Kulisy hitowego transferu Urbańskiego. Był jedną nogą w innym klubie!
Kacper Urbański w Legii Warszawa to największy hit letniego okna transferowego w Ekstraklasie. 20-latek podpisał we wtorek trzyletni kontrakt ze stołecznym klubem. A jeszcze w sobotę był jedną nogą w Mallorce! Oto kulisy tego dużego wzmocnienia Legii.
Pierwszy kontakt pomiędzy Legią, a przedstawicielami Urbańskiego nastąpił ok. 3 tygodnie temu. Zadzwonił Fredi Bobić i to on do końca poprowadził ten temat z zawodnikiem i Bologną FC. Sprawa na finiszu wymagała przyspieszenia i konkretów, ale kontakt ze strony Niemca na początku sierpnia wydawał się kurtuazyjny, a transfer mało realny do zrealizowania.
Już wtedy Urbański był w zaawansowanych negocjacjach z Mallorcą. Priorytetem od początku okna był wyjazd do La Liga. Mallorca porozumiała się z Włochami i piłkarzem. Polak był spakowany do Hiszpanii. Sprawa wysypała się jednak na ostatniej prostej przez problemy z rejestracją zawodnika i Finansowe Fair Play - zmorę hiszpańskich klubów.
W Legii w pewnym momencie pogodzili się, że temat upadł i po Kamilu Piątkowskim trudno będzie dopiąć kolejnego kozaka z Polski. Czas do 2 września (rejestracja piłkarzy do europejskich pucharów) gonił i choć przed poniedziałkowym Deadline Day klub pozostawał w grze, to faworyt był zlokalizowany na Półwyspie Iberyjskim.
Sprawa jednak wróciła w niedzielę i potoczyła się już bardzo szybko. Wątpliwości z FFP nie pozwoliły na dalsze ryzyko. Pytała jeszcze FC Kopenhaga, ale poszła po innego gracza - Madsa Emila Madsena. Urbański powiedział "tak" Legii i trzeba było jeszcze zamknąć negocjacje z Bologną.
Ostatecznie stołeczny klub wynegocjował następujące warunki: kwota bazowa poniżej dwóch milionów euro płatna w ratach + bonusy maksymalnie zamykające transfer w okolicach 2,5 mln euro + 50 procent od zysku z kolejnego transferu. W poniedziałkowy wieczór Urbański wsiadł w samolot do Warszawy.
Legia była bardzo zdeterminowana, by pozyskać Urbańskiego - wydawało się kompletnie niedostępnego dla polskiego rynku. Włoch ze sztabu Edwarda Iordanescu, Michelle Ianucci, znał go z Serie A i miał go dobrze przeanalizowanego. Z piłkarzem osobiście rozmawiał Dariusz Mioduski, który przekonał go do projektu i wspólnych celów. Do tego 20-latek otrzymał lukratywne wynagrodzenie: ok. milion euro brutto rocznie.
Urbańskiemu bardzo zależy na powrocie do reprezentacji Polski. Na trwające zgrupowanie Jan Urban powołał trzech piłkarzy z Łazienkowskiej: Pawła Wszołka, Bartosza Kapustkę i Jana Ziółkowskiego (obecnie AS Roma). To też wzmocniło pozycję Legii względem europejskich średniaków i przebiło chociażby Standard Liege, który do końca interesował się graczem.
Podobnie możliwość występów w europejskich pucharach. Urbański nie ukrywa, że chce odzyskać formę i wrócić na zachód. Czwartkowe noce w Lidze Konferencji to okno wystawowe, o czym przekonali się dwudziestolatkowie: wspomniany Ziółkowski i Maxi Oyedele (Strasbourg).
Hiszpańskie kluby - Mallorca, Betis, Elche czy Valencia - z którymi rozmawiał latem obiecały, że nie spuszczą go z oka. Teraz nie udało się z transferem do La Liga, ale za rok? Legia jest odpowiednią platformą. Tu także jest dżentelmeńska umowa pomiędzy piłkarzem i Mioduskim: pojawi się odpowiednia oferta, to klub nie będzie go blokować za wszelką cenę.
Legia dowiozła wielki transfer. Teraz dowieźć musi Urbański. Oczekiwania są ogromne. Zawodnik powinien być dostępny do gry krótko po przerwie reprezentacyjnej. Lato spędził poza pierwszą drużyną Bologny więc musi nadrobić treningi z zespołem i poznać plan trenera Iordanescu.
Najbliższe mecze Legii we wrześniu: Radomiak, Raków, Jagiellonia i Pogoń.