Frederiksen rozpłynął się nad graczem Lecha. "Można go nazwać ikoną"

Niels Frederiksen nie krył zadowolenia po wygranej Lecha Poznań z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Wyróżnił Mikaela Ishaka, który popisał się wyjątkowym osiągnięciem.
W sobotnie popołudnie Lech Poznań pokonał Bruk-Bet Termalicę Nieciecza 2:0. Wszystkie bramki zdobył Mikael Ishak. Dla kapitana "Kolejorza" były to odpowiednio 100. i 101. gol w barwach klubu.
Wyczynu 32-letniemu Szwedowi gratulował Niels Frederiksen. Cieszył się, że drużyna dobrze zareagowała na przegraną w poprzednim meczu. Liczy na kontynuowanie serii w kolejnych spotkaniach.
- Cieszę się, że drużyna odpowiednio zareagował na porażkę i sięgnęła po trzy punkty. Nie było to łatwe zwycięstwo, ale uważam, że w pełni zasłużone. Mogliśmy jeszcze wcześniej "zamknąć" to spotkanie, zdobywając kolejne bramki, ale nie zawsze się to udaje. Bardzo cieszy też czyste konto, bo już dawno nie udało nam się tego osiągnąć - powiedział Frederiksen w trakcie konferencji prasowej.
- W szatni trochę celebrowaliśmy osiągnięcie Ishaka. Mikael otrzymał od dyrektora sportowego upominek. To rzadko się zdarza, aby ktoś zdobywał sto bramek dla jednego klubu. Ja znałem Ishaka już wcześniej, gdy występował w Danii. Bardzo rozwinął się od tego czasu. Jak przyszedłem do Lecha, już był ważną postacią, kapitanem. Można go bezsprzecznie nazwać ikoną klubu - wyjawił.
Załamany nie był Marcin Brosz. Podkreślił on klasę podopiecznych Nielsa Frederiksena. Przkeazał, że jego gracze zmienili styl na bardziej bezpośredni, jednak nie przyniosło to oczekiwanego efektu.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, jak ciężki mecz nas czekał. Przyjechał do nas aktualny mistrz Polski. Wiedzieliśmy, że musimy wykorzystywać swoje okazje. Nad tym pracowaliśmy i chcieliśmy to wdrożyć, ale chcieć a zrobić, to już inna sprawa - rzekł.
- Mieliśmy okazje, aby otworzyć mecz, ale to Lech wykorzystał swoją. Uprościliśmy naszą grę, ale nie przyniosło to efektu, choć zalążki sytuacji były. Liczyliśmy, że kontaktowe trafienie doda nam nadziei. Tak się nie stało - podsumował Brosz.