Kałużny: Oby Lewandowski grał do czterdziestki, bo w przeciwnym razie znajdziemy się w ciemnej piwnicy
Radosław Kałużny w swoim stylu ocenił grę reprezentacji Polski. Były zawodnik daleki jest od zachwytów nad grą m.in. Tymoteusza Puchacza.
"Biało-Czerwoni" wciąż liczą się w walce o awans na mundial w Katarze. Po pięciu meczach w eliminacjach uzbierali 10 punktów. To daje im drugie miejsce w grupie "I".
Na początku września Polacy uporali się z Albanią i San Marino. Radosław Kałużny jest jednak daleki od optymizmu.
- Słyszałem i czytałem zachwyty nad Tymoteuszem Puchaczem. Ile to on piłek wrzucił z San Marino! Fajnie, ale poczekam, aż powrzuca je tak samo z Anglikami. No dobra, niech wrzuci z Albanią, lecz – z całym szacunkiem – nie będę podniecać się, że dobrze dograł piłkę i zaliczył kilka rajdów z facetami, którzy w poniedziałkowy ranek pewnie musieli do roboty się zerwać - oznajmił dla "Przeglądu Sportowego".
- Żadnych mądrych i miarodajnych wniosków po San Marino nie wyciągniemy. Wyciągniemy je w środę, późnym wieczorem, gdy skończy się mecz z Anglikami - dodał.
Kałużny nie ma złudzeń przed środowym meczem Polska - Anglia. Był zawodnik spodziewa się ciężkiego boju, po którym "Biało-Czerwoni" ewentualnie wywalczą jeden punkt. Ekspert jednocześnie nie kryje swoich obaw o Roberta Lewandowskiego.
- Albo Anglicy podłapią nas okrutnie i włomoczą ze 3:0 albo nasi wyjdą „na żyle” i po bitwie, niesieni przez kibiców zremisują. Anglicy nie muszą umierać za zwycięstwo, choć to zawodowcy, dlatego nie sądzę, by im się nie chciało - podkreślił.
- Oby Robert Lewandowski grał do czterdziestki, bo w przeciwnym razie znajdziemy się w ciemnej... piwnicy. Wystarczyło, by „Lewy” zszedł z placu w San Marino i zaczęły się minuty wstydu. Ze dwadzieścia. Z San Marino! A na horyzoncie Anglia. Obawiam się, że oni wyeliminują nam „Lewego”. Na sto procent dostanie opiekuna, Anglicy spróbują go zdeptać, a bez Roberta, to wiemy, co nasz czeka - zakończył.