Oto sytuacja Polski w walce o I koszyk baraży MŚ. Węgrzy skomplikowali plany, wynik z Holandią arcyważny

Jeśli nie wydarzy się prawdziwy cud, reprezentacja Polski o awans na przyszłoroczny mundial powalczy w barażach. Nie oznacza to jednak, że finisz grupowych eliminacji nie przyniesie z perspektywy biało-czerwonych dużych emocji. Podopieczni Jana Urbana walczą bowiem o to, by znaleźć się w pierwszym koszyku. Czy mają na to duże szanse? Analizujemy sytuację po czwartkowych meczach.
W tym momencie reprezentacja Polski ma mniej więcej 0,1% szans, by zakończyć eliminacje do mistrzostw świata na pierwszej pozycji w grupie, co dałoby jej bezpośredni awans. Aby tak się stało, w co trudno uwierzyć, Robert Lewandowski i spółka musieliby najpierw pokonać Holandię w piątkowym meczu bezpośrednim, a potem zdobyć od niej więcej punktów w ostatniej kolejce. W niej biało-czerwoni zagrają na wyjeździe z Maltą, podczas gdy “Oranje” u siebie podejmą Litwę.
Wyprzedzenie ekipy Ronalda Koemana to scenariusz z kategorii mission impossible. Na szczęście równie mało realny jest spadek Polski na trzecią lokatę. Teoretycznie wyprzedzić może nas jeszcze Finlandia, ale… no właśnie. Tylko teoretycznie. Musiałaby ona bardzo wysoko pokonać Maltę, licząc jednocześnie, że biało-czerwoni przegrają i z Holandią (co jest oczywiście bardzo możliwe), i z Maltą (to już mniej). Wtedy ekipa ze Skandynawii zrównałaby się z Polską punktami. Liczyłby się wówczas bilans bramek, który póki co u nas wynosi +6, u rywali zaś -5.
Wszystko wskazuje więc na to, że Polska nie zmieni swojej pozycji do końca eliminacji, a co za tym idzie - zagra w marcowych barażach. Wystąpi w nich 12 ekip z drugich lokat w grupach kwalifikacyjnych oraz cztery reprezentacje, które wygrały swoje grupy w ostatniej edycji Ligi Narodów, a nie wywalczyły awansu (i nie załapały się do baraży) tradycyjną drogą.
Zanim baraże wystartują, UEFA podzieli uczestników na cztery koszyki. Trzy pierwsze zostaną stworzone na podstawie rankingu FIFA (im wyższa pozycja, tym wyższy koszyk), zaś do czwartego trafią wspomniane wcześniej zespoły z Ligi Narodów. Następnie każdemu przedstawicielowi pierwszego koszyka zostanie wylosowany rywal z czwartego koszyka, a temu z drugiego koszyka - przeciwnik z trzeciego. Gospodarzami w półfinałach będą reprezentacje z wyższej puli.
Finał? W nim lepszy z pary 1. vs 4. koszyk zagra z triumfatorem pary 2. vs 3. koszyk. Co istotne, w tym przypadku o tym, kto zagra u siebie, zadecyduje już losowanie.
O tym, jak ostatecznie będą wyglądały koszyki, dowiemy się już w najbliższych dniach, po zakończeniu zmagań w grupach eliminacyjnych. Gdyby pod uwagę była brana obecna sytuacja, Polska wylądowałaby w upragnionym pierwszym koszyku. Ale wiele może się jeszcze zmienić.
Kluczowe z naszej perspektywy jest to, by eliminacji na drugich pozycjach w swoich grupach nie zakończyły cztery reprezentacje (lub ich większa liczba), które po listopadowych meczach będą wyżej w rankingu FIFA. Aktualnie są trzy takie kadry - Włochy, Turcja i Ukraina (ona jest co prawda trzecia, ale ma tyle samo punktów co druga Islandia i zagra z nią w ostatniej kolejce u siebie, zatem uchodzi za faworyta). Polska jako ostatnia łapie się do najwyższej puli.
Wydaje się, że biało-czerwoni korespondencyjny pojedynek o pierwszy koszyk mogą stoczyć z Walią. Mają od niej bowiem tylko pięć punktów więcej w rankingu FIFA. Najpierw jednak Wyspiarze muszą w ogóle awansować na drugą lokatę, bo przynajmniej chwilowo zajmują trzecią. Żeby osiągnąć swój cel (czyli minąć Macedonię Północną), muszą doprowadzić do realizacji jednego z dwóch scenariuszy:
- pokonać Macedonię i ugrać minimum remis z Liechtensteinem,
- zremisować z Macedonią i bardzo wysoko pokonać Liechtenstein, by osiągnąć lepszy bilans bramkowy niż Macedonia. Obecnie: Walia +3, Macedonia +9.
