Majstersztyk transferowy Legii Warszawa. Kosmiczna "przebitka"

Majstersztyk transferowy Legii Warszawa. Kosmiczna "przebitka"
Rafał Oleksiewicz / PressFocus
Choć nigdy nie zdołał w pełni rozwinąć skrzydeł w Legii Warszawa, to przyniósł jej gigantyczny zarobek. A po latach Sandro Kulenović zaczął wymiatać.
Lata temu Sandro Kulenović był uznawany za jeden z największych piłkarskich talentów w Chorwacji. Widziano w nim materiał na świetnego napastnika. W akademiach NK Zagrzeb i Dinama Zagrzeb bił rekord za rekordem w swoich kategoriach wiekowych. Nie mogło dziwić, że uwagę na niego zwróciło wiele europejskich ekip.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wśród nich znalazła się też Legia Warszawa. Stołeczni nie mogli rywalizować z klubami z topowych lig pod względem pieniędzy. Mogli jednak zapewnić Kulenoviciowi regularną grę. To przekonało nie tylko klub, lecz także napastnika, który przeniósł się do Legii latem 2016 roku, nie notując debiutu w pierwszej drużynie Dinama.
Postanowiono jednak nie rzucać chorwackiego napastnika na głęboką wodę. Rozpoczął on karierę w drugim zespole stołecznych. W swoim pierwszym sezonie przy Łazienkowskiej występował jedynie w III lidze oraz Lidze Młodzieżowej. Zanotował tam przyzwoite liczby. Zdobył dziesięć bramek i dołożył jedną asystę na przestrzeni 32 występów. Wystąpił także w dwóch sparingach seniorów w przerwie zimowej.
Oficjalnego debiutu się natomiast nie doczekał. Tym bardziej zaskakujący był ruch, do którego doszło latem 2017 roku. Kulenović został niespodziewanie wypożyczony na rok z opcją wykupu do Juventusu. Tam również występował wyłącznie w Primaverze. Sześć goli w 22 występach nie wystarczyło, żeby ówcześni mistrzowie Włoch podjęli jednak decyzję o sprowadzeniu chorwackiego goleadora na stałe.
Po roku Kulenović wrócił na Łazienkowską i postanowił przedłużyć kontrakt z klubem. Nowa umowa obowiązywała już nie do 2019, a do 2021 roku. Piłkarza wcielono zaś oficjalnie do pierwszej drużyny. Choć w zespole wyżej w hierarchii znajdowali się Carlitos i Jose Kante, zawodnik liczył, że otrzyma szansę. Z początku meldował się jednak na placu gry tylko z ławki rezerwowych.
Dopiero po kilku miesiącach sztab szkoleniowy nabrał zaufania do Kulenovicia i rozpoczął wystawiać go w podstawowym składzie zarówno w Ekstraklasie, jak i w Pucharze Polski. Gracz notował jednak mizerne statystyki, co sprawiło, że niebawem ponownie przywitał się z ławką rezerwowych. W kampanii 2018/19 gracz zaliczył w sumie cztery trafienia na przestrzeni 25 występów.
Start rozgrywek 2019/20 w jego wykonaniu był niewiele lepszy. W 11 meczach Ekstraklasy i eliminacji Ligi Europy strzelił dwie bramki. Nie było jednak innego wyjścia. Ktoś musiał grać, kiedy mecze odbywały się co trzy dni, Carlitos znajdował się u progu zagranicznego transferu, a Kante budził zainteresowanie na rynku. Wreszcie postanowiono jednak wysłuchać propozycji również za Kulenovicia.
Ostatecznie najkonkretniejsze było Dinamo Zagrzeb, które latem 2019 roku postanowiło odzyskać swojego wychowanka. Zapłaciło aż 1,6 mln euro, co, wobec 70 tysięcy euro zapłaconych przez Legię trzy lata wcześniej, stanowiło około 23-krotną "przebitkę". Powrót do macierzy nie był jednak dla piłkarza usłany różami, zawodnik przegrywał walkę o miejsce w składzie z doświadczonymi kolegami.
Z tego względu Kulenovicia wysłano na wypożyczenia do Rijeki (2020-2021) i Lokomotiwy Zagrzeb (2021-2023). Tam był już napastnikiem pierwszego wyboru, dzięki czemu mógł złapać doświadczenie w lidze. Po latach wrócił do pierwotnego klubu bogatszy o kilkadziesiąt występów oraz kilkanaście bramek i asyst. I z miejsca stał się snajperem pierwszego wyboru.
Taki stan rzeczy utrzymał się do dziś, a trwające rozgrywki są dla goleadora najlepszymi w karierze - w 15 występach zanotował on osiem trafień i dorzucił jedną asystę. Niewykluczone, że jeszcze nieraz o nim usłyszymy. W końcu w zeszłych oknach transferowych interesowały się nim angielskie i tureckie kluby. Transfer może być wobec tego kwestią paru miesięcy.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Michał - Boncler
Michał BonclerWczoraj · 18:30
Źródło: własne

Przeczytaj również