Były piłkarz Legii oszukał polskiego biznesmena. Czarne papierki zamieniały się w dolary

Były piłkarz Legii oszukał polskiego biznesmena. Czarne papierki zamieniały się w dolary
Źródło: X / screen
To jedyny szerzej znany piłkarz, którego ścigał Krzysztof Rutkowski i jeden z niewielu znanych piłkarzy skazanych za oszustwo i wyłudzenie. Frankline Mudoh Ekstraklasy nie podbił. Podbił za to zakłady karne i... serca prawników.
Na przełomie wieków w Polsce panowała moda na sprowadzanie obcokrajowców z różnych kierunków świata. Po latach najbardziej zapamiętano brazylijski desant do Pogoni Szczecin Antoniego Ptaka. Nie był on jednak jedyny. W podobnym czasie Legię Warszawa zaczęli podbijać afrykańscy gracze. Pierwszy był Kenneth Zeigbo. Kolejny - Frankline Mudoh.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ściągnięty w 1998 roku z kameruńskiej Bamendy za czapkę gruszek pomocnik nie zbawił jednak stołecznych. Dość powiedzieć, że w ich barwach zanotował zaledwie cztery występy, nie prezentując na murawie wybitnej dyspozycji. Klub błyskawicznie podjął decyzję o oddaniu go na wypożyczenie. Najpierw była Korona Kielce. Tam działo się jednak zbyt dużo.
W trakcie meczów z udziałem Mudoha dochodziło do incydentów na tle rasowym. Obrzucano go obelgami i wyzwiskami oraz rzucano w niego śnieżkami. To znacznie utrudniło mu aklimatyzację w klubie. Jeszcze przed zakończeniem rozgrywek powrócił do Legii. Nie rozegrał już tam jednak żadnego spotkania, a niedługo później został zesłany do ekipy rezerw.
Wobec tego szansę na uratowanie kariery Mudoha znaleziono w Jezioraku Iława. Niedoszły playmaker stołecznych natychmiast zaprzyjaźnił się tam z głównym sponsorem klubu oraz najbogatszym mieszkańcem Iławy, Zygmuntem Dmochewiczem. Często bywał u niego w domu. Pewnego dnia biznesmen przyznał, że chce pomnożyć swoje pieniądze i poszukuje znakomitej okazji do inwestycji.
Mudoh stwierdził wtedy, że zna bogatych afrykańskich biznesmenów, którzy mogliby pomóc Dmochewiczowi. Skontaktował ich, umówił spotkanie w Paryżu. Tam sponsorowi Jezioraka Iława zaproponowano dość nietypowy biznes. Mieli oni mieć dostęp do dolarów przekazywanych Nigerii przez Stany Zjednoczone. Tłumaczyli, że wszystkie banknoty zafarbowano na czarno na wypadek napadu.
W ówczesnej Nigerii miało być bowiem bardzo niebezpiecznie. Przepis na złamanie chemicznych zabezpieczeń znała tylko garstka, w tym, cudownym zrządzeniem losu, znajomi Mudoha, którzy mieli dostęp do odczynników odbarwiających pieniądze. Przeprowadzili oni eksperyment na oczach Dmochewicza. Wyjęli miskę, wlali wody, dolali odczynników, włożyli czarny banknot i wyjęli studolarówkę.
Dmochewicz był jednak wyczulony na szwindel. Wyruszył z banknotem do pobliskiego kantoru. Pieniądze wymieniono mu jednak od ręki. Zszokowany biznesmen wrócił do eleganckich dżentelmenów i dokonał transakcji zakupu odczynników za 1,6 miliona złotych. Potem zaprosił znajomych Mudoha z odczynnikami i gotówką do Iławy. Tam zaczęło się odbarwianie. Jak się okazało, nie takie wielkie.
Naszykowano mnóstwo dolarów i jeszcze więcej misek z wodą. Po zanurzeniu pierwszego pliku czarnych pieniędzy Dmochewicz wyjął jednak nie zielone, a czerwone banknoty. Wtedy Afrykańczycy przekonywali, że pomylili odczynniki. Naciągnęli sponsora Jezioraka Iława na sfinansowanie lotów do Paryża i z powrotem, plus pobytu w hotelach. Dmochewicz czuł jednak, że warto wyłożyć dodatkową kasę.
W końcu dżentelmeni przywieźli, również odpłatnie, kolejne odczynniki. Odbarwianie ponownie się jednak nie powiodło. Dolary ponownie były nie zielone, a czerwone. Na to biznesmeni uspokoili iławianina, że banknoty muszą poleżeć w wodzie przez kilka godzin. Obiecali, że po ich rychłym powrocie pieniądze będą wyglądały jak nowe. Jak można się domyślać, zwiali i nigdy więcej się nie pojawili.
Dmochewicz zorientował się, że padł ofiarą oszustwa. Chciał dorwać przestępców za wszelką cenę. Wynajął nawet znanego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Ten jednak zdołał prowadzić poszukiwania tylko w Polsce. Afrykańczycy najprawdopodobniej od razu prysnęli do Francji. Rutkowski wpadł zaś na trop Mudoha, który przekazał kolegom jeszcze 30 tysięcy dolarów. Tym razem prawdziwych!
Sprawa od razu trafiła przed wymiar sprawiedliwości. W sądzie Mudoh utrzymywał, że nie znał planów kolegów i nie miał pojęcia, że bierze udział w oszustwie. Twierdził, że został wplątany w aferę wyłącznie ze względu na dobrą znajomość języka polskiego. On sam zainwestował ponoć 40 tysięcy pożyczonych od wujka marek niemieckich, natomiast Dmochewicz miał mu odpalić niemałą działkę.
W trakcie procesu sędzia, prokurator i obrońca nie potrafili zachować powagi. W pierwszej chwili mieli twierdzić, że ktoś ich wkręca. Koniec końców przedstawili mu jednak zarzuty oszustwa i wyłudzenia. Wyrok zapadł krakowskim targiem. Prokurator domagał się czterech lat więzienia, a obrońca - uniewiennienia. Mudoha skazano na rok i osiem miesięcy więzienia, co zakończyło jego karierę piłkarską.
Koniec końców Mudoh wyszedł zza kratek po 15 miesiącach, ponieważ już wcześniej oczekiwał na rozprawę w więzieniu. Ponoć szybko wyjechał z Warszawy i nigdy już do niej nie wrócił. Równolegle toczyła się sprawa przeciwko Dmochewiczowi. Zarzucono mu chęć wprowadzenia do obiegu fałszywek. Skończyło się na umorzeniu, natomiast iławianie pamiętali o sprawie jeszcze przez długie lata...
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Michał - Boncler
Michał BonclerWczoraj · 18:00
Źródło: iGol.pl / Sport.pl / własne

Przeczytaj również