie rundy i na kilka kolejek przed końcem sezonu utrzymał zespół w lidze bez konieczności rozgrywania dodatkowych meczów. Bieżący sezon to podtrzymanie pozytywnego trendu. Co więcej, Svensson nie biadolił w mediach, że nie ma w kadrze odpowiedniej klasy napastnika. Po prostu go sobie stworzył.

Strzela jak najęty

- Piłka skozłowała przed Pieperem, widziałem, że nie patrzy w moim kierunku. Nie widział mnie, więc ruszyłem w jego kierunku i udało mi się przechwycić piłkę. Miałem szczęście - tak Jonathan Burkardt opowiadał mediom o swoim ostatnim golu zdobytym w meczu z Arminią Bielefeld.
Zachował się fantastycznie, wyczekał na odpowiedni moment i ruszył zdecydowanie do pressingu. Bo Svensson musiał być zachwycony. W zachowaniu Jonny’ego można dostrzec analizę sytuacji, wyczucie przestrzeni, antycypację, agresję, twardość, konsekwencję i tempo, a więc wszystko to, co ma cechować drużyny sygnowane stemplem przez duńskiego trenera. Gdyby trzeba było przedstawić pracę i filozofię Svenssona jednym golem, ten nadawałby się idealnie na wizytówkę coacha Mainz (od 1:29):
Dla Burkardta była to już:
  • piąta bramka w dziesiątym meczu w lidze w tym sezonie
  • piąta w czwartym kolejnym spotkaniu o stawkę
  • ósma we wszystkich rozgrywkach w barwach Mainz w dwunastym występie
Z siedmiu ostatnich trafień Mainz, Burkardt miał bezpośredni udział przy pięciu. Skuteczność - to był do tej pory jego największy mankament. Dość powiedzieć, że we wcześniejszych trzech sezonach uzbierał w sumie trzy gole - dwa strzelił Bayernowi i jednego Borussii Dortmund. Widać, że wie, kiedy trzeba błysnąć. Jedna z bramek strzelonych Bayernowi szczególnie zapadła mi w pamięci, bo młodziak popisał się wtedy wyjątkowo “bezczelną” akcją wobec Jerome’a Boatenga (od 0:28):
Burkardt to nie jest typowa “dziewiątka”. To niezwykle mobilny i szybki gracz (maksymalna prędkość, jaką rozwinął w tym sezonie w sprincie to 34,75 km/h), który może zagrać na każdej pozycji ofensywnej, zarówno w środku, jak i na boku. Na boisku nie ma swojego rewiru, przemieszcza się w zasadzie na całej jego długości i szerokości. Widać to zarówno po heatmapach 21-latka z poszczególnych meczów, jak i po mapach kontaktów z piłką. Najchętniej schodzi po piłkę na pozycję “lewej ósemki”, a więc w lewą półprzestrzeń w okolicach 25-30 metrów od bramki przeciwnika i stamtąd napędza swoje ataki. To piłkarz preferujący grę prawą nogą, więc takie ustawienie jest dla niego optymalne, nie ma jednak problemów, by uderzyć mocno na bramkę także i lewą nogą (powyższe trafienie z Bayernem po przepchnięciu Boatenga).
burkardt grafika1
whoscored

Kierunek kadra?

