"Obuchem w łeb dostali". Tomaszewski prosto z mostu po klęsce z Czechami. Porównał kadrę do zespołu juniorów
Jan Tomaszewski nie mógł odmówić sobie szansy na wbicie kilku szpilek reprezentacji Polski. Legendarny bramkarz był jednak zaskakująco łagodny w swoich sądach, a uwagę skupił przede wszystkim na pierwszej połowie.
Piątkowe spotkanie z Czechami zaczęło się dla Polaków w najgorszy możliwy sposób. Wyrzut z autu i gol. Rajd prawą stroną i gol. Do tego kontuzja Matty'ego Casha, który prawdopodobnie nie wróci na Albanię, o czym informowaliśmy TUTAJ.
Pierwsze ciosy wymierzone drużynie Fernando Santosa odbiły się na całym spotkaniu. Uwagę na to zwrócił Jan Tomaszewski, który obraz meczu podsumował jednym słowem - nokdaun.
- Przecież juniorzy nie straciliby w ciągu 120 sekund dwóch bramek. Stało się, dostali dwa nokdauny. Rzeczywiście po takim nokdaunie... Po prostu obuchem w łeb dostali i trzeba się podnieść - stwierdził w programie "Super Expressu".
- Pierwsza połowa była zdecydowanie słabsza, bo Czesi dostali wiatr w żagle. Strzelić dwie bramki w dwie minuty to jest sukces nieprawdopodobny. Później ta gra się wyrównała i w drugiej połowie była już w miarę równa - dodał.
W dalszej części Tomaszewski niespodziewanie wziął w obronę kilku zawodników. Zwrócił uwagę na przesadną krytykę Jakuba Kiwiora i Jana Bednarka. W wypadku obrońcy Southampton przyznał, że był zaskoczony samym faktem jego obecności na boisku. Przypomnijmy, że w minionej kolejce Premier League stoper został uderzony w żebra przez gracza Tottenhamu, a jego występ stał pod znakiem zapytania.
- Nie zgodzę się, że była to kompromitacja. Kiedy usłyszałem, że będzie grał Jasiu Bednarek, mówię: "Jest bohater!". Nieprawdopodobne, jak w ciągu sześciu dni można wyleczyć coś, co ja leczyłem przez 2-3 tygodnie i to kilka razy, bo wiadomo, że jest to wewnętrzne zbicie. Okazuje się, że medycyna czyni cuda, ale choroba daje o sobie znać. I to było widać po Jasiu, który przy wszystkich bramkach miał udział - podsumował legendarny bramkarz.