Jeśli Polska wygra lub zremisuje z Holandią, a także pokona Maltę, będzie notowana wyżej od Walii niezależnie od jej wyników. Wówczas Wyspiarzom nie pomogą nawet zwycięstwa w obu pozostałych meczach. Gdyby natomiast biało-czerwoni przegrali z “Oranje” (i nawet wygrali z Maltą), to przy dwóch triumfach Walijczyków zostaną przez nich wyprzedzeni w rankingu FIFA, a co za tym idzie w walce o pierwszy koszyk.
Patrzeć trzeba natomiast nie tylko na Walię. Pokrzyżować plany biało-czerwonym mogą też choćby Węgrzy, którzy dziś - niestety dla nas - wygrali 1:0 z Armenią. Jeśli w ostatnim meczu eliminacyjnym pokonają u siebie Irlandię, a Polska przegra z Holandią, wówczas niezależnie od wyniku naszego meczu z Maltą, “Madziarzy” będą klasyfikowani wyżej.
Jak zatem widać, porażka z “Oranje” znacząco obniży nasze szanse na pierwszy koszyk. Trudno uwierzyć, że w takim przypadku okazji nie wykorzystają ani Węgrzy, ani Walijczycy. A może być jeszcze gorzej, jeśli na drugą lokatę w swojej grupie niespodziewanie spadnie ktoś obecnie znajdujący się w rankingu FIFA wyżej niż Polska. Teoretycznie mogą to być m.in. Niemcy (są liderem, ale Słowację wyprzedzają tylko bilansem bramkowym) czy Duńczycy (są liderem, ale drugą Szkocję wyprzedzają tylko bilansem bramkowym).
Niemcy (9 punktów) w ostatniej kolejce ze Słowacją (9 punktów) zagrają bezpośredni mecz u siebie. Wcześniej na wyjeździe zmierzą się z Luksemburgiem, podczas gdy Słowacy na własnym terenie powalczą z Irlandią Północną. Bilans bramek? U naszych zachodnich sąsiadów wynosi obecnie +5, u tych z Południa +3. Faworyt do wygrania grupy (na nasze szczęście) jest dość wyraźny.
Bardziej obawiać można się o Duńczyków (10 punktów), bo oni w ostatniej kolejce ze Szkocją (10 punktów) zagrają na wyjeździe. Wcześniej Dania u siebie podejmie jednak Białoruś, a Szkocja w delegacji spotka się z trudniejszą do ogrania Grecją. Bilans bramek? U obecnego lidera +11, u Wyspiarzy +5. Z naszej perspektywy ważne jest, by na ostatniej prostej nie doszło do zamiany miejsc na szczycie tej grupy. Szkoci bowiem w rankingu FIFA notowani są od nas niżej, Duńczycy zaś wyżej.
W przypadku innych grup takie przetasowania są już bardzo mało prawdopodobne, a co za tym idzie - nie ma sensu w tym momencie szczególnie intensywnie ich analizować.
To potencjalne zagrożenia, ale może być też tak, że Polsce pomoże… Ukraina. Obecnie jest klasyfikowana wyżej w rankingu UEFA, uchodzi za faworyta do drugiej pozycji w swojej grupie, ale nadal może jej nie zająć. O wszystkim zadecyduje jej mecz z Islandią. Jeśli nasi sąsiedzi "u siebie" (grają w Polsce) zremisują lub przegrają, zakończą rywalizację dopiero na trzeciej lokacie. Biało-czerwoni przesuną się wtedy oczko wyżej wśród uczestników baraży. Wówczas mogą więc zostać nawet wyprzedzeni przez jeden inny zespół - np. Walię czy Węgry, a i tak zostaną w pierwszym koszyku.
Scenariuszy, jak widać, wciąż jest wiele. Możemy natomiast mocno sobie pomóc. Jeśli z Holendrami ugramy chociaż punkt, z pierwszego koszyka wypadniemy tylko w przypadku jakiegoś kataklizmu (czyli np. spadku Niemców czy Duńczyków na drugą lokatę w grupie). Stawka piątkowego starcia na Stadionie Narodowym jest naprawdę spora.