Rozkład goli zdobytych w tym sezonie w lidze też to potwierdza - do jednego gola zdobytego strzałem głową dołożył dwa uderzeniami z prawej nogi i kolejne dwa uderzeniami z lewej. Dzięki tej obunożności, aż 58% oddawanych przez niego strzałów idzie w światło bramki (11 z 19). Pod tym względem nie ma sobie równych w tym sezonie w Bundeslidze. Momentami do złudzenia przypomina w swojej grze Lucę Waldschmidta, obecnie gracza Wolfsburga. Ma podobny dryg do dryblingu, jest sprytny i przebojowy, jest też jednak o wiele bardziej pracowity na boisku i zdecydowanie bardziej przykłada się do gry w defensywie. To właśnie te cechy - wszechstronność i pracowitość - mogą go rychło doprowadzić do kadry Hansiego Flicka, na oczach którego rozegrał on ostatnio kilka popisowych partii. Jak choćby ta z Augsburgiem, w której strzelił dwa gole i dał znakomitą asystę, zagrywając na ścianę do Stefana Bella w stylu rasowej “dziewiątki”.
Nie byłoby wielkim zaskoczeniem, gdyby Flick uwzględnił go już w piątek na liście powołanych na kwalifikacyjne mecze z Liechtensteinem i Armenią. Przeciwnicy idealni, by wprowadzić do składu szerszą ławą młodzież i dublerów i trochę sobie poeksperymentować ze składem. Poza tym, Burkardt jest na ten moment drugim najskuteczniejszym Niemcem w Bundeslidze. Pod względem liczby strzelonych bramek przebija go tylko Serge Gnabry. Burkardt stałby się tym samym trzecim piłkarzem Mainz powołanym do pierwszej reprezentacji Niemiec. Wcześniej zaszczytu tego dostąpili Andre Schuerrle i Manuel Friedrich. A gdyby tak się stało, dużą korzyść z tego odniosłaby też i… polska reprezentacja młodzieżowa. To oznaczałoby bowiem, że Burkardta, który jest przecież kapitanem niemieckiej kadry U-21, zabrakłoby w niezwykle istotnym dla losów rywalizacji w grupie spotkaniu z podopiecznymi Macieja Stolarczyka. Biorąc pod uwagę formę Burkardta - byłoby to nam na pewno na rękę.
Burkardt urodził się w Darmstadt - tak jak Bruno Labaddia - i tam też mieszka nadal jego rodzina, która odgrywa zresztą w jego karierze ogromną rolę. Zwłaszcza ojciec, bankier z zawodu, stał na straży tego, by chłopak miał odpowiednio poukładane w głowie i by nie dał się omamić blichtrowi bijącemu od wielkiej piłki. Rodzice sprawowali nad nim pełną pieczę także wtedy, gdy przechodził przez kolejne szczeble w akademii klubowej, a agencji menedżerskiej Thomasa Krotha (reprezentuje ona między innymi Manuela Neuera) powierzyli go dopiero z chwilą, gdy chłopak podpisał z Mainz pierwszy profesjonalny kontrakt. Klub z Moguncji ściągnął go do siebie z Darmstadt, kiedy Burkardt miał 14 lat. FSV wygrał wyścig o niego z Eintrachtem, co wcale nie było takie proste, bo Jonny deklaruje się do dziś jako fan drużyny z Frankfurtu.
Poniżej grafika przedstawiająca pracę Burkardta w defensywie na tle innych napastników z lig TOP5:
burkardt grafika2
rbrfr

Przełom

Ten sezon wygląda na przełomowy w jego karierze, w dużej mierze dzięki Bo Svenssonowi, który zna go od podszewki. Prowadził go przecież przez kilka sezonów w drużynach młodzieżowych Mainz - U-17 i U-19. Zna więc nie tylko jego mocne, ale i słabe strony. Ciągle zwraca mu uwagę na przyjęcie piłki, nad którym Burkardt cały czas musi jeszcze mocno pracować. No i ta skuteczność, o której mowa powyżej… Jonny podkreśla na każdym kroku, jak ważny dla jego rozwoju jest Svensson, który bardziej koncentruje się na poprawianiu wad swojego podopiecznego niż na chwaleniu za to, co ten już umie. Taka postawa duńskiego trenera znajduje odzwierciedlenie w wypowiedziach Burkardta, który refleksyjnie i analitycznie podchodzi do swojej kariery:
- Wcześniej dużo częściej wchodziłem w drybling i w wielu sytuacjach traciłem niepotrzebnie piłkę. Teraz jestem dojrzalszy, a i fizycznie doskoczyłem do poziomu Bundesligi - powiedział po niedawnym meczu z Augsburgiem.
Nie wzrusza go też obecność Hansiego Flicka na trybunach. Dyskusje o możliwym powołaniu zbywa półsłówkami. Podkreśla, że powołanie do pierwszej kadry to efekt uboczny jego gry, a nie cel sam w sobie. To, że chłopak mocno stąpa po ziemi i nie buja w obłokach dostrzega także Stefan Bell, jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy w zespole:
- Ma odpowiednio poukładane w głowie. To nie jest “one-hit-wonder”. Ma świadomość, że nie zanotował bombowego wejścia do ligi, do wszystkiego musi dochodzić powoli, ciężką pracą. Nie jest typem napastnika, któremu piłki, ot tak, spadają pod nogi w polu karnym. On każdą sytuację musi sobie wypracować. Ale ma tego świadomość, dlatego jestem przekonany, że utrzyma się na poziomie, na który właśnie wchodzi.
Burkardt nie jest wonderkidem, jak Jamal Musiala czy Florian Wirtz. Rozwija się w cieniu wspomnianej wyżej dwójki, podobnie jak i Lukas Nmecha w Wolfsburgu. Nie jest to może piłkarz, który potrafi robi na boisku rzeczy nadzwyczajne, który czaruje publiczność, czy dla którego kupuje się bilet na mecz. Ma jednak absolutnie potencjał ku temu, by w niedalekiej przyszłości stać się ciekawą opcją dla niemieckiej kadry, a może nawet jej podstawowym piłkarzem. Warto mieć go na oku i śledzić jego rozwój.

Przeczytaj również