Co za ananas. Raków Częstochowa błyskawicznie go pożegnał
Zaczynał jako narodowa bramkarska nadzieja. Kwotę jego transferu do Anglii można było liczyć w milionach euro, natomiast gdy ku zdziwieniu niektórych trafił do Rakowa Częstochowa, niejeden kibic musiał liczyć się z dość sporym rozczarowaniem. Przygoda Kristoffera Klaessona w Polsce być może najpiękniejsza być nie miała, aczkolwiek to, co z niej wyszło, to jedna wielka katastrofa.
Urodzony w 2000 roku Kristoffer Klaesson w pewnym momencie zapowiada się na całkiem utalentowaną, przyszłą “jedynkę” reprezentacji Norwegii. W rodzimej Valerendze zadebiutował już jako 18-latek, natomiast rok później był w klubie pewnym punktem podstawowej jedenastki.
Pojawienie się talentu pokroju Klaessona wlało sporo nadziei na poprawę sytuacji w norweskiej bramce. W wieku 21 lat zdolny golkiper został bohaterem transferu do Leeds, które zapłaciło za niego około 2,4 miliona euro. Nie zdołał się jednak tam zbytnio rozwinąć. W sezonie 2021/22 rozegrał zaledwie jeden mecz w seniorskiej drużynie, a jego całą przygodę w Anglii można było sprowadzić do pełnienia roli zmiennika Illana Mesliera.
Bramkarz, który trafił do Rakowa Częstochowa w lipcu 2024 roku na warunkach trzyletniej umowy, nie był więc obyty z rytmem meczowym. Z uwagi na swoje CV zdawał się być oczywiście pewną niewiadomą, natomiast brak ani jednego rozegranego spotkania w barwach “Medalików” oraz rozstanie z klubem po miesiącu to coś, czego raczej nikt by się nie spodziewał.
Wszystkiemu zawinił… wypad do McDonald’s. Jak się okazało, Norweg został zwolniony z kontraktu w sierpniu 2024 roku po tym, jak przyłapano go rozkoszującego się jedzeniem w znanej sieci restauracji fast-food. Być może nie przekreśliłoby to od razu przyszłości Norwega w Częstochowie, gdyby nie fakt, że na swoje pierwsze treningi po przylocie do Polski przychodził już z lekką nadwagą.
O Kristofferze Klaessonie część polskich kibiców zdążyła dziś prawdopodobnie zapomnieć. Tymczasem 25-latek po kilku karierowych zawirowaniach wrócił do ojczyzny. Rundę jesienną sezonu 2024/25 spędził jeszcze w duńskim Aarhus, natomiast od stycznia jest zawodnikiem rodzimego Vikingu Stavanger. Co prawda pierwsze siedem kolejek norweskiej Eliteserien stracił z powodu kontuzji, ale ostatecznie udało mu się zadebiutować. 11 maja wyszedł w pierwszym składzie na ligowy mecz z Haugesund, który jego drużyna ostatecznie wygrała 4:1.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, transferowe niewypały przedstawicieli Ekstraklasy, pamiętne mecze w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.