Maciej Szczęsny wspomina świetność Widzewa Łódź i Legii Warszawa. "Inne kluby poruszały się w tempie żółwia"

Maciej Szczęsny wspomina świetność Widzewa i Legii. "Inne kluby poruszały się w tempie żółwia"
screen
Maciej Szczęsny zabrał głos przed zbliżającym się hitem Ekstraklasy. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były bramkarz poruszył temat Widzewa Łódź oraz Legii Warszawa.
Już w najbliższy piątek (12.08) Widzew Łódź zmierzy się z Legią Warszawa w hicie Ekstraklasy. Dla obu klubów będzie to pierwsze spotkanie w elicie od 2014 roku, gdy padł remis 2:2.
Dalsza część tekstu pod wideo
Obecnie w nieco lepszej sytuacji znajdują się "Wojskowi". Stołeczny klub zajmuje obecnie szóste miejsce i ma trzy punkty przewagi nad odwiecznym rywalem.
Przed zbliżającym się meczem głos zabrał Maciej Szczęsny. Były reprezentant Polski może pochwalić się grą zarówno dla Widzewa, jak i dla Legii. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wspomina on czasy świetności obu zespołów.
- Te kluby to była jedna prędkość, inne poruszały się w tempie żółwia. Lepiej, kiedy jest więcej silnych, wyrównanych klubów na wysokim poziomie. Dziś sporo drużyn prezentuje mniej więcej podobny poziom, ale marny. Gdyby teraz ktoś musiał się zderzyć z takimi klubami, jak my wtedy w walce o Ligę Mistrzów, to dopiero poznałyby różnicę prędkości. Mecze Legii i Widzewa zawsze były zacięte, decydowały o trofeach - ocenia Szczęsny.
- To była "święta wojna" także ze względu na animozje kibiców, co mi się nigdy nie podobało i czego nie lubiłem. Nie cierpiałem, jak tzw. kibice Legii po drodze z Łodzi rozpieprzali stacje benzynowe na ziemi łódzkiej ani tego, jak po meczu w Warszawie, który zagrałem w barwach Widzewa, kibice i część piłkarzy tego klubu śpiewała obraźliwe piosenki pod adresem Legii i warszawiaków. Trzymałem się z dala, bo nie uważałem tego za zachowanie sportowe - podkreśla.
- Ja nigdy nie śpiewałem. Pewne rzeczy piłkarzowi i sportowcowi nie przystoją. Nie tylko dlatego, że nigdy nie wie, kogo i gdzie spotka na swojej drodze. W sercu można być kibicem klubu, ale należy trzymać się z dala od szowinizmu. Ja nigdy bym się nie wspinał po parkanie jak małpa na meczu swojego klubu. A widziałem i takie obrazki w wydaniu czynnego piłkarza - podsumowuje.
Maciej Szczęsny przyznał również, że nie miał problemów z opuszczeniem szeregów Legii Warszawa. Bramkarz odszedł do Widzewa w 1996 roku.
- Po kolejnym piśmie od prawnika, Legia zrozumiała, że nie ma szans, bym postawił w niej nogę jako jej piłkarz. Byłem gotowy iść na bezrobocie, skończyć grać albo odczekać karencję, którą klub - mimo iż nie byłem z nim związany umową – mógł na mnie nałożyć. Początki w Widzewie miałem trudne. W jednym z pierwszych sparingów za moją bramką stał pan, który z regularnością kukułki, co 90 sekund, krzyczał: "Szczęsny, ty ch…". W pierwszych meczach zagrałem bardzo dobrze, pokazałem charakter i szybko poczułem się jak u siebie - wspomina były kadrowicz.
Redakcja meczyki.pl
Hubert Kowalczyk10 Aug 2022 · 10:57
Źródło: Przegląd Sportowy

Przeczytaj również