Piękny spektakl Lecha! Palma rozmontował Rapid
Lech Poznań od zwycięstwa 4:1 z Rapidem Wiedeń rozpoczął rywalizację w Lidze Konferencji. Pierwsze skrzypce przy Bułgarskiej grał Luis Palma, który najpierw otworzył wynik spotkania, a później zaliczył dwie asysty.
Niewiele brakowało, aby czwartkowe spotkanie zaczęło się dla Lecha w najgorszy możliwy sposób. Już po kilkudziesięciu sekundach po koszmarnym błędzie Alexa Douglasa do siatki trafił Mbuyi, ale na szczęście wcześniej był na spalonym.
"Kolejorz" po złym początku szybko się obudził i przejął kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. W 11. minucie doskonałą okazję miał Mikael Ishak, lecz kapitan Lecha uderzył nad poprzeczką.
Po chwili poznaniacy wyszli jednak na prowadzenie. Po złym piąstkowaniu bramkarza Rapidu piłkę przejął Luis Palma i mierzonym uderzeniem otworzył wynik spotkania.
W 21. minucie Palma miał udział przy kolejnym golu. Po jego strzale Hedl zachował się fatalnie, wypuścił piłkę z rąk, a błąd golkipera gości wykorzystał Mikael Ishak.
Później po raz kolejny szczęścia próbował reprezentant Hondurasu. Strzał Palmy zablokowano ręką, a arbiter po analizie VAR podyktował rzut karny. "Jedenastkę" zmarnował jednak Ishak - jego strzał obronił Hedl.
Niedługo później Szwed znów był bliski gola, ale z dystansu trafił w słupek. Tuż przed przerwą Lech strzelił upragnionego gola na 3:0. Ismaheel wymienił piłkę z Palmą i trafił w samo okienko.
W drugiej połowie "Kolejorz" nie musiał już forsować tempa. Rapid próbował natomiast odrobić straty. W 65. minucie do siatki trafił Radulović - było to pierwsze celne uderzenie gości w całym meczu.
To trafienie, a także zmiany Nielsa Frederiksena, obudziły nieco Lecha. Prawdziwe "wejście smoka" zaliczył Leo Bengtsson. Szwed tuż po pojawieniu się na murawie wykończył kontrę Lecha, wykorzystując podanie Ismaheela.
Dzięki temu Lech wygrał całe spotkanie aż 4:1. Złą wiadomością z końcówki spotkania jest jedynie uraz wspomnianego Ismaheela, który musiał opuścić boisko. Wynik mógł być zresztą jeszcze wyższy, lecz w doliczonym czasie gry gości uratowała poprzeczka po strzale Agnero.