Dariusz Dziekanowski podsumował 2020 rok w PKO Ekstraklasie. Wskazał największy pozytyw

Dariusz Dziekanowski w felietonie na łamach "Interii" podsumował 2020 rok w PKO Ekstraklasie. Były reprezentant Polski chwali kluby za organizację w trakcie pandemii koronawirusa. Dużo bardziej surowo "Dziekan" ocenił poziom sportowy.
PKO Ekstraklasa, podobnie jak inne piłkarskie ligi, musiała przymusowo przerwać rozgrywki ze względu na pandemię koronawirusa. Ostatecznie udało się jednak rozegrać zgodnie z planem wszystkie spotkania, choć niektóre były przekładane.
Za duży sukces uważa to Dariusz Dziekanowski. Były reprezentant Polski na łamach "Interii" wyraził opinię, że nasze kluby całkiem nieźle poradziły sobie ze wszystkim od strony organizacyjnej.
- Udało się doprowadzić jesienną część rozgrywek do końca, bez większego chaosu, bez przekładania większej liczby meczów. A były momenty, kiedy wydawało się, że zaraz wszystko runie, trzeba będzie rezygnować z dalszych meczów, bo kluby nie będą miały kim grać. Udało się z tarapatów wyjść obronną ręką i miejmy nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą - stwierdził Dziekanowski.
- Organizacyjny sukces był w tych warunkach kluczowy, bo kolejne przerwy w rozgrywkach rozłożyłyby na łopatki wiele klubów, a nawet te najsilniejsze i najzamożniejsze odczułyby to niezwykle boleśnie. Nie mogliśmy sobie na to pozwolić i trzeba pochwalić tych, którzy do tego sukcesu się przyczynili, czyli władze spółki zarządzającej rozgrywkami oraz PZPN - dodał.
Niestety, wszystko dużo gorzej wygląda zdaniem Dziekanowskiego od strony sportowej. Faktu, że różnice między trzema czołowymi zespołami ligi są bardzo niewielkie, były reprezentant Polski nie uważa za pozytyw.
- Niestety, powoli zacierają się wspomnienia sezonów, w których mieliśmy 2-3 mocnych faworytów. Piszę "niestety", bo sporo już w piłce widziałem, przeżyłem i wiem, że takie niespodzianki absolutnie nie przekładają się na sukces w europejskich pucharach. Sukces, czyli awans do fazy grupowej. Jestem pod wrażeniem pracy Marka Papszuna w Rakowie, ale mam nieodparte wrażenie, że ten zespół jest jak samochód, w którym ktoś mocno i sztucznie podrasował moc silnika, ale za chwilę może się on rozpaść na części - zakończył.