Kuriozalny samobój pogrążył Wartę Poznań. Lechia Gdańsk wyszarpała zwycięstwo [WIDEO]

Kuriozalny samobój pogrążył Wartę Poznań. Lechia Gdańsk wyszarpała zwycięstwo [WIDEO]
Pawel Jaskolka / PressFocus
Dobra forma Lechii to już przeszłość. W Grodzisku Wielkopolskim gdańszczanie pokazali swoją nieskuteczność, obijając bramkarza i marnując "setki". Dopiero rzut karny oraz absurdalny gol w ostatnich minutach przyniósł im zwycięstwo 2:0 z Wartą Poznań.
Świetny start w nowej pracy trenera Tomasza Kaczmarka najpierw zmącił remis w ligowym starciu z Górnikiem Zabrze w zeszły weekend, ale kilka dni później przyszedł większy szok, kiedy Lechiści zostali wyeliminowani w 1/16 finału Pucharu Polski przez 3-ligowy Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Warta miała wolny środek tygodnia, bo z PP wyleciała już na wcześniejszym etapie, ale poznaniacy mają większe zmartwienia na głowie, nie wygrali bowiem w lidze od sierpnia i okupują miejsce w “czerwonej strefie”.
Dalsza część tekstu pod wideo
W 10. minucie goście mieli doskonałą sytuację na 1:0. Łukasz Zwoliński powinien wykorzystać prezent od Jana Grzesika, ale zmarnował "patelnię". Trzy minuty później z szybkim kontratakiem wyszła Warta, zakończonym bardzo niecelnym strzałem Jakuba Kiełba.
Wymiana ciosów nie przynosiła efektów bramkowych. Bardzo blisko strzelenia gola był Maciej Gajos, który z dystansu posłał bombę, lecz piłka otarła poprzeczkę i opuściła plac gry. Ale prawdziwie gorący moment miał miejsce w 35. minucie. Najpierw Adrian Lis wybronił strzał "Zwolaka", a po chwili piłkę z linii bramkowej wybił głową Łukasz Trałka. Prawdziwa obrona Częstochowy w wykonaniu graczy Piotra Tworka.
W drugiej połowie bramkarz Warty cały czas udowadniał, że jest świetnie dysponowany. Obronił między innymi strzał Macieja Gajosa z rzutu wolnego. Jeśli nie Lis, to napastnicy Lechii nie potrafili się skoncentrować w najważniejszych momentach. Kompletnie rozkalibrowany celownik miał dziś zwłaszcza Łukasz Zwoliński.
Na decydujący moment trzeba było czekać do 90. minuty. Piłka wrzucona w pole karne trafiła do Flavio Paixao, a ten będąc sam na sam został sfaulowany przez Jakuba Kiełba, który ujrzał drugą żółtą kartkę i egzekwowanie jedenastki zobaczył poza boiskiem. Sam poszkodowany pokonał Lisa, choć golkiper Warty znów był blisko udanej interwencji.
Warta po stracie poszła na całość, czego efektem była kuriozalna bramka minutę później. Do długiej piłki wyszedł Lis, Grzesik nie zauważył kolegi i głową skierował piłkę do własnej siatki. Prawdziwy Benny Hill.
Redakcja meczyki.pl
Maciej Pietrasik30 Oct 2021 · 17:03
Źródło: własne

Przeczytaj również