Największy ręcznik Ekstraklasy? Kibiców Legii załamuje do dzisiaj

Największy ręcznik Ekstraklasy? Kibiców Legii załamuje do dzisiaj
Źródło: Norbert Barczyk / PressFocus
Gdy włodarze Legii Warszawa sprowadzali go za pół miliona euro, pokładano w nim wielkie nadzieje. Z każdym kolejnym miesiącem było jednak coraz gorzej. Marijan Antolović śmiało może kandydować do miana jednego z najgorszych transferów w historii stołecznego klubu.
Nieczęsto w ostatnich latach zdarzało się, żeby Legia Warszawa kompletnie rozbijała bank w trakcie letniego okna transferowego. Tak stało się jednak w 2010 roku. “Wojskowi” wydali niemal dwa miliony euro na zaciąg z Bałkanów. Klub wzmocnili Ivica Vrdoljak, Srdja Kneżević i Marijan Antolović.
Dalsza część tekstu pod wideo
Za ostatniego z graczy Cibalia Vinkovci otrzymała pół miliona euro. Z zewnątrz nie można się było temu dziwić. 21-letni wówczas chorwacki bramkarz dysponował doskonałymi warunkami fizycznymi, mierząc 195 centymetrów. W poprzednim sezonie mógł pochwalić się doskonałym bilansem, notując 18 czystych kont w 30 ligowych meczach i walnie przyczyniając się do zajęcia przez klub trzeciego miejsca w chorwackiej ekstraklasie.
Nowy zawodnik miał na lata zapewnić spokój w warszawskiej bramce. Liczono, że stanie się godnym następcą Jana Muchy, a także nawiąże do wyczynów poprzednich golkiperów: Artura Boruca czy Łukasza Fabiańskiego. Zamiast spokoju była jednak niepewność i trudne do wytłumaczenia błędy.
Antolović zanotował beznadziejny początek, na start sezonu wpuszczając trzy gole w derbowym starciu z Polonią. Łącznie w ośmiu rozegranych między sierpniem a październikiem 2010 roku spotkaniach wpuścił aż 11 bramek, zachowując tylko dwa czyste konta. Nie mogła dziwić decyzja o odstawieniu Chorwata od pierwszej drużyny. Golkiper wrócił do składu tylko raz - na kwietniową potyczkę z Ruchem Chorzów.
W kolejnej kampanii bramkarz wciąż nie mieścił się w kadrze zespołu, odgrywając rolę czwartego golkipera. W hierarchii przeskoczyli go Dusan Kuciak, Wojciech Skaba i Jakub Szumski. Antoloviciowi poszukiwano nowego klubu, natomiast żadna ekipa nie chciała wziąć na swoje barki potężnego wynagrodzenia piłkarza. Umowa zapewniała mu pensję na poziomie około 80 tysięcy złotych miesięcznie i gwarantowała regularne podwyżki.
Ostatecznie w latach 2012-2013 Chorwat lądował na wypożyczeniach w bośniackich Boracu Banja Luka oraz Zeljeznicarze. Według doniesień medialnych włodarzom Legii chodziło jedynie o pozbycie się niepotrzebnego zawodnika z kadry, dlatego stołeczni nadal opłacali jego całą tygodniówkę.
Przed kampanią 2013/2014 Antolović powrócił do kadry Legii. Sternicy klubu wciąż namawiali go do przedwczesnego rozwiązania kontraktu, wygasającego dopiero po zakończeniu kampanii. Golkiper przez kilka miesięcy opierał się tej opcji. Dopiero w grudniu wydano komunikat dotyczący zawarcia porozumienia pomiędzy Legią a 25-letnim wtedy graczem. Jego kariera przy ul. Łazienkowskiej 3 potrwała aż trzy i pół roku.
Zgodnie z szacunkami Faktu w trakcie tego okresu Antolović mógł zainkasować niemal 3,3 miliona złotych. Dołóżmy do tego kwotę, jaką stołeczni zapłacili Cibalii, przemnożoną przez kurs średni euro z dnia potwierdzenia transferu, a zatem 18 czerwca 2010 roku. Łącznie daje to sumę przewyższającą 5,3 miliona złotych. Można oszacować, że za każdy występ Antolovicia w bramce Legii “Wojskowi” zapłacili niemal 600 tysięcy!
Po rozstaniu z Legią Antolović spędził parę miesięcy na bezrobociu, po czym wrócił do Zeljeznicara. Później grał też w Izraelu, Słowenii, Chorwacji i Irlandii Północnej. Na koniec kariery powrócił do macierzystej Cibalii, dla której rozegrał trzy pożegnalne starcia. W 2021 roku odwiesił buty na kołek.
Redakcja meczyki.pl
Michał Boncler29 May 2024 · 19:30
Źródło: Fakt / Transfery.info / Transfermarkt

Przeczytaj również