Hajto aż się zagotował, gdy mówił o polskiej piłce. "To największy skandal"

Tomasz Hajto znalazł kolejny problem naszego futbolu. Były kadrowicz nie jest zadowolony z... wymagań językowych stawianych obcokrajowcom, którzy są zatrudnianych przez polskie kluby.
Zagraniczni piłkarze i trenerzy od wielu lat są istotną siłą w Ekstraklasie. Niektórzy z nich stali się nawet legendami swoich klubów. Dotyczy to m.in. Mikaela Ishaka w Lechu czy Jesusa Imaza w Jagiellonii.
Hajto uważa, że obcokrajowcy są traktowani preferencyjnie. Według niego wymagania wobec nich są niskie. I nie chodzi tylko o to, co mogą wnieść do gry poszczególnych drużyn.
- Jeśli sami nie będziemy się szanować, to nie będzie nas szanować żaden zagraniczny piłkarz. Nie wymagamy od nich w ogóle nauki języka polskiego. Przyjeżdżają zarabiać, dajemy czas... Gdybyśmy tyle czasu dawali młodym Polakom, efekt mógłby być podobny. Nie ściągamy gwiazd, ale trzeci sort — ocenił Hajto w Polsacie Sport.
- Największym skandalem jest, gdy przychodzą trenerzy z jakimś nazwiskiem, a my od nich nie wymagamy w ogóle języka polskiego. To skandal, że robimy z tymi trenerami wywiady po angielsku, a w klubie nikt nie wymaga od nich podstaw polskiego. Tego tematu my już nawet nie poruszamy... Za granicą Guardiola idąc do Niemiec, pół roku wcześniej nauczył się języka — grzmiał były reprezentant Polski.
Kogo miał na myśli Hajto? Po polsku publicznie nie komunikuje się choćby Niels Frederiksen. Duńczyk pracuje w Lechu już ponad rok. Angielskiego w oficjalnych wypowiedziach używa też choćby Edward Iordanescu.
Warto podkreślić, że w przeszłości w Ekstraklasie pracowali zagraniczny trenerzy, którzy komunikowali się po polsku. Chlubnymi przypadkami byli m.in. Goncalo Feio czy Nenad Bjelica.