Co to było?! 0:0 w Ekstraklasie, o którym wolelibyśmy zapomnieć
Im strzelać nie kazano. Po rozczarowującym z obu stron meczu Arka Gdynia zremisowała bezbramkowo z Koroną Kielce.
Drugi sobotni mecz 9. kolejki PKO BP Ekstraklasy odbył się w Gdyni. 14. w tabeli Arka (8 punktów) podejmowała 5. Koronę Kielce (14 punktów). Gospodarze szukali odbicia po ostatniej porażce z Widzewem, a goście szukali kolejnego zwycięstwa - w poprzedniej kolejce ograli Pogoń, wcześniej Bruk-Bet Termalikę i Motor. Warto odnotować, że spotkanie miało wyjątkową, kaszubską oprawę; Arka dba o pielęgnowanie kultury kaszubskiej, z tej okazji zagrała w specjalnych, dedykowanych temu koszulkach.
Niedługo po pierwszym gwizdku sędziego sytuację strzelecką miał Edu Espiau. Napastnik gdynian uderzył jednak w środek bramki. Korona stworzyła sobie groźną szansę po upływie 20 minut - z pola karnego strzelał Konrad Matuszewski, a piłkę prawdopodobnie zmierzającą do bramki ofiarnie przeciął Kike Hermoso. Zapachniało golem.
W odpowiedzi znów pokazał się Espiau - po główce Hermoso rzucił się na piłkę nogą i zabrakło mu dosłownie dłuższego rozmiaru buta, by dziubnąć futbolówkę obok Xaviera Dziekońskiego.
Do przerwy brakowało klarownych okazji, obu ekipom, szczególnie Arce, przydałaby się większa dokładność i precyzja wokół i w polu karnym. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0. Jej najciekawszym momentem był rajd Wiktora Długosza bez buta.
Drugą atomowo chciała rozpocząć Korona. W 53. minucie sprzed pola karnego uderzył niepilnowany Tamar Svetlin i trafił w poprzeczkę.
W 68. minucie bezpośredniego strzału z rzutu wolnego po raz drugi w tym meczu próbował Marc Navarro. Zabrakło niewiele, kibice Arki mogli się tylko skrzywić.
Chętnie napisalibyśmy o akcjach z drugiej połowy więcej, ale problem w tym, że właściwie nic się nie działo. Gdy sędzia Mateusz Piszczelok zakończył mecz, wszyscy zgromadzeni na stadionie w Gdyni mogli odetchnąć z ulgą. Arka podzieliła się z Koroną punktami.