Krychowiak bez ogródek o zakończeniu kariery. Oto, co przyspieszyło jego decyzję
Grzegorz Krychowiak zakończył karierę. Pomocnik przyznał, że na jego decyzję wpływ miała... realizacja filmu.
Po miesiącach oczekiwań Grzegorz Krychowiak znalazł nowy klub. Pomocnika łączono z ekipami z PKO BP Ekstraklasy, a także z zagranicy. Wybrał jednak inaczej.
"Krycha" zasilił występującego w okręgówce Mazura Radzymin. Szybko zadebiutował w nowym klubie. Po raz pierwszy na boisko wybiegł pod koniec października.
Krychowiak rozegrał 90 minut w starciu z Polonią III Warszawa (3:3) u boku Jakuba Rzeźniczaka i Kuby "Quebonafide" Grabowskiego. Zaliczył asystę przy trafieniu Wojciecha Lacha na 1:1.
Jak się okazało, był to jego pierwszy i ostatni występ w roli profesjonalnego piłkarza. Zawodnik niedługo później zakończył karierę. Pozostał w klubie, jednak będzie w nim grał jako amator.
W rozmowie z TVP Sport "Krycha" przekazał, co sprawiło, że postanowił odwiesić buty na kołek. Częściowo była to zasługa... brania udziału w realizacji filmu "Krychowiak: krok od szczytu".
- Ja na początku nawet nie chciałem tego robić. Nie chciałem realizować kolejnego, klasycznego serialu, a na początku miał to być w ogóle film, dokumentalnego. A dostałem taki komfort, żeby zrobić to po swojemu. To była taka frajda, że nawet w pewnym stopniu przyspieszyło to zakończenie mojej kariery - przyznał z rozbrajającą szczerością.
Pomocnik ocenił ponadto starcie Polski z Holandią. Docenił biało-czerwonych przede wszystkim za skuteczność w obronie. Odparł jednak porównania obecnej kadry do kadry Adama Nawałki.
- To był mecz defensywny i taka też była postawa. Dołożyliśmy do tego kontrataki w momentach kiedy mogliśmy zaatakować. Na papierze skład był ofensywny, ale podstawa była defensywna. Musimy nauczyć się grać w defensywie i od tego wszystko się zaczyna. Jeśli będziemy się bronić w taki sposób, to będziemy mogli wyprowadzać kontrataki. Widziałem zespół, który ma pomysł i taktykę - ocenił.
- Nie ukrywam, że nie widzę żadnych podobieństw, po obejrzeniu spotkania nie przyszło mi do głowy, żeby takie istniały. Może, że my graliśmy w jedenastu i oni w jedenastu - podsumował.