Motor utopił Arkę. Słodka zemsta za "aferę dronową" [WIDEO]
Nie będzie kompletu zwycięstw beniaminków w pierwszej kolejce PKO BP Ekstraklasy. Arka Gdynia przegrała w Lublinie z Motorem 0:1 - bohaterem "Motorowców" został Mbaye Jacques Ndiaye.
Mecz Motoru Lublin z Arką Gdynia jawił się jako jeden z najciekawszych pierwszej kolejki PKO BP Ekstraklasy. Było to starcie dwóch najmłodszych trenerów w lidze - Mateusza Stolarskiego (rocznik 1993) i Dawida Szwargi (1991), choć ten pierwszy akurat pauzował i nie prowadził zespołu z ławki. Nie brakowało podtekstów - Motor wywalczył awans do elity w ubiegłym roku właśnie po ograniu w finale baraży Arki, w dramatycznych okolicznościach. Goście przyjechali zatem na Lubelszczyznę z żądzą rewanżu i wyrównania starych rachunków.
Co więcej, atmosferę kilkanaście dni przed meczem mocno podgrzała tzw. "afera dronowa", czyli przechwycenie przez Motor drona Arki, nagrywającego ich sparing z Lechią Gdańsk. Czysto sportowo też zapowiadało się na interesującą potyczkę - efektowny beniaminek zeszłego sezonu ugościł beniaminka tegorocznego, zwycięzcę I ligi. Do pełni szczęścia, jeśli chodzi o emocje, zabrakło jedynie obecności w kadrze gospodarzy Karola Czubaka, najlepszego strzelca w historii gdynian, który zimą w kontrowersyjnych okolicznościach odszedł z klubu.
Niedzielne popołudnie na Arenie Lublin było prawdziwym świętem. Sporo działo się już przed gwizdkiem, w “Motorowym Miasteczku” u bram stadionu. Kibice następnie w komplecie wypełnili imponujący obiekt, pojawili się też goście, nabijając do granic możliwości swój sektor. Nie pozostało nic, jak skupić się na boisku - piłkarzy przywitała mocna ulewa i efektowna oprawa “Motorowców”.
Stadion ryknął w 30. sekundzie, gdy skrzydłem ruszył Ndiaye. Arka weszła w mecz mocno zagubiona, Motor usiadł na rywalach, ale mimo ogromnej przewagi w pierwszych kilku minutach nie zdołał trafić do siatki. Zrobili to goście - w 15. minucie po rogu gola strzelił Julien Celestine, ale sędzia boczny podniósł chorągiewkę, bo Alassane Sidibe na pozycji spalonej przeszkadzał bramkarzowi. Bramka nie została uznana.
Następnie oglądaliśmy mocno wyrównane spotkanie, po czym końcówka przed przerwą znów należała do Motoru. Dwie świetne okazje miał najaktywniejszy na murawie Mbaye Jacques Ndiaye, kat Arki z wspomnianego barażu 2024. Skrzydłowy nie trafił jednak do siatki ani nogą, ani też głową z najbliższej odległości. W efekcie obie ekipy zeszły do szatni przy wyniku 0:0.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej. Motor znów wykazał większą ochotę w ofensywie i tylko świetna interwencja Damiana Węglarza powstrzymała Mathieu Scaleta przed golem głową. Po chwili “Motorowcy” dopięli swego - Ndiaye wreszcie zdobył bramkę, wykorzystując w 50. minucie złe zachowanie w obronie Dawida Abramowicza.
W odpowiedzi po stronie Arki bardzo groźnie z dystansu uderzał Sebastian Kerk, przenosząc piłkę o włos nad poprzeczką. Motor się błyskawicznie odgryzł - samotny rajd Michała Króla zakończył się niecelnym uderzeniem. W 67. minucie głową znów próbował Scalet, lecz jego strzał był lekki i prosto w środek.
Trener Dawid Szwarga reagował, szukając gola wyrównującego - jeszcze przed 70. minutą wykorzystał limit zmian. Niedługo potem stoper Motoru Arkadiusz Najemski kapitalnie zatrzymał w polu karnym rezerwowego Joao Oliveirę.
Gospodarze kontrolowali wynik i dążyli do drugiej bramki. Gorąco było w okolicach 78. minuty. Dobrze dysponowany bramkarz Arki Damian Węglarz zatrzymał Renata Dadashova, po czym tylko patrzył, jak piłka leci mu za kołnierz po fenomenalnym uderzeniu z powietrza Krystiana Palacza. Gości uratowała poprzeczka - to byłby przepiękny gol lewego obrońcy Motoru.
Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, mimo że Arka w końcówce przeważała. Gospodarzy nie zaskoczył jednak ani w 88. minucie groźnie uderzający Joao Oliveira, ani w doliczonym czasie gry Marcel Predenkiewicz, który fatalnie skiksował w dogodnej sytuacji. Tym samym Motor wygrał z Arką 1:0 i otworzył sezon od zdobycia trzech punktów.
Z Lublina, Mateusz Hawrot