Kibice oskarżają policję. "Zaglądano nam między pośladki"

Kibice doprowadzili do przerwania meczu Polski z Holandią. Mateusz Pilecki, szef stowarzyszenia "To My Polacy", skarży się na to, w jaki sposób służby zachowały się wobec nich przed spotkaniem.
W meczu z Holandią na Stadion Narodowy miał wrócić zorganizowany doping z prawdziwego zdarzenia. Na Stadionie Narodowym rzeczywiście było głośniej niż zwykle, ale tylko do czasu. W 57. minucie na boisku wylądowały race. Grę przerwano na kilka minut, a gdy ją wznowiono, swój sektor opuścili ultrasi.
Zachowanie kibiców było formą protestu przeciwko działaniu służb. Przed meczem okazało się, że fani nie mogą wnieść na trybuny przygotowanej oprawy. Rozgoryczony z tego powodu był Mateusz Pilecki, szef organizującego doping stowarzyszenia "To My Polacy".
- Spędzasz nad czymś tygodnie, wydajesz 10 tysięcy złotych z prywatnych pieniędzy, spawasz gniazdo, przygotowujesz nagłośnienie, a PZPN nic nie dokłada… Zostaliśmy potraktowani jak małe dzieci, gdy powiedziano nam, że nic nie wniesiemy. Czemu nie? Bo nie. Bo taka jest decyzja służb. Jeśli policja robi jakieś inwigilacje, to mogła powiedzieć nam wcześniej. Ci ludzie przestraszyli się tego, że nasza inicjatywa nabiera tempa. Zrobiliśmy coś pięknego, a komuś zaczęło to przeszkadzać. Jak komuś może przeszkadzać patriotyzm i wsparcie piłkarzy? My chcieliśmy dać chłopakom „12 zawodnika” – powiedział Pilecki w rozmowie z Kanałem Sportowym.
Zakaz wniesienia oprawy nie był jedynym afrontem, z którym przed meczem spotkali się kibice. Pilecki twierdzi, że policja prowadziła rewizje osobiste w sposób urągający godności przeszukiwanych.
- Zostaliśmy upokorzeni. Byliśmy osłonieni kordonem policji. Wchodziliśmy do namiotu, gdzie zaglądano nam między pośladki i grzebano w majtkach. Nigdy w życiu nie było czegoś takiego. Na Litwie sama ochrona chwaliła nas za doping. Nie wypada mi nawet mówić, jak odzywała się do nas polska policja - powiedział Pilecki.
- Uważam, że nasi piłkarze zasługują na najlepszy doping. Mam nadzieję, że wstawią się za nami, bo wiedzą, że potrafimy zrobić dla nich coś wielkiego. Nikt jednak nie chce być traktowany jak zdeptane g***o - zakończył.
PZPN potępiło już zachowanie kibiców - piszemy o tym TUTAJ. Sprawa na pewno nie umknie uwadze organów dyscyplinarnych UEFA. Pozostaje mieć nadzieje, że ta nie zdecyduje o zamknięciu stadionu na mecz kadry w barażach.