Co za finisz Evertonu! To mógł być gol na wagę utrzymania w lidze [WIDEO]

Co za finisz Evertonu! To mógł być gol na wagę utrzymania w lidze [WIDEO]
screen
Wolverhampton zremisowało 1:1 z Evertonem w meczu przedostatniej kolejki Premier League. Goście gola na wagę jednego punktu zdobyli w 99. minucie spotkania.
Przed tym meczem więcej do ugrania mieli piłkarze Evertonu, którzy do samego końca sezonu walczyć będą o utrzymanie w lidze. Podopieczni Seana Dyche'a musieli zatem grać o pełną pulę i na początku spotkania było widać, że taki właśnie mają plan. Pierwsza dogodna okazja dla gości przyszła już w czwartej minucie spotkania. Niecelnie uderzał jednak Dominic Calvert-Lewin. Napastnika Evertonu ewidentnie tego popołudnia piłka szukała. Po niespełna kwadransie miał na swoim koncie już trzy strzały, ale żaden z nich nie znalazł drogi do siatki Wolverhampton.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gospodarze zostali zepchnięci do defensywy, a piłkarze Evertonu kontynuowali ataki. W 27. minucie po ładnej, zespołowej akcji uderzał Amadou Onana, ale po jego strzale Everton wywalczył tylko rzut rożny. Po dośrodkowaniu z narożnika wyborną okazję miał Yerry Mina ale z bliskiej odległości niecelnie uderzał głową na bramkę strzeżoną przez Daniela Bentleya.
"Wilki" obudziły się na kwadrans przed zakończeniem pierwszej połowy. Pierwsza próba strzału na bramkę Jordana Pickforda została zablokowana, ale już kilka minut później gospodarze wyprowadzili skuteczny kontratak. Konkretnie zrobił Adama Traore, który przejął piłkę tuż przed własnym polem karnym, przebiegł niemal całe boisko i uderzył na bramkę rywali. Piłkę sparował do boku Pickford, ale ta spadła wprost pod nogi Hee-Chan Hwanga. Koreańczyk nie miał problemu z umieszczeniem jej w siatce.
Gracze Wolverhampton uwierzyli w siebie po zdobycia gola. Jeszcze przed przerwą próbowali podwyższyć prowadzenie, a najlepszą okazję do tego miał Joao Gomes. Goście z kolei mieli pecha. W pierwszej części meczu Dyche musiał dokonać dwóch wymuszonych zmian. Z urazami schodzili Nathan Patterson i Calvert-Lewin.
Druga połowa także przyniosła problemu zdrowotne w obozie gości. Przez dłuższą chwilę cierpiał z powodu urazu Onana, ale ostatecznie zdołał się pozbierać i wytrwał na murawie do 81. minuty. Przyjezdni próbowali doprowadzić do wyrównania, chociaż ich ataki nie były tak wyraziste jak w pierwszych fragmentach spotkania. Raz na raty musiał co prawda bronić Bentley, jednak poza tym większość ataków nie kończyła się nawet strzałami.
Tym czasem napędzali się piłkarze Wolverhampton. Najpierw uderzał Pablo Sarabia a chwilę później Nelson Semedo. Gdyby ten ostatni zostawił piłkę Rubenowi Nevesowi to zapewne oglądalibyśmy drugą bramkę. Tak się jednak nie stało. W kolejnych minutach gra się nieco uspokoiła, chociaż "Wilki" raz po raz próbowały wyprowadzać kontrataki. Everton starał się sforsować defensywę rywali, ale nie przynosiło to wielkich sukcesów. Niezłą okazję miał Alex Iwobi, jednak skończyło się tylko na rzucie rożnym. I to niezbyt dobrze rozegranym.
Do drugiej połowy meczu arbiter doliczył aż dziewięć minut, co dawało szanse na zmianę rezultatu. Everton coraz bardziej się odkrywał i szukał bramki wyrównującej. To rzecz jasna narażało gości na kontry ze strony "Wilków". Po jednej z nich świetnie interweniował Pickford. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się wygraną gospodarzy goście zdołali odwrócić losy spotkania. Po jednej z rozpaczliwych wrzutek piłka spadła pod nogi Miny, a ten intuicyjnie uderzył na bramkę Bentleya i doprowadził do remisu.
Redakcja meczyki.pl
Marcin Przesmycki20 May 2023 · 18:04
Źródło: własne

Przeczytaj również