Błaszczykowski zdąży na mistrzostwa? "Czeka go trudny okres. Od biegania nad rzeźnią do rzeźni biegania"

Niedawno informowaliśmy, że Jakub Błaszczykowski podjął decyzję o powrocie do Polski, by w kraju wrócić do zdrowia. Dzisiaj więcej szczegółów ujawnił Tomasz Włodarczyk w felietonie na łamach "Przeglądu Sportowego".
Dziennikarza nie dziwi fakt, że polski piłkarz zdecydował się na przyjazd do Polski. W Wolfsburgu jest widoczny problem ze zdrowiem zawodników - Wystarczy przeanalizować listę kontuzjowanych zawodników w kilku ostatnich kolejkach Bundesligi - napisał. - Mecz przeciwko Schalke – siedmiu nieobecnych, Hoffenheim – dziewięciu, Bayerowi Leverkusen – ośmiu, Mainz – siedmiu, Bayernowi – sześciu... Lekko przerażające.
W związku z tym Błaszczykowski zdecydował się na przyjazd do Polski. Tutaj będzie trenować pod opieką zaufanego specjalisty, Leszka Dyji, który kiedyś pracował w sztabie selekcjonera Fornalika, a dziś współpracuje z wujkiem zawodnika, Jerzym Brzęczkiem. - Pomocnik ma ogromne zaufanie do jego fachu, skoro to współpracownik jednej z najbliższych mu osób - wyjaśnił dziennikarz. - Do tego, a może przede wszystkim, wychowanek śp. dr Jerzego Wielkoszyńskiego – mentora Błaszczykowskiego, u którego 14-letni Kubuś bił rekordy w biegu na 30 metrów... na rękach. Ale też nauczył się prawidłowej techniki używania znacznie przydatniejszych w futbolu kończyn dolnych. To wszystko w salce wybudowanej na terenie zakładów mięsnych – tuż nad rzeźnią.
- Błaszczykowski powtarzał w wywiadach, że nie byłoby go w Borussii Dortmund, gdyby nie praca z Wielkoszyńskim - przypomniał Włodarczyk. - Po latach historia zatacza koło i za jego przygotowanie fizyczne bierze się uczeń słynnego doktora, od którego w dużym stopniu będzie zależało spełnienie marzenia wyjazdu na mundial jednego z najważniejszych zawodników biało-czerwonych ostatniej dekady.
- Kubę czeka trudny okres. Od biegania nad rzeźnią do rzeźni biegania. Żeby zdążyć - podsumował.