Radomiak Radom skuteczny w Łodzi. Doliczony kwadrans i dwa oblicza Widzewa [WIDEO]
Radomiak Radom wygrał na wyjeździe z Widzewem Łódź 3:1 w niedzielnym meczu PKO BP Ekstraklasy. W drugiej połowie mieliśmy przerwę z powodu odpalenia rac przez kibiców.
Mecz świetnie rozpoczął się dla gości. Już w 2. minucie prostopadłym podaniem pomiędzy piłkarzy Widzewa popisał się Filipe Nascimento. Do piłki dopadł Mateusz Grzybek i otworzył wynik spotkania.
Gospodarze szybko chcieli odrobić straty, ale rywale byli dobrze zorganizowani w grze defensywnej. Widzew częściej był przy piłce, jednak nie przekładało się to na groźne sytuacje pod bramką Gabriela Kobylaka. W 24. minucie strzałem z ponad 20 metrów bramkarza chciał zaskoczyć Juliusz Letniowski, ale golkiper Radomiaka skutecznie interweniował.
Radomiak drugi cios wyprowadził trzy minuty później. W kontrataku ponownie świetnym podaniem popisał się Nascimento, który tym razem wypuścił Lisandro Semedo. Ten przebiegł z piłką przez całą połowę boiska i w sytuacji sam na sam pokonał Henricha Ravasa. Rajd Semedo starał się zastopować goniący go Karol Danielak, ale okazał się wolniejszy od rywala.
Widzew próbował jeszcze przed przerwą odrobić część strat, ale uderzenie głową Serafina Szoty ponownie obronił Kobylak.
Co nie udało się w pierwszej połowie, ziściło się na początku drugiej części gry. Ernest Terpiłowski otrzymał dobre podanie na skrzydło od Marka Hanouska i płasko dograł ją w pole karne rywali. Tam dopadł do niej Jordi Sanchez i zdobył bramkę dla gospodarzy.
Radomiak po przerwie wyglądał dużo gorzej, co Widzew chciał wykorzystać jak najszybciej. Dominacja gospodarzy powiększała się z każdą minutą. Po godzinie gry było blisko wyrównania, ale strzał Honouska ostatecznie powędrował nad poprzeczką.
Widzew nie zwalniał tempa. Niecelnie głową uderzał Sanchez. Chwilę później swoje szanse miał Bartłomiej Pawłowski. Najpierw Kobylak obronił jego strzał z woleja, a chwilę później sparował uderzenie głową napastnika Widzewa. Pawłowski miał także trzecią okazję po strzale nożycami, ale i tym razem gol nie padł.
Goście coraz bardziej cofali się we własne pole karne i czekali na kontry. Taka przytrafiła się w 92. minucie meczu. Z piłką popędził Luis Machado, który ostatecznie pogrzebał szanse Widzewa na korzystny wynik.
Mimo doliczonych aż 14 minut zespół gospodarzy nie zdołał już odmienić losów spotkania.